Szef rządu zaznaczył, że "przygniatająca większość ludzi, którzy korzystają z tych form, to ludzie, którzy dorabiają w ten sposób do 5 tys. zł rocznie". - To ludzie, którzy nie szukają wybiegu, sposobu, aby nie płacić tej daniny, tylko, którzy nie mają innej szansy na to, aby zarobić na nawet najbardziej skromne życie - podkreślił. I ostrzegł, że "masywna decyzja, jakaś nieostrożna ustawa, która takim mieczem utnie te możliwości, dotknie tych najsłabszych, tych najbardziej zaniepokojonych o swoje skromne zarobki".
- Dlatego jednoznacznie i twardo mówię, że nie będzie tego typu decyzji, nawet jeśli presja związków zawodowych będzie tutaj bardzo mocna - oświadczył Tusk. Zaznaczył, że potrzebę "ozusowienia" większości form zarabiania, które dzisiaj nie są obłożone takim składkami, bądź są nimi obłożone w części podnosi bardzo mocno m.in. Solidarność.Szef rządu stwierdził jednocześnie, że należy odbudować "elementarną sprawiedliwość" dotyczącą wysokości płaconych przez obywateli składek. Zaprosił posłów do debaty w tej sprawie. - Nie może być tak, że 5 mln Polaków płaci inne składki, niż wynika to z ich dochodów - mówił premier. Tusk podkreślił, że zdarza się, iż obywatele zarabiający pół miliona rocznie płacą "niższe składki niż salowa w szpitalu". - Do tej rozmowy, choćby jutro jestem gotowy: co zrobić, aby w przypadku składek odbudować elementarną sprawiedliwość - zadeklarował szef rządu. - Nie może być tak - przekonywał premier - że najmniej zarabiający biorą na siebie ciężar utrzymania systemu emerytalnego, a nieliczna, ale wpływowa grupa ludzi zamożnych, dlatego że znalazły się sposoby na unikanie oskładkowania, korzysta z luk, niepełnego prawa - dodał. I zapowiedział, że służby państwowe będą eliminowały zjawisko "nadużywania przez najzamożniejszych naszego skomplikowanego prawa".