Kaczyński: budżet na wiosnę? To strzyżenie po ciemku

Kaczyński: budżet na wiosnę? To strzyżenie po ciemku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Jarosław Kaczyński uważa, że szykowanie budżetu na wiosnę jest jak "strzyżenie po ciemku". Zdaniem lidera PiS, ostatecznie uderzy to w samorządy. - Zabieg marketingowy rządu - tak o założeniach budżetu na 2011 r. mówi wiceszefowa komisji finansów Beata Szydło.
Na wtorkowym posiedzeniu rząd przyjął założenia do projektu budżetu państwa na 2012 r. Zakładają one 4 proc. PKB i 2,8 proc. inflacji średniorocznej. Rada Ministrów przyjęła także Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2011-2014. Zgodnie z planem, do którego dotarła PAP, deficyt budżetowy w  2012 r. ma wynieść maksymalnie 37 mld zł, w 2013 r. 30 mld zł, zaś w  2014 r. 28 mld zł. W intencji premiera Donalda Tuska budżet ma być uchwalony przed wakacjami, ze  względu na październikowe wybory oraz polską prezydencję, która przypada na drugie półrocze.

"Strzyżenie uderzy w samorządy"

Prezes PiS - w porannej wypowiedzi jeszcze przed informacją o przyjęciu założeń przez rząd - ocenił, że tak wczesne prace nad ustawą budżetową oznaczają, że  będzie ona przygotowywana "w gruncie rzeczy bez danych, które są bezwzględnie potrzebne". - Danych odnoszących się do przebiegu procesów gospodarczych w bieżącym roku - dodał. W  każdym razie - stwierdził Kaczyński - z bardzo ograniczoną liczbą tych danych.

- To jest troszkę tak, jak często fryzjerzy używają określenia "strzyżenie po ciemku". To strzyżenie po ciemku, można na podstawie dotychczasowych doświadczeń powiedzieć, z całą pewnością w ostatecznym rachunku uderzy w samorządy, bo to one w pewnym momencie znajdą się w  sytuacji, kiedy będą zadania, a nie będzie pieniędzy i pretensje ze strony obywateli będą kierowane do  samorządów - mówił prezes PiS podczas seminarium samorządowców "Akademia Samorządności", zorganizowanego w warszawskiej siedzibie partii.

"Nowy rząd będzie musiał to znowelizować"

Z kolei zdaniem wiceszefowej PiS Beaty Szydło, przyjęcie już teraz założeń do budżetu na przyszły rok to zabieg marketingowy. Szydło uważa, że założenia makroekonomiczne dotyczące inflacji są nierealne, a  zapisana w założeniach wysokość deficytu oznaczałaby duże cięcia. Poseł zarzuciła PO, że traktuje ustawę budżetową instrumentalnie. - Ja to traktuję jako zabieg marketingowy rządu, który wrzuca kolejny temat do dyskusji, zupełnie niepotrzebnie, bo w tej chwili tak naprawdę to nie będzie przyjmowanie budżetu państwa na rok przyszły, tylko przyjmowanie jakiejś tam prognozy, szacunku, jakiejś wizji - powiedziała Szydło, która jest wiceszefową sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Według niej, nowy rząd po wyborach będzie musiał znowelizować budżet, bo założenia makroekonomiczne po pierwszym kwartale, na których opiera się Rada Ministrów prognozując przyszłoroczny plan wydatków i  przychodów, są jedynie szacunkami. Przypomniała, że w zeszłym roku założenia te zmieniały się kilkakrotnie.

"Prezydencja, więc państwo przestaje działać?"

Szydło przekonuje, że przyjęcie budżetu przed wakacjami byłoby "podrzuceniem kukułczego jaja" następcom obecnego rządu. Jej zdaniem nowy rząd będzie musiał "ścinać" zadania, które zostaną wpisane teraz do ustawy budżetowej. Posłanka podkreśliła, że nie przekonują jej argumenty - za  wcześniejszym przyjęciem budżetu - dotyczące prezydencji, którą Polska obejmuje w II połowie roku. - To, że w Polsce będzie prezydencja ma oznaczać, że państwo przestaje funkcjonować? -  pytała. Według niej, takie tłumaczenie jest "idiotyczne".

- W tej chwili zaczęlibyśmy przygotowywać budżet na rok przyszły nie mając w ogóle danych o tym, w jaki sposób jest zrealizowana jest ustawa budżetowa po pierwszym półroczu w tym roku - powiedziała Szydło. Jak podkreśliła nie wiadomo obecnie, jakie zadania powinny być przeniesione na rok przyszły ani jakie dokładnie należy przyjąć wskaźniki do konstruowania nowego budżetu.

"Inflacja będzie wyższa"

Wiceszefowa Komisji Finansów uważa, że inflacja będzie wyższa niż  ta, którą założył rząd. - Po I kwartale tegoroczna inflacja jednak jest wyższa. Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja finansowa się poprawiła - dodała. Szydło jest zdania, że gdyby przyjęty deficyt budżetowy na  poziomie 37 mld zł miał zostać utrzymany, oznaczałoby to konieczność cięć we wszystkich obszarach. Zwróciła uwagę, że obecny, tegoroczny deficyt, to około 50 mld zł. Z kolei jeśli chodzi o wzrost PKB - jej zdaniem - będzie można coś powiedzieć na ten temat dopiero po II  półroczu.

zew, ps, PAP