Artur Soboń: Jeśli w branży mieszkaniowej nie ma udziału państwa, to tracą na tym wszyscy

Artur Soboń: Jeśli w branży mieszkaniowej nie ma udziału państwa, to tracą na tym wszyscy

Zdają sobie Państwo sprawę, że do BIP-u zaglądają wyłącznie niezwykle zaangażowani społecznie mieszkańcy? Nie ma innego sposobu na poinformowanie obywateli?

Zdajemy sobie z tego sprawę, ale też nikt do tej pory nie zaproponował lepszego rozwiązania. Jeżeli taki sposób się znajdzie, to my z przyjemnością wpiszemy to do ustawy. W specustawie zawarliśmy zapis, że gminy powinny informować mieszkańców w sposób zwyczajowo przyjęty. To będzie się więc różniło w zależności od gminy. Większość poza BIP ma inne strony internetowe, w wielu działają bardzo prężnie lokalne media, lokalne portale internetowe czy profile w mediach społecznościowych. To samorządom powinno zależeć, żeby z tą informacją dotrzeć do mieszkańców i aby decyzja rady była dobrze przekonsultowana i nie budziła kontrowersji. To samorząd jest bowiem finalnie odpowiedzialny za to, czy taką zgodę wydać, czy nie. Jeśli radni mają wątpliwości co do takiej decyzji, to tym bardziej powinni konsultować się z mieszkańcami. Jeżeli są przesłanki, że trzeci, wprowadzony przez nas tryb uzyskania zgody na budowę, zastosowany został przez dewelopera tylko po to, aby działać wbrew planowi miejscowemu, to jest dla mnie jasne, że nawet gdy radni będą przychylni, to zdanie mieszkańców, jest tutaj najważniejsze. Nie wyobrażam sobie, żeby takie decyzje zapadały bez poszanowania głosu mieszkańców. Wiem jednak, że nawet wykładanie planów zagospodarowania nie gwarantuje udziału mieszkańców w procesie ich tworzenia. Jest to istotna słabość dzisiejszej polityki urbanistycznej i architektonicznej miast. Jeżeli można coś w tej kwestii poprawić, to jestem otwarty na propozycje.

Jestem przekonany, że duży udział mieszkańców jest też bardzo pożądany i korzystny dla inwestora. Deweloper ma bowiem prawo wiedzieć, czy dana inwestycja będzie możliwa do zrealizowania, czy będą przy niej problemy i proces decyzyjny będzie się przeciągał. Uczciwe dla wszystkich stron – mieszkańców, samorządu i inwestora, jest to, aby na samym początku powiedzieć, czy taka inwestycja będzie w ogóle możliwa do zrealizowania. Im większy katalog podmiotów, do których taka informacja trafi, tym dla nas lepiej.

Specustawa mieszkaniowa jest jednak tylko częścią większego mechanizmu – programu Mieszkanie Plus. Jak przebiega jeden z priorytetowych programów rządu? Jest się już czym pochwalić?

Sam pomysł na to, aby na poważnie zająć się polityką mieszkaniową, jest czymś przełomowym. Branża mieszkaniowa charakteryzuje się tym, że jeśli nie ma w niej udziału ze strony państwa, to tracą na tym wszyscy. Jeśli państwo zostawia to wyłącznie tak zwanej, niewidzialnej ręce rynku, odbija się to na konsumentach. Ta nieobecność państwa jest za to bardzo korzystna dla deweloperów. Decydując o liczbie sprzedawanych mieszkań, sterują de facto rynkiem. Do nich należy również decyzja co do marż, które nakładają na ceny mieszkań. Państwo dziś, poprzez takie narzędzia jak specustawa mieszkaniowa, ustawa o dopłatach do najmu czy nowelizacja ustawy o Krajowym Zasobie Nieruchomości może angażować się pośrednio w ten rynek.

Jest szereg zasobów, które państwo posiada, co pozwala na uczestnictwo w rynku. Możemy np. zaproponować tańsze, dobrze zlokalizowane grunty, które są niepotrzebne kolei, poczcie, czy innym spółkom Skarbu Państwa, a mogą być wykorzystane pod budownictwo mieszkaniowe. Państwo jest także w stanie pożyczyć kapitał taniej niż bank. Trzeba pamiętać, że nie każdy obywatel ma zdolność kredytową, która pozwoli mu zaciągnąć takie zobowiązanie w banku. Możemy ogłaszać konkursy na koncepcje urbanistyczno-architektoniczne i realizować je na zasadach rynkowych, ale jednocześnie tak, aby zapewnić wszystkie, niezbędne funkcje. Możemy też odciągnąć ryzyka, które spoczywają na obywatelu. Jedynym obowiązkiem mieszkańca będzie zapłata za czynsz. Przy dużej skali potrzeb, moim zdaniem tylko państwo jest w stanie taniej kupować materiały budowlane, czy taniej budować wprowadzając elementy prefabrykacji.

Dziś jesteśmy w sytuacji, w której najwięksi deweloperzy w Polsce sprzedają po ponad trzy tysiące mieszkań rocznie na jedną firmę. Jeśli my wypracujemy mechanizm, dzięki któremu, państwo będzie dokładało kilkanaście, a w dłuższym okresie, kilkadziesiąt tysięcy mieszkań rocznie, to wpłynie to pozytywnie na cały rynek. Trzeba pamiętać, że wszystkie rozwiązania zaproponowane w programie Mieszkanie Plus są otwarte dla całego rynku. Nie powiedzieliśmy, że od dziś, państwo jest operatorem i budowniczym mieszkań, ale, że państwo uruchamia wszystkie zasoby, które posiada, żeby tych mieszkań powstawało więcej.

Ilu mieszkań brakuje?

Z wyliczeń wynika, że obecnie na rynku brakuje 2,5 mln mieszkań. Jeśli w ciągu najbliższej dekady powstanie 1,5 mln (rocznie buduje się około 150 tys.), to jeśli chcielibyśmy dobudować brakujący milion przez kolejne 10 lat, to potrzebujemy zainwestować ponad 300 mld zł. Wyjęcie takiej kwoty z budżetu jest oczywiście absolutnie niemożliwe. Możliwe jest jednak, aby państwo stało się bardzo aktywnie na rynku mieszkaniowym, co wpłynie na poprawę konkurencji i potencjalny spadek cen.

Zależy nam, aby program mieszkaniowy nie był traktowany wyłącznie jako program społeczny, ale także jako program inwestycyjny. Nie jest to program wyłącznie dla osób, które dostaną wymarzone mieszkania, ale także dla inwestorów. Oczywiście mamy przeznaczone 6 mld złotych w BGK, na budowę mieszkań komunalnych dla najbardziej potrzebujących. To jest wymiar społeczny, a Mieszkanie Plus ma także wymiar inwestycyjny. Sukcesem będzie, jeśli każdy, niezależnie od poglądów, potraktuje go jako wspólny program, który ma łączyć.