WeWork, czyli dynamicznie rozwijający się operator przestrzeni co-workingowych, ma duże problemy. Firma planowała zadebiutować w tym roku na giełdzie. Firma, która po pierwszych rundach inwestycyjnych wyceniona została na 47 mld dolarów, obecnie jest warta niecałą połowę. WeWork najpierw zdecydował się na obniżenie celu IPO z 40 do 20 mld dolarów, a następnie zawiesił giełdowy debiut. Wcześniej zapowiadano, że wraz z Uberem, będzie to najgłośniejsze IPO w 2019 roku.
Kłopoty wizerunkowe
Jedną z przyczyn kłopotów z wejściem na giełdę są artykuły, które ukazały się w amerykańskiej prasie. Wall Street Journal w ostry sposób opisał sylwetkę prezesa firmy Adama Neumanna. Dziennikarze WSJ twierdzą, że Neumann słynie z megalomanii. Miał mówić, że powinien zostać prezydentem świata i marzy mu się wieczne życie. Na wizerunku prezesa odbił się także opisany przez gazetę incydent, do którego miało dojść na pokładzie jednego z międzynarodowych lotów. Prezes WeWorka miał pozostawić w samolocie pudełko z marihuaną w obawie przed oskarżeniem o przemyt. Na zachwianie wizerunku firmy wpłynęły także informacje o kontrowersyjnych sposobach zarządzania personelem.
Wrażliwy na recesję
Jak twierdzą eksperci, WeWork może mieć także problem z przetrwaniem nachodzącej recesji. Wszystko przez nietypowy model biznesowy, według którego prowadzona jest firma. Przede wszystkim chodzi o fakt, że jest ona promowana jako połączenie start-upu technologicznego i operatora biur. Jak uważają eksperci, tak na prawdę jest jednak firmą z sektora nieruchomości, która zarządza biurami.
Czytaj też:
WeWork wynajmie ponad jedną czwartą Cental Point w ścisłym centrum Warszawy. Ekspansja firmy trwa