Po silnym impulsie spadkowym widać zdecydowane odreagowanie w notowaniach aktywów uważanych za ryzykowne. Najlepiej radziły sobie tzw. miękkie towary i płody rolne. Symptomy ożywienia było widać również na głównych indeksach amerykańskich. Lepsze nastroje pojawiły się także na bardziej ryzykownych walutach, jak polski złoty, dolar australijski czy nowozelandzki.
Pozytywne nastroje wśród inwestorów miały poniekąd źródło w lepszych odczytach i perspektywach płynących z Beżowej Księgi Fed i gospodarki amerykańskiej. Kolejnym czynnikiem stały się niejednoznaczne dane z ekonomii USA i Europy. Wynika z tego, że brak definitywnie złych informacji to dobra informacja dla rynków.
W piątek od wczesnych godzin przedpołudniowych na rynku krążyły plotki o propozycji pomocy ze strony Unii Europejskiej dla hiszpańskich banków. W pewnym momencie zrobiło się nerwowo, ponieważ z jednej strony wszelkie tego typu wiadomości były dementowane przez władze Hiszpanii, z drugiej strony tamtejszy sektor bankowy pogrąża się w coraz większym kryzysie. W sobotę okazało się jednak, że hiszpański sektor bankowy otrzyma w formie dokapitalizowania do 100 mld euro. Płynność będzie więc znacznie poprawiona. Szczegóły tej pomocy zostaną podane pod koniec tygodnia, gdy w konkretnych bankach zakończą się audyty szacujące ilość potrzebnej gotówki. Warto zwrócić uwagę, że łączna pomoc dla Grecji, Irlandii, Portugalii i teraz Hiszpanii wyniesie ok. 500 mld euro. Wcześniej informacje napływające z Międzynarodowego Funduszu Walutowego głosiły, że jest on przygotowany na zasilenie sektora bankowego podobną kwotą uzyskaną od Unii Europejskiej, jednak po stronie Madrytu leżało podanie konkretnej wartości. W tym wypadku dyrektor zarządzający w MFW stwierdziła, że oprócz pomocy finansowej Hiszpania może liczyć także na pomoc w monitorowaniu reform hiszpańskiego sektora bankowego przez specjalistów z MFW. Drugą palącą kwestią związaną z kryzysem bankowym było ostateczne obniżenie ratingu Hiszpanii przez agencję Fitch do poziomu BBB. Powodem jest właśnie problem niskiej jakości kredytów i braku odpowiednich buforów kapitałowych. Agencja zdecydowała się więc na obniżenie oceny wiarygodności kredytowej. Pojawiły się już oceny analityków, które mówią, że taki kształt pomocy udzielonej przez Wspólnotę może być niewystarczający. W mojej opinii taki obrót spraw może na chwilę załagodzić sytuację, jednak bez ingerencji w działanie sektora bankowego i naprawienie go od strony systemowej będzie to działanie krótkowzroczne. Gotówka wstrzyknięta w system może szybko się skończyć i powrócimy do punktu wyjścia.
Wpływ na nastroje rynkowe i decyzje inwestorów mogą mieć także odczyty makro z chińskiej gospodarki. W sobotę okazało się, że hamowanie tamtejszej gospodarki nadal się pogłębia. Produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna znów notują kolejne minima przy spadającej inflacji. Najmocniej spadły ceny producentów, a to ewidentnie przekłada się na mniejszą opłacalność produkcji. Niewiele, ale spadły nakłady inwestycyjne w takie dobra jak fabryki, drogi, elektrownie i nieruchomości prywatne. Brak poprawy tego rodzaju wskaźników może być sygnałem spowalniania w gospodarce, szczególnie w takich segmentach jak zatrudnienie, wydatki czy przychody.
Tydzień na rynkach kapitałowych zapowiada się ciekawie ze względu na sytuację w Europie i Chinach oraz w związku z interesującymi pozycjami kalendarza ekonomicznego. Odczyty warte uwagi to w mojej opinii szereg danych o produkcji przemysłowej Francji (poniedziałek), Wielkiej Brytanii (wtorek) i USA (piątek), sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych jako jeden z głównych motorów napędowych tamtejszej gospodarki (środa), a także tradycyjnie czwartkowe dane z rynku pracy zza oceanu, czyli dynamika nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Odczyty lepsze od konsensusu rynkowego powinny wspierać rozpoczęty impuls wzrostowy, jednak w przypadku pojawienia się kolejnych negatywnych informacji może się okazać, że wzrostowa korekta była tylko pretekstem do pozbywania się ryzykownych aktywów, i rynki znów zdominuje kolor czerwony.
