Wychowała się pani we Włoszech, kolebce kolarskiej pasji. Jest pani siłą napędową największego polskiego wyścigu. Jak to wychowanie i polskie korzenie pomogły pani odnaleźć się i odnieść sukces w tak zdominowanym przez mężczyzn świecie, jak kolarstwo zawodowe?
Miałam dwa lata, gdy razem z rodzicami wyjechaliśmy do Włoch. Tata podpisał tam kontrakt i brał udział w wyścigach, więc można powiedzieć, że wychowałam się w środowisku kolarskim. Spędziłam we Włoszech 26 lat – tam dorastałam, tam też skończyłam studia. W 2008 roku przeprowadziłam się do Warszawy i rozpoczęłam pracę w firmie razem z tatą, w Lang Teamie. To włoskie doświadczenie miało ogromny wpływ na to, kim jestem zawodowo. We Włoszech kolarstwo jest sportem narodowym – wszyscy nim żyją. Od dziecka oglądałam wyścigi taty, więc chłonęłam tę pasję naturalnie. Dodatkowo to międzynarodowe wychowanie dało mi coś cennego – znajomość języka, otwartość na ludzi i kulturę, no i ogromną sieć kontaktów, które dziś pomagają w pracy przy Tour de Pologne.
Połączenie tych dwóch mentalności, włoskiej i polskiej, było dla pani pomocne czy stanowiło barierę?
Te mentalności są w gruncie rzeczy bardzo podobne – obie są otwarte, ciepłe i rodzinne. To sprawiło, że łatwo było mi się odnaleźć między tymi dwoma światami. Zresztą ta bliskość kultur objawiła się też w naszej pracy – w 2013 roku, podczas 70. edycji Tour de Pologne, zorganizowaliśmy dwa etapy we Włoszech, w regionie Trentino. Włochom bardzo zależało, by nasz narodowy wyścig pojawił się u nich – traktowali to nie tylko jako wydarzenie sportowe, ale też ogromną szansę na promocję regionu i rozwój turystyki. I to jest właśnie piękne w Tour de Pologne – ten wyścig to coś znacznie więcej niż sport. To platforma, dzięki której promujemy miasta, regiony i cały kraj.
Wspomniała pani o dużym zainteresowaniu kolarstwem we Włoszech. A jak to wygląda w Polsce?
W Polsce kolarstwo bardzo się rozwinęło w ostatnich latach, szczególnie wśród amatorów. Coraz więcej osób naprawdę kocha ten sport i lubi się ścigać. Widać to chociażby na imprezach, które organizujemy dla amatorów – mamy 2,5-3 tysiące zawodników. To już nie są osoby, które traktują kolarstwo tylko rekreacyjnie. Zwracają uwagę na sprzęt, ubiór, technikę jazdy – widać wyraźną profesjonalizację. To pokazuje, że polska scena kolarska rośnie w siłę.
Tour de Pologne to dla pani część rodzinnej historii. Jak to jest pracować z tatą, Czesławem Langiem, organizując największą kolarską imprezę w Polsce?
Tata jest wielkim wizjonerem, pozytywną i optymistyczną osobą. Rozmowy o pracy w domu to czasem wyzwanie, ale też zaleta. Dzięki temu nieraz jakieś pomysły rodzą się przypadkowo, przy stole, przy kolacji, i od razu są rozwijane.
Wspomniała pani, że jest przesiąknięta kolarskim światem...
Tak, bo to w mojej rodzinie jest po prostu gen kolarski. Mój dziadek się ścigał, tata się ścigał, mój mąż trochę się ścigał, jego tata i dziadek również. Kolarstwo towarzyszyło mi od zawsze.
To czemu pani nie poszła w zawodowstwo? Nie kusiło, żeby pójść w ślady bliskich?
Kiedy byłam młodsza, kolarstwo kobiece nie było tak rozwinięte. Poza tym miałam inne zainteresowania – skończyłam architekturę wnętrz i sztuka zawsze była mi bliska. Ale kolarstwo wciąż kochałam. Jeździłam na wszystkie wyścigi, kibicowałam i pomagałam przy organizacji Tour de Pologne.
W którym momencie uznała pani, że to, co robi, jest jej drogą zawodową?
Wiedziałam to zawsze. Od kiedy tata przejął organizację Tour de Pologne, wiedziałam, że pewnego dnia będziemy współpracować. Przełomowy dla mnie był rok 2008, kiedy przeprowadziłam się do Polski i zaczęłam pracę przy projekcie dla najmłodszych – Tour de Pologne Junior, który prowadzę do dziś. To projekt wyjątkowy, bo odbywa się też jako memoriał mojego dziadka, Mariana Więckowskiego. Dzieciaki czują emocje, widzą scenografię i dekoracje takie same jak na trasie „dorosłego” wyścigu. Dla mnie to jest niezwykle motywujące i daje dużą satysfakcję.
