Na początku stycznia związki zażądały dziesięcioprocentowej podwyżki argumentując to m.in. wysokim, sięgającym miliarda złotych netto zyskiem JSW w 2010 r. Zarząd, który w planie na ten rok zaplanował podwyżkę o 2,3 proc. zapewnia, że wynagrodzenia części górników mogą wzrosnąć nawet o 10 proc., jeżeli związki zgodzą się na nowy, motywacyjny system wynagradzania, który jest częścią zaproponowanego przez zarząd nowego układu zbiorowego pracy. Związkowcy zapewniają, że chcą zawarcia układu, ale nie godzą się na niektóre proponowane zapisy. - Jesteśmy gotowi podpisać układ pod warunkiem, że zagwarantuje on dotychczasowe uprawnienia załogi. Nie chcemy niczego więcej - zapewnił Szereda. Zdaniem związkowca zgoda na niektóre elementy motywacyjne oznaczałaby uzależnienie dużej części wynagrodzenia górników od wykonywania planów produkcyjnych, które - jak mówił - często są nierealistyczne, a strona społeczna nie ma na nie wpływu.
Kwestią sporną jest także prywatyzacja JSW. Zgodnie z deklaracjami jej zarządu, do połowy roku spółka powinna zadebiutować na giełdzie. Związkowcy chcą m.in. 10-letnich gwarancji zatrudnienia, układu zbiorowego zapewniającego dotychczasowe uprawnienia pracownicze oraz zapewnienia, że środki z debiutu giełdowego trafią przede wszystkim na inwestycje w firmie, a nie łatanie dziury budżetowej. Żądają także, by Skarb Państwa zachował dominującą pozycję w upublicznionej spółce, a pracownicy, którzy nie mają prawa do akcji spółki, otrzymali rekompensaty. Związki zapowiadają, że bez spełnienia tych warunków nie zgodzą się na prywatyzację. Przypominają wyniki referendum z 2007 r., w którym ponad 90 proc. głosujących opowiedziała się przeciwko zmianom własnościowym. Ówczesne głosowanie nie dotyczyło jednak konkretnie wprowadzenia JSW na giełdę, ale sprawy prywatyzacji górnictwa w ogóle - była to jedna z kwestii, o które związkowcy pytali górników w tamtym referendum.
Według Szeredy, dla strony związkowej najważniejsze są nie protesty, a osiągniecie porozumienia na korzystnych dla załogi warunkach. Strajk traktują jako ostateczność. - Strajk może się odbyć, ale nie wbrew prawu, nie za wszelką cenę i wyłącznie z poparciem załogi - podkreślił związkowiec.
PAP, arb