„Gazeta Wyborcza” zaczyna tekst od przypomnienia, że według wyliczeń Ministerstwa Pracy emerytury Polaków w najbliższych latach będą niskie, a sytuację pogorszy brak dopłat do emerytur z budżetu państwa. To sprawi, że świadczenia będą zależeć już tylko i wyłącznie od tego, ile ludzie przepracują, i w ten sposób uzbierają. Tymczasem dziennik zauważa, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych od 1999 roku otrzymał około 39 milionów złotych składek, które nie mają właściciela, a ZUS nie jest w stanie ustalić, do kogo ewentualnie należą.
Ta sytuacja to przede wszystkim efekt tego, że na początku reformy emerytalnej do ZUS trafiały przelewy z błędami, w których nie podano numeru NIP, PESEL, REGON, czy choćby imienia i nazwiska. Nie dotyczy to jednak tylko i wyłącznie okresu początków reformy, takie pomyłki wciąż się zdarzają: w 2016 roku takich niezidentyfikowanych pieniędzy było 331 tys. zł, a w 2015 roku - 222 tys. zł. Takich błędów lepiej w ogóle nie popełniać: eksperci cytowani przez „GW” wskazują, że nieodzyskany 1 tys. składek oznacza emeryturę niższą o blisko 8 zł, przy 5 tys. zł składek to już 40 zł miesięcznie.
Jest jednak szansa dla tych, którzy chcieliby odzyskać pieniądze: jeżeli udowodnią, że w przeszłości źle przelali pieniądze, zostaną mu zwrócone (przesłane na konto w ZUS i OFE). W innych przypadkach te pieniądze po prostu przepadają.
Czytaj też:
ZUS odmówił wypłaty macierzyńskiego przez zdjęcie na Facebooku