Debata PiS. "Kryzys gospodarczy? Nie - cywilizacyjny"

Debata PiS. "Kryzys gospodarczy? Nie - cywilizacyjny"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W debacie organizowanej przez PiS biorą udział m.in. Andrzej Sadowski i prof. Ryszard Bugaj (fot. PAP/Radek Pietruszka)
- Nie ma obecnie światowego kryzysu gospodarczego, lecz kryzys europejskiego modelu socjalnego, którego nie da się już obronić - ocenił Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha podczas debaty ekonomicznej zorganizowanej przez PiS.

- Dzisiaj nie mamy kryzysu światowego, mamy kryzys wyłączenie naszego kręgu cywilizacyjnego, bo inne kraje Ameryki Łacińskiej czy Azji znakomicie się rozwijają. Mamy kryzys europejskiego modelu socjalnego, którego dzisiaj liderzy UE chcą bronić jak niepodległości i niestety nie da się go obronić w tym momencie - przekonywał Sadowski. Dodał, że w latach 90-tych ubiegłego wieku miał miejsce polski cud gospodarczy, który polegał na wspieraniu wolności gospodarczej i niskich podatkach, co zaowocowało olbrzymim rozwojem sektora małych i średnich firm, który stworzył 5-6 mln nowych miejsc pracy.

Sadowski mówił też, że dwucyfrowe bezrobocie jest nie do zniesienia przez kogokolwiek. Dodał, że warto przypomnieć, iż dzięki małym i średnim firmom bezrobocie w Polsce w końcu lat 90. zaczęło spadać i było już poniżej 10 proc. Dodał, że główną przyczyną wzrostu bezrobocia w Polsce był "gwałtowny wzrost opodatkowania pracy, dzięki wielkiej kapitałowej reformie emerytalnej".

Z kolei według ekonomisty Ryszarda Bugaja minione dwadzieścia lat było okresem dość przyzwoitego wzrostu gospodarki, podczas którego prawie wszyscy, zarówno bogaci jak i biedni, zyskiwali. - Dzisiaj stoimy przed innym problemem - że ktoś będzie musiał tracić. To jest wielkie wyzwanie dla klasy politycznej, jak dokonać tej redystrybucji - powiedział Bugaj. Dodał, że przez ostatnie dwadzieścia kilka lat w Polsce nie powstało ani jedno przedsiębiorstwo, które ma pozycję globalną w światowej gospodarce. - Polska jest coraz bardziej peryferią gospodarki niemieckiej ze wszystkimi tego konsekwencjami, przy spadającej konkurencyjności związanej z płacami, kosztami energii etc. - ocenił Bugaj.

PAP, arb