W piątek od wczesnych godzin przedpołudniowych na rynku krążyły plotki o propozycji pomocy ze strony Unii Europejskiej dla hiszpańskich banków. W pewnym momencie zrobiło się nerwowo, ponieważ z jednej strony wszelkie tego typu wiadomości były dementowane przez władze Hiszpanii, z drugiej strony tamtejszy sektor bankowy pogrąża się w coraz większym kryzysie. W sobotę okazało się jednak, że hiszpański sektor bankowy otrzyma w formie dokapitalizowania do 100 mld euro. Płynność będzie więc znacznie poprawiona. Szczegóły tej pomocy zostaną podane pod koniec tygodnia, gdy w konkretnych bankach zakończą się audyty szacujące ilość potrzebnej gotówki. Warto zwrócić uwagę, że łączna pomoc dla Grecji, Irlandii, Portugalii i teraz Hiszpanii wyniesie ok. 500 mld euro. Wcześniej informacje napływające z Międzynarodowego Funduszu Walutowego głosiły, że jest on przygotowany na zasilenie sektora bankowego podobną kwotą uzyskaną od Unii Europejskiej, jednak po stronie Madrytu leżało podanie konkretnej wartości. W tym wypadku dyrektor zarządzający w MFW stwierdziła, że oprócz pomocy finansowej Hiszpania może liczyć także na pomoc w monitorowaniu reform hiszpańskiego sektora bankowego przez specjalistów z MFW. Drugą palącą kwestią związaną z kryzysem bankowym było ostateczne obniżenie ratingu Hiszpanii przez agencję Fitch do poziomu BBB. Powodem jest właśnie problem niskiej jakości kredytów i braku odpowiednich buforów kapitałowych. Agencja zdecydowała się więc na obniżenie oceny wiarygodności kredytowej. Pojawiły się już oceny analityków, które mówią, że taki kształt pomocy udzielonej przez Wspólnotę może być niewystarczający. W mojej opinii taki obrót spraw może na chwilę załagodzić sytuację, jednak bez ingerencji w działanie sektora bankowego i naprawienie go od strony systemowej będzie to działanie krótkowzroczne. Gotówka wstrzyknięta w system może szybko się skończyć i powrócimy do punktu wyjścia.
Wpływ na nastroje rynkowe i decyzje inwestorów mogą mieć także odczyty makro z chińskiej gospodarki. W sobotę okazało się, że hamowanie tamtejszej gospodarki nadal się pogłębia. Produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna znów notują kolejne minima przy spadającej inflacji. Najmocniej spadły ceny producentów, a to ewidentnie przekłada się na mniejszą opłacalność produkcji. Niewiele, ale spadły nakłady inwestycyjne w takie dobra jak fabryki, drogi, elektrownie i nieruchomości prywatne. Brak poprawy tego rodzaju wskaźników może być sygnałem spowalniania w gospodarce, szczególnie w takich segmentach jak zatrudnienie, wydatki czy przychody.
Tydzień na rynkach kapitałowych zapowiada się ciekawie ze względu na sytuację w Europie i Chinach oraz w związku z interesującymi pozycjami kalendarza ekonomicznego. Odczyty warte uwagi to w mojej opinii szereg danych o produkcji przemysłowej Francji (poniedziałek), Wielkiej Brytanii (wtorek) i USA (piątek), sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych jako jeden z głównych motorów napędowych tamtejszej gospodarki (środa), a także tradycyjnie czwartkowe dane z rynku pracy zza oceanu, czyli dynamika nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Odczyty lepsze od konsensusu rynkowego powinny wspierać rozpoczęty impuls wzrostowy, jednak w przypadku pojawienia się kolejnych negatywnych informacji może się okazać, że wzrostowa korekta była tylko pretekstem do pozbywania się ryzykownych aktywów, i rynki znów zdominuje kolor czerwony.