Marcinkiewicz - były premier w rządzie PiS-LPR-Samoobrona - na konferencji prasowej wystąpił razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i rzeczniczką sztabu wyborczego PO Małgorzatą Kidawą-Błońską. Mówił, że w grudniu 2005 roku, kiedy trwały negocjacje w sprawie budżetu UE na lata 2007-13, nie dostał żadnych wytycznych od Kaczyńskiego. Jak dodał, spotkał się z prezesem PiS przed negocjacjami i poinformował go, jak zamierza je prowadzić i co zamierza osiągnąć. - Jedyne słowa, jakie wtedy padły, były takie: "postawiłeś poprzeczkę strasznie wysoko, boję się, że nie dasz rady" - oświadczył. Marcinkiewicz stwierdził też, że Lech Kaczyński, wówczas jeszcze prezydent elekt, powiedział mu tylko, że negocjacje to sprawa rządu. - Rzeczywiście miałem wówczas wolną rękę, by to poprowadzić - przekonywał.
"Pomagał mi Belka i Kwaśniewski"
Były premier oświadczył, że osobami, które wtedy "jakoś go wspomogły", byli m.in. poprzedni premier Marek Belka i jeszcze wówczas urzędujący prezydent Aleksander Kwaśniewski, który - jak zaznaczył - mówił mu, jak poruszać się po europejskiej scenie politycznej. - To był przecież mój pierwszy miesiąc pracy - mówił. Podkreślił też, że podczas negocjacji miał do dyspozycji "kapitalnych ludzi", wymienił Stefana Mellera, Ryszarda Schnepfa, Jarosława Pietrasa. - Oni wszyscy później zostali w jakiś sposób - szybszy lub wolniejszy - z różnych stanowisk państwowych przez PiS usunięci - stwierdził.
Sikorski znów o Fotydze i Macierewiczu
- Powstaje pytanie, kto dzisiaj byłby ekipą Jarosława Kaczyńskiego - i czy negocjacje wyglądałyby tak, jak wyprawa Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza do Stanów Zjednoczonych, gdzie miała być uchwała Kongresu w sprawie Smoleńska, a skończyło się na uganianiu się za jednym kongresmenem - mówił z kolei koordynator programowy PO Radosław Sikorski, dawniej polityk PiS. Jak dodał, to "eurofobiczna frakcja" PiS pod wodzą Macierewicza uniemożliwiała prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu ratyfikację Traktatu z Lizbony.
Marcinkiewicz pytany, czy jego obecność na konferencji prasowej PO należy rozumieć jako walkę o to, aby PiS nie wygrało wyborów, odparł: "Nie wiem, czy ja walczę, ale na pewno staram się pomóc" - odparł. Dopytywany, w jakim charakterze bierze udział w konferencji PO, były premier odparł: "Jestem obywatelem polskim, mam na imię Kazimierz, na nazwisko Marcinkiewicz i mam prawo wspierać kogo tylko chcę. A jeśli jeszcze do tego lider opozycji mówi słowa nieprawdziwe, to wykorzystać okazję przyjaznej Platformy Obywatelskiej do tego, aby móc to sprostować - to chyba nie ma nic lepszego". Na pytanie, czy zamierza zasilić szeregi PO, odpowiedział, że "nie wybiera się do polityki".
Sikorski: mam dla Kaczyńskiego zadanie
Sikorski mówił, że cieszy się ze słów prezesa PiS, że on też chciałby współpracować z Jerzym Buzkiem i Januszem Lewandowskim w sprawie budżetu UE. - Tylko powstaje pytanie, czy on i jego ekipa byliby wiarygodni. PiS powtarza, że to rząd PiS wynegocjował obecny budżet, a my mówimy, że wynegocjował ten budżet premier Kazimierz Marcinkiewicz - oświadczył Sikorski.
Sikorski powiedział też, że zadaje Jarosławowi Kaczyńskiemu zadanie. Jak mówił, 2 października w Manchesterze będzie coroczna, programowa konferencja Partii Konserwatywnej, czyli głównego partnera PiS we frakcji PE Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy. - Jeśli Jarosław Kaczyński na poważnie traktuje swoje słowa o tym, że on też chce zawalczyć skutecznie o szanse dla Polski, o ambitny budżet dla UE, to proszę go jako minister spraw zagranicznych, żeby udał się do Manchesteru i pomógł premierowi Cameronowi, który ma poważne kłopoty w partii - dodał.
Jak mówił Sikorski, Cameron ma w partii frakcję, która nie tylko nie chce ambitnego budżetu UE, ale wręcz chce referendum na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. - To jest moment, w którym trzeba pomóc swoim parterom politycznym i pomóc Polsce, aby przekonać partię konserwatywną do ambitniejszego budżetu dla Unii Europejskiej - powiedział minister.
Saryusz-Wolski pisze do Kaczyńskiego
W tej sprawie list do Kaczyńskiego skierował też eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski. Zaapelował w nim do prezesa PiS o interwencję u brytyjskich konserwatystów w sprawie chęci redukcji budżetu UE oraz tego, że premier David Cameron nie zamierza przyjechać na szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie. "Zwracam się do Pana w dwóch niecierpiących zwłoki sprawach dotyczących Unii Europejskiej. Po pierwsze, brytyjski premier David Cameron, lider Partii Konserwatywnej, pozostającej w sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, nie zamierza przyjechać do Warszawy na szczyt Partnerstwa Wschodniego" - napisał eurodeputowany PO.
Zwrócił też uwagę, że w Partii Konserwatywnej "nasiliły się głosy kwestionujące solidarność unijną, w tym finansową i domagające się znacznej redukcji budżetu unijnego". "Ze zrozumiałych względów eskalacja eurosceptycznych poglądów najważniejszych partnerów politycznych PiS w Unii budzi poważne zaniepokojenie. W obydwu powyższych kwestiach bardzo cenna byłaby interwencja Pana Przewodniczącego u brytyjskich konserwatystów z frakcji EKR (Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - red.), a także u lidera torysów D. Camerona" - czytamy w liście.
"W tej chwili może Pan oddać prawdziwą przysługę Polsce przekonując swoich partnerów w Partii Konserwatywnej, aby zawrócili z niebezpiecznej dla Europy i Polski drogi. Wierzę, że Pana autorytet oraz bliskie kontakty z przywódcami brytyjskich konserwatystów pozwolą na szybką i skuteczną interwencję" - zwrócił się do Kaczyńskiego eurodeputowany PO.
Kaczyński: najpierw Tusk z Merkel
Kaczyński, pytany przez PAP o apele Sikorskiego i Saryusza-Wolskiego stwierdził, że wystąpi do brytyjskich konserwatystów, ale pod warunkiem, że najpierw premier Donald Tusk wpłynie na kanclerz Niemiec Angelę Merkel w sprawach, na których Polsce zależy. - Jeżeli pan Tusk wpłynie na to, żeby Niemcy wycofali się z tych wszystkich protestów wobec zwiększenia unijnego budżetu, a także poparli nasz postulat wyrównania dopłat do rolnictwa, a także odblokowali port w Świnoujściu, to ja wystąpię do brytyjskich konserwatystów - powiedział Kaczyński na konferencji prasowej w Bydgoszczy.
Zapewnił, że "wszystko zrobi", ale - jak zaznaczył - "niech najpierw pan Tusk, który tak przyjaźni się z panią Merkel, pokaże, że coś może". - Bo na razie to nie może nic - ocenił szef PiS.
zew, ps, PAP