Umarł Merkozy, niech żyje Mertusk. Amerykański dziennik „Wall Street Journal” sugeruje, że konserwatywna niemiecka kanclerz nie będzie w stanie porozumieć się z socjalistycznym prezydentem Francji François Hollande’em. Nowego sojusznika Merkel gazeta upatruje w polskim premierze. Opowiadanie się we wszystkim za Berlinem nie jest dobre dla Polski komentuje dla Businesstoday.pl eurodeputowany PJN, politolog Marek Migalski.
Hanna Rybarska: Czy powstanie duetu Mertusk można brać na poważnie?
Marek Migalski: Uważam to za dziennikarską zabawę w tworzenie politycznych układanek i atrakcyjnych zbitek językowych. Na pewno takie spekulacje poprawią samopoczucie części Polaków i samego Donalda Tuska. Jednak mówiąc poważnie, polski premier nie ma żadnych szans, by zastąpić Angeli Merkel w roli sojusznika poprzedniego prezydenta Francji. Powód jest oczywisty: zbyt duża dysproporcja między siłą gospodarczą Polski i Niemiec. Z żalem, ale trzeba pogodzić się z faktem, że Polska nie jest w stanie odgrywać w Unii Europejskiej roli Francji. Kanclerz Merkel nie będzie się wiązać mniej lub bardziej formalnym układem z premierem kraju, który jest bardziej klientem niż partnerem Berlina.
Premier polskiego rządu do niczego nie może jej się przydać?
Może się przydać i wielokrotnie się przydawał, ale jako jeden z akolitów Berlina. Partner, którego się do pewnych spraw zaprasza, ale nie konsultuje się z nim najważniejszych decyzji w sprawach europejskich.
Nowy prezydent Francji stoi w opozycji do kanclerz Niemiec w najważniejszych sprawach dotyczących polityki antykryzysowej. W dodatku jego poglądy zyskują coraz większy posłuch w Brukseli. Po której stronie powinien się opowiedzieć polski rząd?
Na to pytanie bardzo trudno krótko odpowiedzieć. W pewnych sprawach, np. zwiększenia budżetu UE, powinniśmy popierać Hollande’a, ale np. w sprawie ujednolicenia stawek podatkowych powinniśmy popierać Niemcy, jeśli nadal będą temu przeciwne.
Dla aktywnego gracza, jakim w UE powinna być Polska, rozbicie duetu Merkozy jest dużą szansą. Układ Niemcy?Francja był dotąd siłą, której nie była w stanie przeciwstawić się jakakolwiek inna koalicja. Teraz otwiera się możliwość wchodzenia w różne układy zawierane ad hoc, aby wspierać polskie interesy narodowe.
Czy obecny rząd potrafi wykorzystać tę szansę?
Obawiam się, że nie. Deklaracja ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, że Polska we wszystkim będzie wspierać Niemcy, jest dowodem na to, że administracja nie jest gotowa, aby rozpocząć tę polityczną grę na wielu fortepianach. Powinniśmy być otwarci na wszelkie możliwe konfiguracje, pod warunkiem że one są dobre dla Polski. Trwanie przy Niemcach w każdej sytuacji nie jest dobre.
Marek Migalski: Uważam to za dziennikarską zabawę w tworzenie politycznych układanek i atrakcyjnych zbitek językowych. Na pewno takie spekulacje poprawią samopoczucie części Polaków i samego Donalda Tuska. Jednak mówiąc poważnie, polski premier nie ma żadnych szans, by zastąpić Angeli Merkel w roli sojusznika poprzedniego prezydenta Francji. Powód jest oczywisty: zbyt duża dysproporcja między siłą gospodarczą Polski i Niemiec. Z żalem, ale trzeba pogodzić się z faktem, że Polska nie jest w stanie odgrywać w Unii Europejskiej roli Francji. Kanclerz Merkel nie będzie się wiązać mniej lub bardziej formalnym układem z premierem kraju, który jest bardziej klientem niż partnerem Berlina.
Premier polskiego rządu do niczego nie może jej się przydać?
Może się przydać i wielokrotnie się przydawał, ale jako jeden z akolitów Berlina. Partner, którego się do pewnych spraw zaprasza, ale nie konsultuje się z nim najważniejszych decyzji w sprawach europejskich.
Nowy prezydent Francji stoi w opozycji do kanclerz Niemiec w najważniejszych sprawach dotyczących polityki antykryzysowej. W dodatku jego poglądy zyskują coraz większy posłuch w Brukseli. Po której stronie powinien się opowiedzieć polski rząd?
Na to pytanie bardzo trudno krótko odpowiedzieć. W pewnych sprawach, np. zwiększenia budżetu UE, powinniśmy popierać Hollande’a, ale np. w sprawie ujednolicenia stawek podatkowych powinniśmy popierać Niemcy, jeśli nadal będą temu przeciwne.
Dla aktywnego gracza, jakim w UE powinna być Polska, rozbicie duetu Merkozy jest dużą szansą. Układ Niemcy?Francja był dotąd siłą, której nie była w stanie przeciwstawić się jakakolwiek inna koalicja. Teraz otwiera się możliwość wchodzenia w różne układy zawierane ad hoc, aby wspierać polskie interesy narodowe.
Czy obecny rząd potrafi wykorzystać tę szansę?
Obawiam się, że nie. Deklaracja ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, że Polska we wszystkim będzie wspierać Niemcy, jest dowodem na to, że administracja nie jest gotowa, aby rozpocząć tę polityczną grę na wielu fortepianach. Powinniśmy być otwarci na wszelkie możliwe konfiguracje, pod warunkiem że one są dobre dla Polski. Trwanie przy Niemcach w każdej sytuacji nie jest dobre.