Doradca premiera zauważa, że przyjętego w 1999 roku rozwiązania nie da się na dłuższą metę utrzymać. - Dokonaliśmy bardzo trudnego wyboru, żeby pogodzić to, co dobre dla przyszłości, z tym, co dobre dla teraźniejszości, czyli uznaliśmy, że może to zadłużenie powinno być mniejsze i w związku z tym część naszej składki do OFE będzie przekazywana w gotówce, najpierw 2,3 procent, a później prawie połowa. Czyli OFE zostaje - zapewnia Boni. I zauważa, że środki które trafią z OFE do ZUS i tak ustawowo musiały być przeznaczane przez ZUS na zakup obligacji państwowych. - Nie ma zagrożenia dla wysokości naszych emerytur ze względu na zmianę sposobu inwestowania, natomiast na dzisiaj zadłużamy się w o wiele mniejszej skali. Pogodziliśmy to, że musimy dać sobie radę z wypłacaniem emerytur na bieżąco i gwarantować na przyszłość rozwój tego bardziej bezpiecznego, oszczędnościowego modelu emerytalnego - zapewnia Boni. I dodaje, że "nikt nikomu niczego nie zabiera, tylko inaczej to jest zapisywane". Boni podkreśla też, że "część składki z OFE, która zostanie przeniesiona do ZUS będzie waloryzowana stopą zwrotu z obligacji skarbowych".
Zmiany w systemie emerytalnym zaproponowane przez rząd zakładają, że zamiast dotychczasowych 7,3 procent wynagrodzenia trafiających do OFE, Otwarte Fundusze Emerytalne otrzymają 2,3 procent. Pozostała część trafiających dotychczas do OFE składek zostanie odłożona na specjalnie wydzielonych kontach w ZUS.
Polskie Radio, arb