- Nie rozważamy podwyższenia podatków dopóty, dopóki są inne instrumenty, które mogą budżet państwa domknąć na takim poziomie, który będzie poziomem akceptowalnym przez rząd i opozycję - powiedział Szejnfeld. Mówiąc o ewentualnym podwyższeniu podatków Szejnfeld zauważył, że taki krok mógłby mieć negatywne konsekwencje w perspektywie średnio- i długoterminowej.
Pytany o możliwą podwyżkę akcyzy m.in. na benzynę w przyszłym roku, Szejnfeld stwierdził, że przed wtorkowym posiedzeniem rządu wszelka dyskusja na ten temat byłaby czystą spekulacją. Odnosząc się do możliwości podwyższenia podatku VAT, powiedział natomiast, że "rząd w swoim programie uznaje podwyższanie podatków za instrument absolutnie ostateczny".
Deficytu nie można uniknąć
Zdaniem Szejnfelda, kryzys powoduje opóźnione negatywne efekty, takie jak zmniejszenie wpływów budżetowych, w tym dochodów z podatków pośrednich i bezpośrednich. - Budżet nie będzie mógł być domknięty w takim zakresie jak wcześniej planowaliśmy. Każdy o tym wiedział, my też. Chodziło tylko o wyliczenie skali, ostateczne informacje będziemy mieli po jutrzejszej Radzie Ministrów - powiedział wiceminister. Szejnfeld przypomniał również, że walcząc z kryzysem rząd zdecydował się na zwiększenie wydatków w wielu dziedzinach. - Przeznaczyliśmy kilkadziesiąt miliardów złotych na walkę z kryzysem, a one nie były zapisane w budżecie państwa - wyjaśnił tłumacząc wzrost deficytu budżetowego.
Szejnfeld uważa jednak, że dla finansów publicznych najważniejszy jest deficyt finansów publicznych, a nie tylko budżetu. - Z dotychczasowych planów wynika, że zwiększenie deficytu finansów publicznych nie jest planowane na bardzo wysokim poziomie, ma się ono zamknąć na poziomie tylko jednego punktu procentowego - zapowiedział.
Zbawienna prywatyzacja
W związku ze wzrostem deficytu budżetowego wiceminister gospodarki podkreślił, że przyjęty przez rząd program prywatyzacji, będzie "tym bardziej" aktualny. Zakłada on blisko 37 mld zł przychodów z prywatyzacji do końca przyszłego roku.
PAP, arb