Teoretycznie bazy w Berdiańsku oraz Ługańsku były bezpieczne, gdyż znajdowały się poza zasięgiem artyleryjskich wyrzutni rakietowych M142 HIMARS oraz M270 MLRS wykorzystujących, od momentu dostaw, jedynie lżejszych pocisków M30A1/M31 kalibru 227 mm. To połączenie pozwalało na precyzyjne zwalczanie celów punktowych odległych od wyrzutni o około 90 km. Do ataków poza powyższą granicą Siły Zbrojne Ukrainy mogły korzystać wyłącznie z rakiet balistycznych Toczka (w większości zużytych w czasie walk w 2022 roku) oraz pocisków manewrujących Storm Shadow, które zostały dostarczone przez Wielką Brytanię oraz Francję. W tym drugim przypadku minusem jest niewielka liczba nosicieli, czyli samolotów uderzeniowych Su-24.
Ostatecznie październikowa noc przyniosła niespodziankę dla wszystkich obserwatorów wojny na Ukrainie, gdyż po raz pierwszy strona ukraińska wykorzystała broń, o którą zabiegano od miesięcy, czyli amerykańskie pociski balistyczne ATACMS (Army Tactical Missile System).
To, że użyto powyższego systemu uzbrojenia, stało się wiadome, po publikacjach zdjęć w mediach społecznościowych przez rosyjskich żołnierzy stacjonujących w rejonie obu ataków. Okazało się bowiem, że na terenie baz znaleziono amunicję kasetową M74, która stanowi ładunek bojowy jednej z wersji ATACMS. W kolejnych godzinach Rosjanie upublicznili zdjęcia sekcji napędowej pocisku z wyraźnymi oznaczeniami. Ich analiza wskazuje, że do ataku wykorzystano najstarszą wersję MGM-140A ATACMS, a same pociski wyprodukowano w październiku 1996 roku.
Powyższa odmiana ma zasięg 165 km, a układ naprowadzania bazuje na systemie bezwładnościowym (bez wsparcia GPS). Ładunek bojowy składa się z 950 sztuk amunicji kasetowej M74, która jest wyjątkowo skuteczna przeciwko celom „miękkim” – ludziom, nieopancerzonym pojazdom, lekkiej zabudowie. Innymi słowy – idealna broń na lotniska, centra logistyczne bądź zgrupowania żołnierzy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.