Wyniki prowadzonego ponad rok programu zaprezentowano w Warszawie.
Według Grażyny Kopińskiej, szefowej Programu Przeciw Korupcji, ustawa o lobbingu w obecnym kształcie jest "dysfunkcjonalna". Dopuszcza bowiem sytuacje, w których na posiedzeniach podkomisji (gdzie oficjalnie zarejestrowani lobbyści nie mają wstępu) działają lobbyści nieformalni - pod szyldem ekspertów czy gości. "Należy też edukować sejmowych legislatorów, jak korzystać z legalnego lobbingu" - dodała.
Z programu badawczego wynika, że według 48 proc. posłów obecnej kadencji, po wejściu w życie ustawy o lobbingu sytuacja z przejrzystością procesu legislacyjnego nieco się polepszyła. Także według uczestniczących w ankiecie dziennikarzy lobbing stał się od tej pory "trochę mniej ostentacyjny".
Tylko sami lobbyści, którzy zgodnie z ustawą zarejestrowali swoją działalność i noszą w Sejmie charakterystyczne czerwone plakietki, twierdzą, że ich praca stała się dużo trudniejsza, a posłowie wręcz ich unikają, nie chcąc być posądzonymi o jakieś związki z lobbingiem. Ich zdaniem największy problem to nieprzejrzyste procedury.
Na takie postrzeganie całego zjawiska w ostatnich latach największy wpływ miały trzy nazwane hasłowo kwestie: "efekt Rywina", "efekt Dochnala" i "efekt PiS" - uważa prof. Anna Kubiak, współautorka części badawczej programu.
"'Efekt Rywina' był ważny, bo opinia publiczna mogła poznać anatomię tworzenia prawa - w jaki sposób można było pracować nad ustawą. 'Efekt Dochnala' do dziś wpływa na zły wizerunek lobbingu. 'Efekt PiS', czyli wysunięcie na pierwszy plan dyskursu publicznego kwestii korupcji oraz powołanie CBA uwrażliwiła opinię publiczną na niejawne i niejasne zachowania w procesie stanowienia prawa" - mówi prof. Kubiak.
W trakcie programu zaobserwowano różne typy patologicznego lobbingu: poselski, gdy parlamentarzyści wprost reprezentują w pracach legislacyjnych jakieś interesy, lobbystami bywają dziennikarze sprzyjający określonym projektom, niekiedy legitymacjami dziennikarskimi w Sejmie posługują się lobbyści, a także lobbing przez sejmowych legislatorów lub organizacji pożytku publicznego.
Rozwiązaniem kwestii "lobbingu poselskiego" byłoby zdaniem Kopińskiej składanie przez posłów - na wzór anglosaski - oświadczeń o braku konfliktu interesów w danej sprawie, nad którą parlamentarzysta pracuje.
Fundacja apeluje też o szersze dopuszczenie opinii publicznej do procesu tworzenia prawa i wzmocnienie w nim roli wysłuchania publicznego. Wiele do życzenia pozostawiają też strony internetowe ministerstw, Sejmu i Senatu pod względem czytelności proponowanych kolejnych zmian projektów ustaw i napływających do nich opinii oraz konsultacji.
Marzanna Doering, była dziennikarka zajmująca się obecnie tworzeniem stron internetowych, przez rok monitorowała pod tym kątem parlamentarne i resortowe strony www. Z wyników jej badań wynika, że najrzetelniej z obowiązku zamieszczania w Internecie wszystkich informacji o zgłoszeniach, konsultacjach społecznych napływających do projektów ustaw i rozporządzeń, wywiązują się ministerstwa pracy i zdrowia. "Na innych niekiedy jest ugór" - mówiła.
Zbadała ona, że strony Biuletynu Informacji Publicznej, które powinny zawierać osobną zakładkę w sprawie lobbingu, pojawiają się w różnych i niekiedy zupełnie nieoczekiwanych miejscach na stronie i bywa, że trudno jest je nawet znaleźć, a gdy już się to uda - okazuje się, że są puste.
"Dla odmiany, ministerstwo finansów na stronie www zamieściło około 70 'dokumentów związanych z projektem', nie opisując żadnego z nich - internauta zainteresowany sprawą musi więc otworzyć wszystkie, ale i to nie gwarantuje mu, że znajdzie, czego szukał" - dodała Doering.
ab, pap