Polska jest jednym z nielicznych krajów, które mają zaszczyt organizować wyścig w prestiżowym kalendarzu UCI World Tour. Co oznacza dla kraju przynależność do tego cyklu zawodów i co jest największym wyzwaniem w utrzymaniu światowego poziomu organizacji?
Co roku to ogromne wyzwanie, bo trzeba utrzymać najwyższy poziom. Chodzi o przygotowanie trasy, zakwaterowanie, produkcję telewizyjną – wiele elementów, które Międzynarodowa Unia Kolarska ocenia w końcowym raporcie. Ten raport musi być jak najlepszy, żeby utrzymać wyścig w kalendarzu World Tour. To nie jest coś, co raz zdobyte utrzymuje się samo – trzeba cały czas pracować, udoskonalać każdy aspekt organizacji, by z roku na rok zaskakiwać zarówno kibiców, jak i światową czołówkę kolarzy.
Przylgnęła do Tour de Pologne łatka dość pechowego wyścigu. Jak zamierzacie to odczarować?
Ostatnie lata były dla nas rzeczywiście trudne. Pojawił się wypadek śmiertelny Bjorga Lambrechta, który nie był zależny od organizacji wyścigu, to była tragedia. Kolarstwo to wyścig i prędkość, a w każdym sporcie tego typu zdarzają się wypadki. Międzynarodowa Unia Kolarska pracuje nad poprawą bezpieczeństwa wyścigów. Istnieje komisja SAFER, w której uczestniczą organizatorzy, kolarze i reprezentanci drużyn. Spotykają się regularnie, aby opracowywać rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo. Na przykład na ostatnich Mistrzostwach Świata w Rwandzie przeprowadzono test transpondera lokalizatora GPS, który w przyszłości Międzynarodowa Unia Kolarska chciałaby wprowadzić regulaminowo, by w razie wypadku wiedzieć, gdzie znajduje się zawodnik.
Planujecie dodatkowe zabezpieczenia na Tour de Pologne?
Tak, wszystko, co Międzynarodowa Unia Kolarska zasugeruje, wprowadzamy w życie. Dodatkowo zmieniliśmy barierki – znaleźliśmy w Belgii nowe, większe, które lepiej amortyzują upadki zawodników. Bezpieczeństwo zawsze jest naszym priorytetem.
Była pani wiceprezesem Europejskiej Unii Kolarskiej i zasiada w gronie zarządzającym światowym kolarstwem. Co to oznacza dla pani?
To zaszczyt, bo daje możliwość realnego wpływu. Można pracować nad regulaminami, zmianami dotyczącymi bezpieczeństwa, sprzętu czy kalendarza wyścigów.
Jakie konkretne cele stawia sobie pani jako członkini Komitetu Zarządzającego UCI?
Cele wynikają głównie z Agendy 2030. Przede wszystkim chodzi o rozwój kobiecego kolarstwa, które z roku na rok rośnie, i to jest niezwykle satysfakcjonujące. Kolejnym celem jest globalizacja sportu – coraz więcej wyścigów i mistrzostw organizowanych jest w nowych regionach, jak choćby pierwsze mistrzostwa świata w Afryce.
Wspomniała pani już o rozwoju kobiecego kolarstwa. Co udało się już osiągnąć, a co jest w planach?
Kalendarz wyścigów dla kobiet został w ostatnich latach bardzo rozszerzony. Drużyny kobiece rozwinęły się tak, że praktycznie każda drużyna World Tour ma teraz własną ekipę kobiet. Wynagrodzenia dla zawodniczek zwiększyły się w ciągu ostatnich pięciu lat o ok. 120 proc. Gdzie jeszcze można popracować? Przy nagrodach. Wciąż są niższe niż w wyścigach męskich.
Przez te dwie dekady było jakieś wydarzenie, które szczególnie zapadło pani w pamięć podczas organizacji Tour de Pologne?
Na pewno wyjątkowe były etapy, które zorganizowaliśmy we Włoszech – to było coś zupełnie innego i niecodziennego. Poza tym w pamięć zapadły mi także piękne zwycięstwa polskich zawodników, jak Rafała Majki czy Michała Kwiatkowskiego. Takie chwile to prawdziwe święto narodowe.
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.

