W związku z katastrofalnym wyciekiem ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej prezydent USA Barack Obama zapowiedział, że rząd zaostrzy przepisy o wydawaniu licencji na wiercenia naftowe w szelfach przybrzeżnych. Żadne nowe pozwolenia nie będą wydawane dopóki w ciągu najbliższych trzech miesięcy administracja nie dokona przeglądu bezpieczeństwa wierceń w szelfach przybrzeżnych - podkreślił prezydent.
Obama obiecał też, że koszty naprawy szkód nie będą ciężarem dla podatników, i potępił szefów koncernów naftowych odpowiedzialnych za wypadek za zwalanie na siebie nawzajem winy podczas niedawnych przesłuchań w Kongresie w tej sprawie.
"Nie będę tolerował dalszego pokazywania na siebie palcem i nieodpowiedzialności" - oświadczył Obama.
Odpowiedzialność za katastrofę ponoszą trzy firmy - BP, właściciel uszkodzonego szybu, Transocean, właściciel urządzenia wiertniczego, oraz Halliburton, kluczowy podwykonawca szybu.
Celem zapowiedzianych przez prezydenta kroków jest zapobieganie takim katastrofom, jaka wydarzyła się 20 kwietnia w zatoce, gdzie wybuch na platformie wiertniczej i następujący potem wyciek ropy spowodował spustoszenia w środowisku naturalnym.
Jak się okazało, federalna agencja wydająca pozwolenia na wiercenia naftowe, Minerals Management Service (MMS), udzieliła licencji na poszukiwania i eksploatację ropy w Zatoce Meksykańskiej koncernowi BP bez uprzedniej zgody innej agencji rządowej, która ocenia możliwe szkody ekologiczne w takim wypadku.
Jak podał piątkowy "New York Times", agencja ta - National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) - ostrzegała w dodatku, że wiercenia będą zagrażały środowisku w zatoce.
Koncern BP, który prowadził wiercenia, wydał już - jak poinformował - 450 milionów dolarów na usuwanie spowodowanych przez siebie szkód. Akcje firmy poleciały w dół na giełdzie na Wall Street, co przyczyniło się do znacznej zniżki wskaźnika Dow Jones w piątek.
Tymczasem w Kongresie część Demokratów naciska na formalne podwyższenie limitu rekompensat, jakie koncerny naftowe zobowiązane są wypłacać na wypadek wycieku ropy do wód przybrzeżnych.
PAP, im
"Nie będę tolerował dalszego pokazywania na siebie palcem i nieodpowiedzialności" - oświadczył Obama.
Odpowiedzialność za katastrofę ponoszą trzy firmy - BP, właściciel uszkodzonego szybu, Transocean, właściciel urządzenia wiertniczego, oraz Halliburton, kluczowy podwykonawca szybu.
Celem zapowiedzianych przez prezydenta kroków jest zapobieganie takim katastrofom, jaka wydarzyła się 20 kwietnia w zatoce, gdzie wybuch na platformie wiertniczej i następujący potem wyciek ropy spowodował spustoszenia w środowisku naturalnym.
Jak się okazało, federalna agencja wydająca pozwolenia na wiercenia naftowe, Minerals Management Service (MMS), udzieliła licencji na poszukiwania i eksploatację ropy w Zatoce Meksykańskiej koncernowi BP bez uprzedniej zgody innej agencji rządowej, która ocenia możliwe szkody ekologiczne w takim wypadku.
Jak podał piątkowy "New York Times", agencja ta - National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) - ostrzegała w dodatku, że wiercenia będą zagrażały środowisku w zatoce.
Koncern BP, który prowadził wiercenia, wydał już - jak poinformował - 450 milionów dolarów na usuwanie spowodowanych przez siebie szkód. Akcje firmy poleciały w dół na giełdzie na Wall Street, co przyczyniło się do znacznej zniżki wskaźnika Dow Jones w piątek.
Tymczasem w Kongresie część Demokratów naciska na formalne podwyższenie limitu rekompensat, jakie koncerny naftowe zobowiązane są wypłacać na wypadek wycieku ropy do wód przybrzeżnych.
PAP, im