Leczenie biurokracji biurokracją

Leczenie biurokracji biurokracją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zostańmy liderem gospodarczym, dołączmy do grupy ośmiu najbardziej wpływowych państw świata, powołajmy Ministerstwo Przedsiębiorczości! - tym dramatycznym wezwaniem kończy się dokument, w którym Fundacja Polska Przedsiębiorcza proponuje utworzenie nowego ministerstwa. Głupiej już być nie może.
Do niedawna sądziłem, że idea by z biurokracją walczyć za pomocą biurokracji już dawno się skompromitowała. Najbardziej jaskrawego przykładu, jak bardzo nonsensowne są pomysły tego typu, dostarczyła nam ostatnimi laty sejmowa Komisja Przyjazne Państwo. Przypomnijmy - komisja ta miała uczynić nasze prawo prostszym, a życie przyjemniejszym. Tymczasem wsławiła się głównie tym, że ją powołano i że jakiś czas jej przewodniczącym był człowiek, który dziś tworzy ruch własnego imienia.

Nauka jednak najwyraźniej poszła w las, ponieważ Fundacja Polska Przedsiębiorcza sądzi dziś, że skoro KPP zawiodła, to z całą pewnością instytucja o większej powadze i mocniejszym umocowaniu, a więc ministerstwo, zawieść nie może. Jak bowiem nie od dziś wiadomo - choćby z historii funkcjonowania Ministerstwa Infrastruktury i budowanych przezeń w szaleńczym tempie autostrad - jeżeli coś zwie się ministerstwem, to ma niemal absolutną moc sprawczą.

Warto zagłębić się w cele, jakie Polska Przedsiębiorcza wyznacza proponowanemu ministerstwu. Otóż ma być ono instytucją, która "wdroży jednolitą strategię rozwoju przedsiębiorczości w Polsce, a przede wszystkim uporządkuje obecnie panujący chaos."

No, proszę. Przedsiębiorcy, czyli - zgodnie z definicją Adama Smitha - narzędzia niewidzialnej ręki rynku, która wprowadza porządek, proszą urzędników, czyli genialnych autorów zaplanowanego chaosu, o... zaprowadzenie porządku. To tak, jakby ochroniarz prosił złodzieja o objęcie warty przy wystawie sklepu jubilerskiego. Pomieszanie z poplątaniem, prawda?

Ale czytajmy dalej. Autorzy propozycji twierdzą, że "skupienie wszystkich działań w jednej instytucji zapewni nie tylko oszczędności związane z obsługą przedsiębiorców, ale przede wszystkim przyczyni się do tworzenia jasnych zasad, zrozumiałych dla wszystkich marzących o prowadzeniu własnej firmy." Jasne zasady są oczywiście potrzebne. Ale te potrzebne zasady wyczerpują się w formule "laissez faire", czyli "pozwólcie działać". Do jej wprowadzenia nie potrzeba więcej urzędników, nie potrzeba też starych urzędników. W zasadzie w tym celu nie potrzeba żadnych urzędników.

O zgrozę przyprawiają również następujące słowa: "Działalność urzędu skierowana będzie na wspieraniu zakładania i rozwijania start-upów, poprzez tworzenie propozycji zmian legislacyjnych i ustaw, opracowywanie ekspertyz i opinii". Wspieranie biznesu przez urzędników? Tutaj należy zacytować klasyka - jeśli polityk chce coś wspierać, wiedz, że coś się dzieje! Przecież "wspieranie" kosztuje. Jeśli urzędnik wspiera grupę X, to cała grupa o nazwie "Społeczeństwo minus X" na tym cierpi, bo musi za to płacić. A poza tym to wspieranie z reguły jest nieskuteczne.

Mam nadzieję, że członkowie Fundacji Polska Przedsiębiorcza po prostu nie przemyśleli swojej propozycji. Ale w przyszłości myśleć nad swoimi deklaracjami powinni, bo a nuż politycy w przedwyborczej gorączce ją podchwycą? W praktyce wyglądać to będzie tak: "Rychu, Zdzichu, a może nowe ministerstwo obejmiecie?" "Jakie?" "A czy to ważne? Nowe!"

Nie leczmy biurokratycznej dżumy cholera.