- W praktyce to oznacza, że szkoleniowcem może zostać sportowiec na poziomie juniora, osoba, która skończyła 18 lat, ale faktycznie nie zasmakowała sportu na poziomie seniorskim - powiedział przewodniczący rady uczelnianej samorządu studenckiego AWF Marcin Dobrzański podczas konferencji prasowej. Jego zdaniem, wprowadzenie ustawy w takim projekcie może przynieść wiele szkody w procesie szkoleniowym.
- Na przykład pracą z dziećmi zajmują się z reguły ludzie młodzi, którzy dopiero zdobywają doświadczenie. Jeżeli te zajęcia będą prowadzić niewłaściwie, może to skończyć się dużymi konsekwencjami - kłopotami zdrowotnymi, wadami postawy, która nieprzygotowana osoba nie będzie w stanie w żaden sposób skorygować. Wśród młodych osób uprawiających sport może pojawić się przeświadczenie, że po co im studia i męczenie się przez pięć lat, skoro mogą od razu zostać trenerem. I pewność, że też sobie świetnie poradzą - podkreślił.
Dobrzański dodał, że ich sprzeciw w pełni podzielają wykładowcy i władze AWF, a także środowiska studenckie innych uczelni sportowych w Polsce. Także sami trenerzy apelują o zmianę projektu ustawy. - Ministerstwo uważa, że jakość usług zweryfikuje rynek. Na ocenę pracy trenera potrzeba jednak kilku lat, a w tym czasie może on wyrządzić krzywdę przyszłym sportowcom - zaznaczył Dobrzański.
Zauważa on jednak pewne pozytywne elementy projektu ustawy deregulacji trenera sportu. Dzięki niemu najwybitniejsi sportowcy, specjaliści w swojej dyscyplinie, będą mogli zająć się pracą szkoleniową bez konieczności ukończenia odpowiednich studiów. - Z tym się zgadzamy, przy czym wybitny zawodnik po zakończeniu kariery przeszedłby egzamin, podczas którego zostałaby zweryfikowana jego wiedza. Tę kwestię powinno się powierzyć związkom sportowym, które same określiłyby zasady takich egzaminów - wyjaśnił Dobrzański.
is, PAP