Gilowska: to budżet lekkoducha czekającego na spadek po cioci

Gilowska: to budżet lekkoducha czekającego na spadek po cioci

Zyta Gilowska (fot. FORUM) 
- To jest budżet wysuszający państwo z wszelkich rezerw, w tym ze środków rozwojowych, np. inwestycyjnych. Budżet lekkoducha, który czeka na spadek po starej cioci i nie może się doczekać otwarcia tego spadku. Nie wiem, co mogłoby być takim spadkiem w odniesieniu do naszych finansów publicznych - tak w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" była minister finansów Zyta Gilowska oceniła przedstawiony przez rząd projekt ustawy budżetowej.
Gilowska przyznaje, że nie rozumie taktyki rządu w kwestii finansów publicznych. - Może wiedzą coś, czego my nie wiemy, może czekają na wydarzenia, które unieważnią dzisiejsze rozterki? - zastanawia się. Dodaje, że dziwi ją spokojne podejście do kosztów obsługi polskiego długu. - Przecież my już teraz płacimy za pożyczane pieniądze niewiele mniej niż znani europejscy bankruci! Nic dziwnego, że jesteśmy chwaleni przez rynki, bo pożyczamy dużo, płacimy coraz więcej i mamy opinię dłużników niezmiernie honorowych - ironizuje Gilowska.

- Finanse publiczne od trzech lat dryfują w kierunku dużych deficytów i potężnego zadłużenia. Tego procesu nie da się zatrzymać bez zdecydowanych zmian w organizacji, zasadach, procedurach i - co najważniejsze - zadaniach finansów publicznych. Zmian powinno być naprawdę dużo, ponieważ sektor finansów publicznych jest najmniej zmienionym po 1989 r. aspektem naszego państwa - ocenia Gilowska. I dodaje, że jeśli chodzi o finanse publiczne III RP niewiele różni się od PRL. - Rząd kombinuje przy definicjach, np. budżet państwa rozdzielił na dwie części - właściwy budżet państwa i mniejszy budżet środków europejskich, a następnie ogłasza informacje o deficycie tylko jednej części, podczas gdy ta druga też ma deficyt - tegoroczny w kwocie 14,4 mld zł i planowany na rok 2011 w kwocie 16,2 mld złotych. Po co to czyni? To jasne, żeby rachunki prezentowane w mediach ładniej wyglądały! - twierdzi była minister finansów. Gilowska zarzuca też rządowi "wysuszanie spółek skarbu państwa ze środków potrzebnych na inwestycje" poprzez inkasowanie dywidend. - To po prostu musi odbić się na ich dynamice rozwojowej już w 2011 roku. Po 2011 roku zaczną się bardzo ciężkie czasy dla finansów publicznych - zapowiada Gilowska.

"Nasz Dziennik", arb