– Dostaliśmy tylko szkic i mieliśmy na jego podstawie stworzyć produkt. Początkowo wychodziły nam dość brzydkie zabawki, ale w końcu udało się zrobić coś fajnego – mówi na antenie CCTV Zhou Senya, menadżer projektu w jednej z fabryk w chińskiej prowincji Guangdong. To tu powstał i stąd ruszył w świat La’eeb – maskotka mistrzostw świata w Katarze. Dla jednych wygląda jak duszek, dla drugich jak arabskie nakrycie głowy. Innym przypomina płaszczkę. Producentowi nie robi to różnicy – ważne, że się sprzedaje.
– Po okresie pandemii mistrzostwa stały się dla nas znakomitą szansą na odbicie – zauważa Chen Leigang, prezes firmy, która tchnęła życie w La’eeba.
Z Chin do Kataru pofrunęła nie tylko uśmiechnięta maskotka. Chińskie media ochoczo pokazują wnętrza fabryk, zasilających katarskie sklepiki i kramy. Powstało w nich około 70 proc. mundialowych gadżetów. Kibicowskie koszulki, szaliki i flagi. Breloczki, figurki oraz magnesy. Niemal wszystko pochodzi z miejscowości Yiwu, nazywanej „największą hurtownią świata”. To tam wyprodukowano sto tysięcy piłek. Pamiątkowych, dla fanów. Te meczowe powstają akurat w północnym Pakistanie.
Wyposażony w gadżety Made in China kibic może zakwaterować się w tymczasowych lokalach kontenerowych – też Made in China. Prąd do gniazdek i zasilenia huczącego klimatyzatora dostarcza postawiona przez Chińczyków 800-watowa elektrownia słoneczna. Pierwsza taka w ropo- i gazozależnym Katarze. Z wioski kibicowskiej na mecz dojechać można autobusem – chińskim, a jakże. Spośród ponad 2300 maszyn sprzedanych Katarczykom na mundial maszyn, blisko 900 to pojazdy elektryczne.
I wreszcie stadiony.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.