Artykuł sponsorowany

Serwując Indie

W menu restauracji Namaste India znajduje się 147 pozycji
W menu restauracji Namaste India znajduje się 147 pozycji Źródło:Materiały prasowe
Minęło 15 lat, od kiedy Ashok Mannani serwuje specjały kuchni indyjskiej Polakom. Na tym nie kończą się jednak jego chęci do promowania Indii nad Wisłą.

W samym centrum Warszawy, w niedalekiej odległości od Novotelu, idąc ulicą Nowogrodzką, zaraz przy numerze 15 można natrafić na lokal z charakterystyczną, koszową markizę w kolorach indyjskiej flagi. To właśnie tam od lat działa Namaste India, jedna z przodujących restauracji z kuchnią indyjską w Polsce.

Nazwa nie jest przypadkowa, „namaste” po indyjsku to tradycyjne pozdrowienie w hindi i restauracja w ten sposób już na wstępie wita gości. Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy Ashok Mannani, założyciel i właściciel Namaste India, postanowił postawić pierwsze kroki w restauracyjnym biznesie. Jak sam opowiada: – Na początku mieliśmy do dyspozycji tylko 20 metrów kwadratowych do dyspozycji, stały dwa stoliki, było skromnie.

Od tego czasu restauracja się rozrosła, bo jak mówi Mannani, teraz to blisko 250 metrów, a w lokalu zmieści się o wiele więcej gości, bo po dwóch stolikach zostało tylko wspomnienie trudnych początków – teraz jest ich ponad 20. Każdy, kto wstąpi do Namaste India (oczywiście, może też zamówić dania do domu), znajdzie coś dla siebie – karta liczy 147 pozycji, a wśród nich są sałatki, zupy, indyjskie przekąski i dania główne. Wszystko w smakach z dalekiego orientu, z przyprawami, których w Polsce nie znaliśmy przez długie lata.

Wśród nich nie zabrakło oczywiście dań dla wegetarian i wegan, ale też fanów ostrych dań (trzy poziomy ostrości pozwolą się sprawdzić tym, którym zależy, by ich dania były przede wszystkim pikantne). To też okazja do eksperymentowania. Nie znałeś takich określeń jak tandoori, paneer, rasam, aloo brzmią może i obco, ale i kusząc. Spróbuj różnych odmian dań np. z ziemniaków, w wersjach, na które dotychczas w Polsce nikt nie wpadł.

Trzy smaki Indii

Mannani wspomina, że ma trzy dania, które szczególnie poleca klientom, a to dlatego, że kojarzą mu się z rodzinnymi stronami. Choć zaznacza przy tym, że kuchnia w Namaste India pochodzi z południa jego kraju. Niespodziewanie w jednej ulubionych potraw można znaleźć składnik, który jest znany dobrze Polakom, więc choć tak wiele dzieli obie kuchnie, to jest też przestrzeń, w których się przenikają.

– Są takie trzy potrawy, które w zasadzie można potraktować jako zestaw obiadowy, szczególnie je lubię, kojarzą się z domem. To samosa, czyli pierożki z ziemniakami i groszkiem, oczywiście butter chicken, kurczak w sosie pomidorowym, a do tego deserowe mango lassi – opowiada założyciel Namaste India.

Jak w każdej tak charakterystycznej kuchni kluczowe są przyprawy – te do restauracji docierają z Indii, choć najpierw muszą odbyć długą drogę. Z Indii do Wielkiej Brytanii, a potem do Polski. – One są niepowtarzalne, nie spotkałem się z nimi w polskiej, tradycyjnej kuchni – dopowiada Mannani.

Pod numerem 15. na Nowogrodzkiej mieści się nie tylko restauracja, ale też India International Foundation, którą także zakładał Ashok Mannani. Bo jak się okazuje, chce pokazywać swoją kulturę nie tylko poprzez gastronomię, ale również promować ją na inne sposoby. Pandemia trochę pokrzyżowała plany fundacji, ale ta nadal działa i pokazuje kulturę Indii – przede wszystkim w Warszawie. – Działamy od pięciu lat, głównie w stolicy, ale wyjeżdżaliśmy też z naszymi pokazami, projektami, do Wrocławia. Ostatnio udało nam się zorganizować wspólne świętowanie Diwali, to hinduistyczne święto światła – mówi.

Pięć lat działalności fundacji, piętnaście lat restauracji – czy coś zdaniem Ashoka Mannaniego stanowiło ogromne wyzwanie? Właściciel nie ukrywa i mówi wprost: – Nie było gorszego okresu jak ten pandemiczny, nigdy nie było podobnej sytuacji, musieliśmy ograniczyć swoją działalność. Czekamy na powrót do normalności, byśmy znów mogli pokazywać Polakom to, co w Indiach najpiękniejsze, no i najsmaczniejsze.