Oszczędności w Unii niegroźne dla Polski

Oszczędności w Unii niegroźne dla Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Zapowiadane przez niektóre kraje Unii Europejskiej oszczędności wydatków nie powinny mieć większego wpływu na koniunkturę w polskiej gospodarce - uważają pytani przez PAP ekonomiści. Nie jest ona uzależniona od eksportu, a skala planowanych cięć nie jest aż tak wielka.

Większość krajów UE zapowiada reformy swoich finansów publicznych. Ograniczenia wydatków planują m.in. Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania czy Grecja. Cel jest jeden: zmniejszyć do bezpiecznego poziomu wielkość deficytu i długu względem PKB. Dyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej prof. Elżbieta Adamowicz z Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej uważa, że oszczędności, do których przystępuje Europa, nie powinny mieć negatywnego wpływu na polską gospodarkę.

"To prawda, że gospodarki poszczególnych państw są powiązane, a koniunktura w Polsce jest bardzo silnie związana z tym, co dzieje się w UE. Niemniej zapowiadane cięcia nie powinny mieć wielkiego wpływu na koniunkturę gospodarczą w Polsce. Jest ona mniej zależna od eksportu niż np. gospodarka niemiecka" - ocenia prof. Adamowicz.

Podkreśliła, że losy naszej gospodarki nie zależą od eksportu, mamy duży popyt wewnętrzny, a eksporterzy w niewielkim stopniu uczestniczą w zamówieniach publicznych finansowanych z budżetów innych państw. "Ostatnie wydarzenia pokazały, że mamy dobre fundamenty wewnętrzne i radzimy sobie nawet w sytuacjach kryzysowych. Bardziej jesteśmy zależni od czynników cyklicznych, a te w tej chwili mają pozytywny wpływ na gospodarkę. Mam nadzieję, że determinacja do oszczędzania w UE zachęci nas do podjęcia zdecydowanych kroków w tym samym kierunku" - powiedział.

Także członek Rady Polityki Pieniężnej, prof. Elżbieta Chojna-Duch przyznała, że gospodarki, zwłaszcza państw Unii Europejskiej są powiązane, a wszystkie elementy życia gospodarczego mają swoje przełożenie na sytuację w Polsce. Zaznaczyła jednak, że skalę planowanych w UE oszczędności należy porównywać z wielkością PKB danego kraju.

"Wszystko jest relatywne. 80 mld euro to dla polskiego budżetu kwota bardzo wysoka, w Niemczech stanowi natomiast 1 proc. PKB. Tego typu oszczędności w ograniczonym stopniu mogą przyczynić się do obniżenia koniunktury w Polsce" - uważa prof. Chojna-Duch. Jej zdaniem, aby zmniejszenie wydatków nie miało negatywnego wpływu na popyt w UE, oszczędności powinny być racjonalne. "Potrzebna jest selekcja wydatków koniecznych do zmniejszenia, a nie automatyzm" - zwróciła uwagę.

Natomiast według członka Rady Gospodarczej przy premierze, prof. Dariusza Filara (b. członka RPP), planowane oszczędności nie powinny budzić w Polsce specjalnych obaw, choć mogą się "do pewnego stopnia" przełożyć na koniunkturę. "Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie ocenić, w jakim to będzie stopniu. Oczywiście mechanizm jest taki, że jeżeli spadają wydatki budżetu w kraju, który w stosunku do nas jest importerem, to w jakiś sposób pośrednio może to uderzyć w polski eksport" - powiedział Filar.

Według niego będzie to (oszczędności - PAP) raczej czynnik spowalniający tempo przyspieszenia produkcji w Polsce, czy ograniczający przyspieszenie wzrostu gospodarczego, ale nie spowoduje spadku produkcji czy PKB. "To może być dodatkowy hamulec dla naszego przyspieszenia. Na ograniczenia wydatków w UE należy patrzeć nie jak na zagrożenie, ale jak na brak możliwości pojawienia się dodatkowego impulsu przyspieszającego" - dodał.

Cięcia dotyczą m.in. Niemiec, Wielkiej Brytanii, Grecji i Hiszpanii. Kraje te rozważają również zmiany wieku emerytalnego.

PP, PAP