Wojna się skończy, trzeba będzie handlować z Rosją – uważa niemiecki polityk

Wojna się skończy, trzeba będzie handlować z Rosją – uważa niemiecki polityk

Michael Kretschmer
Michael Kretschmer Źródło:Newspix.pl / Emmanuele Contini/NurPhoto
Premier Saksonii Michael Kretschmer powiedział, że „nie ma żadnego powodu, który usprawiedliwiałby rosyjski atak” na Ukrainę, ale „Rosja pozostanie sąsiadem UE", dlatego trzeba będzie z nią handlować.

– Wojna nigdy nie kończy się na polu bitwy, zawsze kończy się przy stole negocjacyjnym – powiedział premier Saksonii Michael Kretschmer. Przekonywał, że skoro „Rosja pozostanie sąsiadem UE”, to po zakończeniu wojny trzeba będzie z nią handlować.

Zastrzegł przy tym, że nie znajduje usprawiedliwienia dla wojny i jest przekonany, że Ukraina musi być wspierana.

Premier Saksonii apelował o „zamrożenie konfliktu”

Większość niemieckich polityków od chwili wybuchu wojny w Ukrainie nie umie jednoznacznie potępić działań Rosji albo nawet daje do zrozumienia, że Ukraina powinna zmierzać do zawarcia pokoju, by oszczędzić europejską gospodarkę.

Słowa Kretschmera wpisują się w ten chór, nie po raz pierwszy zresztą wyraził sympatię wobec Rosji. W lipcu zaapelował o jak najszybsze „zamrożenie” wojny na Ukrainie. Tłumaczył, że przedłużająca się wojna to ryzyko „utraty siły ekonomicznej”. Wypowiedź wywołała oburzenie zarówno polityków CDU, czyli partii Kretschmera. Dziennik „Welt” przytoczał wypowiedź Jamili Schaefer z Zielonych, która oceniła, że wypowiedź Kretschmera świadczy o „niebezpiecznej ignorancji” i szkodzi reputacji Niemiec. – Zamrożenie wojny od 2014 roku spowodowało tysiące ofiar wśród cywilów. Powinniśmy więc uczyć się na błędach z przeszłości, zamiast je powtarzać — zaznaczyła.

Sprawę skomentował również na Twitterze odwołany ze stanowiska ambasadora Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk. „Ukraińcy postulują, by włożył Pan głowę do zamrażarki, by zamrozić swoje gorące fantazje o Rosji. To Pańskie wieczne zabieganie o względy zbrodniarza wojennego Putina jest obrzydliwe” – napisał.

Kanclerz Olaf Scholz spotkał się z chińskim przywódcą. Krytyka za „business as usual”

W mijającym tygodniu z wizytą do Chin udał się niemiecki kanclerz Olaf Scholz. Była to pierwsza wizyta przywódcy z grupy państw G7 od trzech lat. W Pekinie spotkał się z Xi Jinpingiem.

Kanclerz Niemiec powiedział dziennikarzom, że „tego typu dwustronne spotkania są niezwykle potrzebne w ciężkich czasach wojny w Ukrainie oraz w momencie, gdy Rosja chce zagrozić światowemu porządkowi”. Słowa niemieckiego polityka o „konieczności współpracy ze względu na światowy pokój” były szeroko cytowane przez chińskie media.

Rozmowy w trakcie jednodniowej wizyty dotyczyły kwestii gospodarczych, ale i tak spotkanie kanclerza z przywódcą państwa, które nie potępiło działań Rosji i prowadzi z nią normalne interesy, wywołało krytykę. Dziennikarze oskarżyli kanclerza o przedkładanie własnych interesów gospodarczych nad prawa człowieka i jedność Zachodu. Niemieckie media zwracają uwagę na niefortunny termin podróży – zorganizowano ją w czasie wojny w Ukrainie, której Pekin oficjalnie nie potępił, a także zaledwie kilka dni po zjeździe Komunistycznej Partii Chin. W trakcie partyjnego spotkania Xi Jinping umocnił swoją autokratyczną władzę. O odwołanie wizyty apelowali m.in. chińscy dysydenci i Światowy Kongres Ujgurów.

Odpowiadając na zarzuty Olaf Scholz stwierdził, że Zachód musi wypracować nowy sposób postępowania z Chinami. – Pekin się zmienia. To nie jest to samo państwo co 5 czy 10 lat temu. Wiadomo, że jeśli Chiny się zmieniają, to nasze kontakty z Chinami również muszą się zmienić – tłumaczył polityk zapewniając, że w dwustronnych rozmowach nie można unikać trudnych tematów dotyczących m.in. poszanowania swobód obywatelskich i praw mniejszości np. w Xinjiangu.

Czytaj też:
Burza po słowach niemieckiego polityka. Wzywał do „zamrożenia” wojny na Ukrainie
Czytaj też:
Oburzenie po wizycie Scholza w Chinach. „Business as usual”