W I kwartale 2010 roku udział strefy euro w polskim handlu zagranicznym zmalał o 2 procent. Niewykluczone, że to dopiero początek kryzysu - słabnące wobec dolara euro sprawia, że zamiast importować tanie produkty z Polski kraje strefy euro zwiększają swój własny eksport.
– Jesteśmy gospodarką coraz bardziej otwartą, więc zawirowania w innych krajach, szczególnie europejskich, będą miały znaczenie dla naszych firm – tłumaczy prof. Leszek Pawłowicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. To o tyle niepokojące, że w 2009 roku Polska zanotowała wzrost PKB m.in. dzięki dużemu eksportowi towarów do strefy euro, wspomaganemu przez słabą złotówkę.
Na początku 2010 roku Europa i świat zaczęły wychodzić z kryzysu co było dobrym prognostykiem dla polskich eksporterów. Niestety kryzys w Grecji i kłopoty finansowe Hiszpanii, Portugalii i Włoch sprawiają, że kraje strefy euro zaczynają wdrażać programy oszczędnościowe, które ograniczają popyt na towary z zagranicy – Zapowiadane oszczędności mogą mieć wpływ na zmniejszenie popytu na nasze wyroby. Konsumenci będą zapewne szukać tańszych produktów lub nawet czasowo znacznie ograniczać wydatki – uważa Magdalena Karbowska, specjalista ds. eksportu w dolnośląskiej firmie Doti Manufaktura Draży Czekoladowych.
Problemem jest również fakt, że euro traci w stosunku do dolara (od początku roku niemal 20 procent). Firmy ze strefy euro otrzymują dzięki temu "premię eksportową" i zaczynają konkurować z polskimi eksporterami na rynkach leżących poza UE."Rzeczpospolita", arb