– Wznowienie gospodarki we w miarę pełnym wymiarze planujemy od początku lipca. Natomiast są to tylko prognozy, gdyż nie wiemy, kiedy będzie ono możliwe – powiedziała w Sednie Sprawy Radia Plus, wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.
– Prognozowanie strat wywołanych przez zastój gospodarki w ujęciu rocznym sprawia kłopot nie tylko nam, ale też dużym międzynarodowym agencjom. Tego typu dane możemy prognozować w perspektywie dwóch tygodni, bo nie wiemy, jak będzie się rozwijać liczba zachorowań – dodała.
Nowa normalność
Wicepremier Emilewicz przypomniała, że nawet gdy kolejne gałęzie gospodarki będą odmrażane, to należy pamiętać, że trzeba się przygotować na tak zwaną „nową normalność”. Część branż będzie działała bowiem na nieznanych dotąd zasadach.
– Musimy przyzwyczajać się do czasu nowej normalności. Takiej gdzie będziemy utrzymywać dystans, będziemy nosić maseczki. W momencie, kiedy gastronomia rozpocznie na powrót swoją działalność na przykład liczba osób, które będą mogły się w jednym punkcie gastronomicznym znaleźć, będzie mniejsza niż przed zamknięciem. Z całą pewnością możemy mówić o horyzoncie dwóch, trzech tygodni nie dłużej, bo nie wiemy, jak będzie rozwijać się liczba przypadków – powiedziała Emilewicz.
Straty dla gospodarki
– Analizujemy jaki procent produkcji jest wyhamowany. Analizujemy dzień do dnia, tydzień do tygodnia i miesiąc do miesiąca. Nasze szacunki mówią o 7 miliardach złotych dziennie i około 139 miliardach w skali miesiąca (…) Dane, które posiadamy dotyczące stopy bezrobocie to 6 proc. na koniec miesiąca, a jeśli chodzi o firmy to dane, które obserwujemy w CEIDG. Marzec w ujęciu miesiąc do miesiąca był pierwszym od kilku lat, kiedy liczba zawieszanych działalności była wyższa niż rejestrowanych nowych. W tygodniu po Świętach Wielkanocnych obserwujemy wyhamowanie zawieszania działalności gospodarczej – powiedziała Jadwiga Emilewicz.
Wicepremier wspomniała o kwocie 7 mld złotych strat za każdy dzień z zawieszoną produkcją przemysłową. – Analizujemy wyhamowany procent produkcji w ujęciu dzień do dnia, tydzień do tygodnia, a następnie miesiąc do miesiąca – powiedziała.
Czytaj też:
Między optymizmem a nerwowością. Inwestorzy czekają na dobre wieści z rynku