Nie chodzi o Grada

Nie chodzi o Grada

Dodano:   /  Zmieniono: 
To, czy Donald Tusk odwoła czy nie odwoła Aleksandra Grada nie ma żadnego znaczenia. Ważniejsze jest to, czy ewentualny nowy minister zmieni politykę prywatyzacyjną państwa.
Medialne spekulacje na temat tego czy Donald Tusk odwoła Aleksandra Grada to klasyczne odwracanie uwagi opinii publicznej od trudnych problemów i koncentrowanie jej na sprawach nieistotnych. A taką właśnie sprawą bez znaczenia jest kwestia ministra Grada. Nie jest bowiem ważne, czy pozostanie on na swoim stanowisku, czy też zastąpi go inny polityk. Najważniejsze jest to, czy Grad lub jego ewentualny następca zmienią politykę prywatyzacyjną państwa.

Bo nie sam Grad jest tu największym złem. Fatalny jest sposób prowadzenia procesów prywatyzacyjnych, właściwy także dla jego poprzedników. Dlatego ważniejsza od zmiany personalnej na tym stanowisku jest zmiana sposobu działania. Co z tego, że odejdzie Grad, skoro jego następca również nie poradzi sobie ze sprzedażą polskich stoczni i z bałaganem panującym w spółkach Skarbu Państwa.

Dotychczas państwowe przedsiębiorstwa sprzedawano według niejasnych zasad, co ostatnio zakończyło się wielką, głośną kompromitacją przy próbie sprzedaży stoczni Katarczykom. To dla rządu nauczka, że zmienić trzeba nie ministra, lecz zasady, według których działa. By temu zapobiec, trzeba przyjąć sprawdzone w wielu krajach rozwiązanie przetargu nieograniczonego i sprzedaży spółki z licytacji temu, kto da więcej.

Z ust Donalda Tuska i rzecznika rządu Pawła Grasia nie słyszałem deklaracji dotyczącej wprowadzenia jasnych, przejrzystych zasad prywatyzacji. Wielka wpadka ze stoczniami niczego ich jak widać nie nauczyła, skoro zamiast wyciągnąć wnioski z ewidentnej porażki i kompromitacji, premier zastanawia się czy zmienić ministra.

Donald Tusk powinien zdrowe zasady prywatyzacji wprowadzić także w interesie własnego wizerunku. Interes publiczny idzie tutaj na szczęście w parze z interesem wyborczym Tuska. Kiedy ewentualny następca Grada skompromituje się przy próbie sprzedaży stoczni, popularność premiera na pewno nie wzrośnie. Dziwne, że zdając sobie z tego sprawę, premier nie potrafi podjąć decyzji.