Termin „Wojny AI” przywodzi nam na myśl liczne apokaliptyczne sceny, na przykład fabułę Terminatora czy Nie mam ust i muszę krzyczeć. Konflikt pomiędzy zaawansowanymi sztucznymi inteligencjami toczy się jednak tu i teraz – na froncie biznesowym.
Na ostatniej fali popularności ChatGPT AI do swoich produktów wprowadził Microsoft. W ślad za nim poszło Google, a to jedynie dwie największe z dziesiątek, jeśli nie setek spółek, które ścigają się obecnie o pozycję na zupełnie nowym rynku konwersacyjnych asystentów opartych o uczenie maszynowe.
Z doktorem Szymonem Wiercińskim, adiunktem w Katedrze Strategii Akademii Leona Koźmińskiego, rozmawiamy m.in. o tym, czy AI w Bingu może oznaczać koniec firmy Google.
Krzysztof Sobiepan, Wprost.pl: Czy da się podliczyć wszystkie czatboty AI, które pojawiły się na rynku w ostatnim czasie?
Dr Szymon Wierciński, ALK: Jest to zadanie praktycznie niewykonalne. Wszystkie duże firmy technologiczne pracują obecnie nad swoją wersją takiej technologii. Do tego działają tysiące globalnych startupów, które także pracują nad swoimi modelami AI – na rynku mamy modele takie jak Jasper, Stability AI, Anthropic. Wymieniać można długo.
Co więcej, nie wszystkie firmy publicznie mówią o tym, nad czym pracują. Określenie ogólnej liczby jest więc niezwykle trudnym zadaniem.
A jeśli chodzi o produkty głośne ostatnio w opinii publicznej? Microsoft ma ChatGPT zintegrowany w Bingu. Google niedawno ogłosiło AI Bard. Nawet chińska firma Baidu szykuje się do testów Ernie Bota.
ChatGPT jest obecnie jednym z najgłośniejszych i najbardziej rozpoznawalnych projektów. Nie powiedziałbym jednak, że był pierwszy na rynku ani nawet, że jest projektem Microsoftu. Musimy pamiętać, że system ten lata wcześniej rozwijała firma OpenAI, a gigant z Redmond wykupił ekskluzywne prawa do technologii dopiero w 2020 roku.
Warto też zaznaczyć, że rozchwytywane obecnie czatboty nie są zupełnie nowym pomysłem. OpenAI działa z ChatemGPT od bodajże 2015 roku. Google rozpoczęło swój projekt od tzw. dużych modeli językowych, rozwijanych w firmie od 2018 roku. Zanim powstał Ernie Bot Baidu pracowało nad modelem językowym Ernie.
Jeśli cofniemy się jeszcze dalej, to każdy popularny obecnie czatbot opiera się o rozwiązania uczenia maszynowego oraz sieciach neuronowych. Uczenie maszynowe jest unowocześnioną wersją algorytmów genetycznych. Sprowadza się do tego, że można wytrenować komputer do działania w określony sposób, ale bez udziału inteligencji człowieka i „ręcznej” optymalizacji.
Pierwsza możliwa do wytrenowania sieć neuronowa powstała zaś jeszcze w latach pięćdziesiątych. Co prawda miała zaledwie jeden węzeł, czyli „sztuczny neuron”, oraz umiała rozpoznawać obrazy jedynie na podstawowym poziomie.
Z powodu ograniczeń sprzętowych temat został odłożony na półkę na wiele dekad. Z czasem jednak moc obliczeniowa komputerów znacznie wzrosła. Po drugie, internet dostarczył ogromnej liczby danych, na których można było trenować m.in. modele językowe.
AI w systemie deep learning zostało niejako „wskrzeszone” przez Geoffrey'a Hintona, który w 2012 roku stworzył pierwszy działający model AI oparty o sieć neuronową. Obecnie mamy zaś warunki bardzo przyjazne rozwojowi sztucznej inteligencji. Sprawiły one, że modele AI rozkwitły i potrafią dziś dokonywać zjawiskowych rzeczy.
Wróćmy do tu i teraz. ChatGPT stał się tak popularny, bo w dość prosty sposób może z nim obcować przeciętny internauta. Czy to właśnie jego wiralowa popularność zapoczątkowała pewną kulę śniegową wśród firm technologicznych?
Można dość prosto prześledzić, że wysokie i utrzymujące się zainteresowanie internautów stało się jedną z przyczyn ostatniej fali ogłoszeń. Z wielką uwagą obserwowałem niedawne konferencje zarówno Microsoftu, jak i Google'a. Następowały praktycznie jedna po drugiej.
Moim zdaniem obecnie obserwujemy coś dużo większego niż zwykłe zainteresowanie i efekt kuli śniegowej. Na naszych oczach rozpoczęła się wojna AI.
Czytaj też:
ChatGPT ma „fajnego brata”. DAN nie ma filtra, użytkownicy go kochają