Ekonomiści w USA ostrzegają, że agresywne ruchy administracji prezydenta Donalda Trumpa wobec Chin, odbiją się przede wszystkim na konsumentach. Mimo tego, że od kilku dni rynki nerwowo reagują na intensyfikację wojny handlowej między mocarstwami, prezydent Trump wydaje się wystarczająco zdeterminowany, aby te sygnały ignorować.
„Jutro upływa termin zakończenia negocjacji handlowych między USA a Chinami. Jeżeli się nie powiodą, USA wprowadzą cła na chiński import o wartości ok. 200 mld dolarów (ok. 40 proc. importu z Chin)”. – przypomina Ignacy Morawski, dyrektor Spotdata.
Dlaczego prezydent Trump prowokuje Chiny?
Analitycy Goldman Sachs oceniają, że prawdopodobieństwo wprowadzenia dodatkowych ceł przez USA jest bardzo wysokie. Dlaczego jednak prezydent Trump się na to zdecydował?
„Najprostsza odpowiedź jest następująca: bo może, bo nic złego amerykańskiej gospodarce się nie dzieje. Widać to na wykresie poniżej, na którym pokazuję dynamikę produkcji przemysłowej w USA na tle Chin i Niemiec. Pierwsze nowe cła w wojnie handlowej administracja Trumpa wprowadziła w styczniu 2018 r. Od tamtego momentu nastroje w przemyśle na świecie systematycznie się pogarszały, produkcja w wielu krajach zwalniała, ale nie w USA. Amerykańska gospodarka trzyma się wyjątkowo dobrze na tle świata”. – pisze Ignacy Morawski.
Ekonomiści ostrzegają
W ostatnim czasie pojawił się szereg opracowań, w których ekonomiści wyliczają straty, które poniesie amerykańska gospodarka na skutek nowych ceł. W jednym z nich wyliczono, że amerykańscy konsumenci przez wyższe ceny importu stracili ok. 17 mld dolarów. Kwota wydaje się ogromna, jednak w rzeczywistości jest to tylko 0,1 proc. amerykańskiej konsumpcji. Zjawisko jest więc marginalne i niemal nieodczuwalne przez konsumentów.
Czytaj też:
Ekonomista ostrzega przed wojną handlową między USA a Chinami. Może negatywnie wpłynąć na cały świat