Ekonomiści mają nadzieję na podwyżkę stóp. Są w tym osamotnieni

Ekonomiści mają nadzieję na podwyżkę stóp. Są w tym osamotnieni

Adam Glapiński
Adam Glapiński Źródło: Newspix.pl
Ekonomiści życzą sobie, by Rada Polityki Pieniężnej jak najszybciej podniosła stopę referencyjną NBP. Mało który jednak wierzy, że tak się stanie.

Na tym pierwszym po wakacjach posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej powinna podwyższyć stopę referencyjną NBP z obecnego poziomu 0,1 proc. – uważa 37 proc. Ankietowanych przez „Rzeczpospolitą” ekonomistów. Ankieta objęła 35 analityków bankowych, pracowników uczelni i think-tanków. Kolejnych 16 (niemal 46 proc.) sądzi, że na taki ruch RPP powinna zdecydować się w IV kwartale.

W sumie 83 proc. ankietowanych uważa, że podwyżka powinna nastąpić przed końcem tego roku – i jednocześnie 60 proc. nie wierzy, że RPP się na ten krok przed 31 grudnia 2021 zdecyduje. „Jednym ze źródeł tych wątpliwości jest deklaracja prezesa NBP Adama Glapińskiego, że zanim dojdzie do podwyżki, wygaszony musi zostać program strukturalnych operacji otwartego rynku, czyli skup obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa na rynku wtórnym. Tę decyzję musi podjąć zarząd NBP, którego jedynym przedstawicielem w RPP jest prezes Glapiński. Jego ostatnie wypowiedzi sugerowały zaś, że nie widzi potrzeby podnoszenia stóp już w tym roku” – wyjaśnia „Rz”.

Ekonomiści nie wierzą więc, że RPP pójdzie śladem swojego czeskiego odpowiednika, który w czwartek zdecydował się na drugą z rzędu podwyżkę stóp. Swoją główną stopę Narodowy Bank Czech podniósł z 0,50 do 0,75 proc. i zapowiedział, że możliwe są dalsze podwyżki. W ocenie prezesa tej instytucji Jiriego Rusnoka nie zagrozi to ożywieniu w czeskiej gospodarce, ale pomoże sprowadzić inflację do celu CNB (2 proc.) w trakcie 2022 r. Swoje stopy procentowe ruszyli również Węgrzy: Narodowy Bank Węgier podniósł główną stopę procentową o 0,3 pkt proc., do 1,2 proc.

Polska z najwyższą inflacją od dziesięciu lat

W Polsce mierzymy się z najwyższą od dekady inflacją. Ceny w lipcu wzrosły o 5 procent rok do roku. W czerwcu inflacja wynosiła 4,4 procent. To oznacza, że za praktycznie wszystkie towary i usługi płacimy więcej, co nie stanowi zresztą żadnego zaskoczenia dla osoby, która choćby sporadycznie robi zakupy albo tankuje auto. Kto od dwóch czy trzech lat nie dostał podwyżki w pracy, dziś realnie zarabia znacznie mniej niż w chwili, w której ustalał warunki płacy.

Żywność poszła w górę o 3,1 proc. rok do roku, ale od czerwca staniała o 0,4 proc. To jedyna dobra wiadomość, jaka płynie z danych GUS.

Prawie bez zmian w porównaniu z czerwcem są nośniki energii i to tylko połowicznie powód do zadowolenia. Ceny prądu dla gospodarstw domowych są regulowane i podwyżka najprawdopodobniej nastąpi, ale dopiero w przyszłym roku.

Czytaj też:
Wysoka inflacja niczym zabawa z zapałkami. Łatwo można wywołać pożar

Opracowała:
Źródło: Rzeczpospolita