Polska waluta osłabiła się wczoraj do poziomów, jakich nie widzieliśmy od końca zeszłego roku. Natomiast dolar przebił wysokie poziomy ze stycznia i jest obecnie najdroższy od połowy 2009 r.
? Niepokój w strefie euro sprzyja skupowaniu przez inwestorów dolarów i wycofywaniu się z Europy ? komentuje Anna Kozłowska z EasyForex Trading. Jej zdaniem trzeba się przygotować, że spadki na rynku eurodolara w dalszym ciągu będą wpływać na osłabienie naszej rodzimej waluty.
Na początku wczorajszego dnia za dolara trzeba było płacić 3,48 zł. Po południu dolar kosztował już 3,54 zł. W ciągu kilku godzin podrożał więc aż o 6 gr. Podobnie zachowywały się inne waluty. Kurs euro wzrósł wczoraj z 4,35 zł rano do 4,4 zł wieczorem, a frank szwajcarski z 3,62 zł do 3,66 zł.
Zdaniem części analityków wczorajsze nagłe wzrosty to jednak efekt nie tylko niepewności co do dalszych losów Grecji i innych zagrożonych upadkiem państw eurolandu, ale także działalności spekulantów, którzy postanowili wykorzystać ten moment, by zarobić.
Narodowy Bank Polski wczoraj ze spokojem obserwował sytuację. Jego przedstawiciele kilka dni temu zapowiadali jednak, że jeśli osłabienie złotego będzie zbyt duże, bank centralny nie wyklucza interwencji na rynku. Kiedy kursy walut szalały tak ostatnio pod koniec zeszłego roku, właśnie interwencje NBP nieco uspokoiły sytuację.
Bank centralny przygląda się jej tym bardziej wnikliwie, że droższy dolar czy euro to nie tylko korzyści dla eksporterów, którzy otrzymają za swoje towary wysyłane za granicę więcej złotówek. W Polsce to groźba coraz silniejszego nakręcania się spirali inflacji, co z kolei może zaowocować kolejną podwyżką stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Słaby złoty bowiem to np. droższe paliwa, co z kolei przekłada się na wyższe ceny wszystkich innych towarów. Kilka dni temu członek RPP Jerzy Hausner sugerował już, że rada będzie rozważać kolejne podwyżki. To, czy do nich rzeczywiście dojdzie, w znacznym stopniu zależy od rozwoju sytuacji na rynku.
Dla wielu Polaków droższe waluty to również wyższe raty kredytów hipotecznych w nich zaciągniętych, droższe wyjazdy zagraniczne w wakacje oraz wzrost cen zagranicznych towarów w sklepach.
Analitycy prognozują, że uspokojenia sytuacji i umocnienia złotego spodziewać się można dopiero po tym, jak rozjaśni się sytuacja w Grecji i strefie euro.
Na początku wczorajszego dnia za dolara trzeba było płacić 3,48 zł. Po południu dolar kosztował już 3,54 zł. W ciągu kilku godzin podrożał więc aż o 6 gr. Podobnie zachowywały się inne waluty. Kurs euro wzrósł wczoraj z 4,35 zł rano do 4,4 zł wieczorem, a frank szwajcarski z 3,62 zł do 3,66 zł.
Zdaniem części analityków wczorajsze nagłe wzrosty to jednak efekt nie tylko niepewności co do dalszych losów Grecji i innych zagrożonych upadkiem państw eurolandu, ale także działalności spekulantów, którzy postanowili wykorzystać ten moment, by zarobić.
Narodowy Bank Polski wczoraj ze spokojem obserwował sytuację. Jego przedstawiciele kilka dni temu zapowiadali jednak, że jeśli osłabienie złotego będzie zbyt duże, bank centralny nie wyklucza interwencji na rynku. Kiedy kursy walut szalały tak ostatnio pod koniec zeszłego roku, właśnie interwencje NBP nieco uspokoiły sytuację.
Bank centralny przygląda się jej tym bardziej wnikliwie, że droższy dolar czy euro to nie tylko korzyści dla eksporterów, którzy otrzymają za swoje towary wysyłane za granicę więcej złotówek. W Polsce to groźba coraz silniejszego nakręcania się spirali inflacji, co z kolei może zaowocować kolejną podwyżką stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Słaby złoty bowiem to np. droższe paliwa, co z kolei przekłada się na wyższe ceny wszystkich innych towarów. Kilka dni temu członek RPP Jerzy Hausner sugerował już, że rada będzie rozważać kolejne podwyżki. To, czy do nich rzeczywiście dojdzie, w znacznym stopniu zależy od rozwoju sytuacji na rynku.
Dla wielu Polaków droższe waluty to również wyższe raty kredytów hipotecznych w nich zaciągniętych, droższe wyjazdy zagraniczne w wakacje oraz wzrost cen zagranicznych towarów w sklepach.
Analitycy prognozują, że uspokojenia sytuacji i umocnienia złotego spodziewać się można dopiero po tym, jak rozjaśni się sytuacja w Grecji i strefie euro.