Europa zachodnia w odwrocie
W I kwartale tego roku aż o 40 procent zwiększyła się liczba bankrutów w Wielkiej Brytanii. W skali całego roku będzie jeszcze gorzej – liczba upadłości będzie większa o połowę. Podobnie ma wyglądać sytuacja m.in. w Hiszpanii, Słowacji i na Łotwie. Jeszcze gorzej będzie w Norwegii, gdzie liczba bankructw zwiększy się o 66% i w Hiszpanii – tu upadnie 75% firm więcej niż w ubiegłym roku. W Polsce bankrutów ma być więcej „tylko" o 25%. Niewiele lepsze perspektywy rysują się przed firmami działającymi poza Europą. W USA liczba bankrutów zwiększy się w tym roku o 45%, a w Singapurze o 27%.
Przyszły rok nie przyniesie zmianTo jednak nie koniec złych wiadomości. Jako że nic nie wskazuje na poprawę koniunktury, w 2010 roku liczby dotyczące spółek, które wypadną z rynku, będą jeszcze bardziej pesymistyczne. Analitycy z Euler Hermes uważają, że w przyszłym roku zbankrutują firmy, które dziś korzystają z rezerw finansowych wypracowanych w czasach koniunktury. Trudno się bowiem spodziewać, aby w ciągu kilkunastu najbliższych miesięcy wzrost zamówień byłby na tyle znaczący, by zrekompensować straty. Dlatego np. w Portugalii w 2010 roku liczba plajt zwiększy się o kolejne 20%, we Włoszech i na Węgrzech o 15%, a w Niemczech i Wielkiej Brytanii - o 11%. Na spadek liczby upadłości w 2010 roku mogą natomiast liczyć kraje pozaeuropejskie – w USA liczba bankructw zmniejszy się w tym czasie o 4%, a na Tajwanie o 5%.
W 2008 roku skutki kryzysu najboleśniej odczuły firmy z branży budowlanej i sektora finansowego. Teraz bankructwa grożą przede wszystkim firmom z branży motoryzacyjnej, chemicznej, telekomunikacyjnej oraz metalowej.
„Rzeczpospolita", arb