"Budryk": sześć osób strajkuje pod ziemią

"Budryk": sześć osób strajkuje pod ziemią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP/Andrzej Grygiel 
Kolejna osoba dołączyła w czwartek rano do grupy przedstawicieli komitetu strajkowego w kopalni "Budryk", prowadzących akcję protestacyjną 700 metrów pod ziemią.

Tym samym liczba protestujących w ten sposób wzrosła do sześciu; stopniowo mają dołączać do nich kolejne osoby - poinformował Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra" w kopalni.

Protestujący zapowiadają, że nie wyjadą na powierzchnię do czasu zawarcia satysfakcjonującego ich porozumienia płacowego. Od 18 dni w kopalni trwa strajk, a zakład jest okupowany przez kilkuset górników. Według Bednarskiego, obecnie na powierzchni jest ponad 500 osób.

Przedstawiciele dyrekcji kopalni potwierdzili oficjalnie, że na dole rozpoczął się protest i obecnie uczestniczy w nim sześć osób.

Rzecznik zakładu Mirosław Kwiatkowski powiedział PAP, że dyrekcja nie wie, jak związkowcy dostali się na dół. Zarząd kopalni ograniczył możliwość zjazdu pod ziemię wyłącznie do osób wykonujących tam zlecone im czynności, m.in. w zakresie bezpieczeństwa.

Przedstawiciele zarządu przypuszczają, że związkowcy zjechali na dół szybem zlokalizowanym poza okupowaną siedzibą kopalni, za cichym przyzwoleniem osób, które powinny temu zapobiec. Protestujący - według przypuszczeń - najpierw zjechali na inny poziom kopalni, dopiero potem dostali się poziom, na którym aktualnie przebywają. Oni sami nie zdradzają szczegółów.

Trzej spośród sześciu protestujących to związkowcy, którzy przed rozpoczęciem 17 grudnia strajku w kopalni przez trzy dni prowadzili głodówkę. Teraz podziemna akcja prowadzona jest w chodniku w pobliżu zbiornika retencyjnego węgla, gdzie trafia on z podziemnych taśmociągów. Według Bednarskiego, o wyborze tego miejsca zdecydowały warunki klimatyczne i wentylacyjne.

Bednarski poinformował, że mimo początkowego oporu dyrekcji protestującym udało się dostarczyć kołdry, napoje i żywność. Strajkujący liczą, że dyrekcja nie będzie utrudniać kontaktu ze strajkującymi pod ziemią górnikami. Rzecznik kopalni potwierdził, że nie będzie przeszkód w dostarczaniu strajkującym żywności i innych potrzebnych rzeczy.

Według związkowców, gdyby zarząd kopalni nie utrudniał protestującym zjazdu, na dole strajkowałoby już ok. 200 górników. Wcześniej, podczas tzw. masówek, związkowcy sugerowali, że to ratownicy, którzy zjeżdżają pod ziemię legalnie, za zgodą dyrekcji, mogliby wszcząć podziemny protest. Niedawno związek ratowników poparł trwający w kopalni strajk; szef jego zakładowych struktur jest szóstym protestującym.

Bednarski nie wykluczył, że na kolejnych zmianach zastępy ratownicze mogą przyłączyć się do akcji. Strajkujący dołączyli do swoich żądań kolejny postulat, dotyczący właśnie grupy zawodowej ratowników, w tym przywrócenia do pracy ich zwolnionych wcześniej kolegów.

Protestujący z "Budryka", który wkrótce stanie się częścią Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), chcą wyrównania płac do średniej w kopalniach JSW lub jednorazowego świadczenia, które wyrówna dysproporcje. Chcą podwyżki stawek płac o 12 zł dziennie, wobec 5 zł, które od dawna proponuje zarząd kopalni. Wraz z innymi świadczeniami chodzi średnio o ok. 600 zł miesięcznie do pensji każdego górnika.

W środę nie doszło do kolejnej tury rozmów protestujących z zarządami kopalni i JSW, które oświadczyły, że nie mają dla górników nowych propozycji. W liście do protestujących zarząd "Budryka" przypomniał, że strajkujący nie otrzymają wypłat za okres strajku, a liderzy protestu odpowiedzą za jego zorganizowanie przed sądem. Według zarządu, nie przyjmując jego propozycji każdy górnik tylko za ubiegły rok traci ok. 1350 zł.

Także w środę zarząd kopalni zablokował protestującym możliwość zjazdu na dół, ograniczając ją do wyznaczonych przez siebie osób, dbających o bezpieczeństwo, kontrolę i obsługę techniczną kopalni.

pap, ss