Strach przed Sinn Féin może skończyć się wojną handlową między Unią a Wielką Brytanią

Strach przed Sinn Féin może skończyć się wojną handlową między Unią a Wielką Brytanią

Port w Dover
Port w Dover Źródło: Shutterstock / Kelvin Atkins
Boris Johnson od początku traktuje protokół północnoirlandzki, na podstawie którego Irlandia Północna pozostaje częścią jednolitego rynku handlowego UE, traktuje jako zło konieczne. Po tym, jak wybory w Irlandii Północnej wygrała dążąca do zjednoczenia partia Sinn Féin, Londyn zaczął robić nerwowe ruchy.

Przegrane przez unionistów wybory parlamentarne w Irlandii Północnej skutkują tym, że rząd Borisa Johnsona sugeruje możliwość unieważnienia zobowiązań w zakresie handlu z Irlandią Północną. Manewrowanie przy protokole północnoirlandzkim, na podstawie którego Irlandia Północna pozostała handlowo w Unii Europejskiej, może jednak doprowadzić do potężnego spięcia z Brukselą, a w najgorszym razie – wojny handlowej.

Irlandia Północna pozostała na jednolitym rynku handlowym UE

Porozumienie regulujące handel między Republiką Irlandii (kraj Unii Europejskiej) a Irlandią Północną (wchodzi w skład Zjednoczonego Królestwa) było jednym z najtrudniejszych porozumień, jakie Wielka Brytania wynegocjowała wychodząc z Unii Europejskiej. W protokole północnoirlandzkim zadekretowano, że chociaż Irlandia Północna pozostaje w granicach Wielkiej Brytanii, to pozostała na jednolitym rynku UE w zakresie obrotu towarami. Tym samym podlega pod unijne prawo, którego interpretacją zajmuje się TSUE. Trybunał nie ma natomiast żadnej kontroli nad prawodawstwem pozostałych państw tworzących Wielką Brytanię (Anglią, Szkocją i Walią), co prowadzi do dużego dysonansu i może być zarzewiem konfliktów.

Taka nietypowa konstrukcja, w której Irlandia Północna pozostaje pod pewnymi względami w UE, była konieczna, by nie wzniecać na nowo sporów między Irlandczykami z obu państw. W myśl porozumienia wielkopiątkowego z 1998 r. granica między Irlandią a Irlandią Północną musi pozostać otwarta, tak więc nie było możliwości wprowadzenia granicy Unii Europejskiej, przez którą mogą przejeżdżać wyłącznie towary spełniające wymogi procedur unijnych.

Zgniły kompromis północnoirlandzki

Choć w lipcu 2019 roku Wielka Brytania zgodziła się na prymat Trybunału nad obrotem towarów w Irlandii Północnej, od początku było jasne, że traktuje to jako zgniły kompromis, którego utrzymanie na dłuższą metę nie będzie możliwe. Już w lipcu 2021 roku ministrowie rządu Borisa Johnsona przekonywali, że zgodzili się na częściowe wyjęcie handlu w Irlandii Północnej spod swojej gestii wyłącznie ze względu na „bardzo szczególne okoliczności” negocjacji protokołu. Skoro te okoliczności się skończyły, to w ocenie rządu konieczna jest renegocjacja protokołu i ustanowienie nad nim niezależnego arbitrażu.

Rząd Johnsona od miesięcy zapowiada renegocjacje protokołu, a nawet grozi jego zerwaniem. Bruksela uległa temu szantażowi i zgodziła się na wznowienie negocjacji. W rozmowach trudno jednak znaleźć wspólne punkty: Unia Europejska chce chronić integralność jednolitego rynku UE, a Londyn chce, aby towary produkowane w Anglii czy Walii bez problemów trafiały na rynek północnoirlandzki. Bruksela nie chce słyszeć o tym, że statki z Liverpoolu czy Manchesteru mogłyby bez dodatkowych procedur wpływać do portów w Irlandii Północnej i wprowadzać na tamtejszy rynek towary wyprodukowane poza Unią Europejską. A dlaczego możliwość ich swobodnego wprowadzania jest tak ważna z punktu widzenia Londynu? To proste: skoro Irlandia i Irlandia Północna pozostają w Unii, to odbiorcom z północy łatwiej jest zamówić towary bezpośrednio od sąsiadów z południa niż od firm z kraju rządzonego przez Elżbietę II.

Strach przed Sinn Féin

Uderza to w dostawców z Walii, Szkocji i Anglii, a zbliżenie handlowe między Dublinem i Belfastem nieco niepokoi władze w Londynie. Scenariuszem, na który Wielka Brytania na pewno się nie zgodzi bez walki, jest zjednoczenie Irlandii. Na ten moment się na to nie zanosi, ale kropla drąży skałę i w którymś momencie Irlandczycy mogą dojść do wniosku, że łatwiej będzie się im żyło w jednym państwie. Można to rozpatrywać w kategoriach science fiction, ale zwycięstwo republikańskiej Sinn Féin, której postulatem jest odłączenie się od Wielkiej Brytanii i zjednoczenie z Republiką Irlandii, może być pierwszym do tego krokiem. Władze w Londynie doskonale zdają sobie sprawę, że Sinn Fein może zorganizować referendum, w którym ludność Irlandii Północnej mogłaby – zgodnie z porozumieniem wielkopiątkowym – zwykłą większością opowiedzieć się za odłączeniem od Korony i przyłączeniem do republiki ze stolicą w Dublinie.

Gdy kilka dni temu ogłoszono wyniki wyborów w Irlandii Północnej, brytyjskie (i nie tylko one) media pisały o tym, co właśnie stało się przy urnach, w kontekście politycznego trzęsienia ziemi i zastanawiały się, jak zareaguje Boris Johnson. Czy Londyn naprawdę jest gotów wypowiedzieć protokół północnoirlandzki? Więcej na ten temat możemy się dowiedzieć jeszcze dziś: media brytyjskie donoszą, że po południu premier może podać więcej szczegółów na temat możliwych scenariuszy działań.

Oliwy do ognia dodała brytyjska minister Liz Truss, która daje do zrozumienia, że powstał już projekt ustawy, który jednostronnie unieważnia poważną część protokołu północnoirlandzkiego.

Czytaj też:
W Irlandii kryzys w nieruchomościach trwa od lat. Rząd sypnie 20 mld euro, by go rozwiązać

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl