"Skąd pan weźmie pieniądze panie ministrze?"
Lider Ruchu Palikota wyliczał, że w tym roku deklarowane dochody podatkowe mają wynieść 247 mld zł, a w przyszłym roku 264 mld zł. W jego opinii, jeśli porówna się wzrost dochodów podatkowych do dynamiki wzrostu gospodarki, to nie sposób wyjaśnić skąd wziął się ten wzrost dochodów. - Czy wzrosną jakieś podatki, czy PKB będzie z inflacją na tym samym poziomie? Nie, pan zapewnia, że większość podatków, poza akcyzą, nie wzrośnie. Jak więc wytłumaczyć ten wzrost, to jest kłamstwo - stwierdził Palikot.
- Ten budżet nie pokazuje żadnego mechanizmu na uruchomienie jakichkolwiek czynników wzrostu. W budżecie nie ma też śladu po jakichkolwiek reformach, poza zamrożeniem płac i podwyżce składki rentowej. Tego typu działania zrobiłby każdy, kto niespodziewanie wygrałby wybory. To minimalne ruchy stabilizujące. Ktoś, kto od czterech lat rządzi i wie, że w Polsce trzeba dokonać zmian i ma jakiś pomysł, przygotowałby inaczej wyglądający budżet - przekonywał lider Ruchu Palikota. W jego opinii projekt należałoby odrzucić w pierwszym czytaniu.
Rostowski: pan się myli
Minister finansów Jacek Rostowski odnosząc się do wypowiedzi Palikota powiedział, że poseł źle interpretuje wskaźniki, na jakich się on opiera. - Jeśli chodzi ogólnie o dochody podatkowe, to Komisja Europejska, która bardzo szczegółowo bada nasze prognozy, przewiduje, że dochody podatkowe będą wyższe, niż my zakładamy - przypomniał Rostowski. Szef resortu finansów odniósł się też do kwestii reform, których - według Palikota - brak w projekcie budżetu. - Reformy strukturalne zostały zakreślone przez premiera. W kolejnych miesiącach będziemy przedstawiali ustawy, które te reformy wcielą w życie - zapowiedział.
Czytaj więcej we Wprost.pl:
Rostowski: notowania Polski solidne jak skała. Trwa debata nad budżetemRosati: to sprawiedliwy budżet. Chroni najuboższych
PiS o budżecie: Polacy mają oszczędzać, żeby Bruksela była zadowolonaW budżecie brakuje 21,6 miliarda złotych
PAP, arb