Wysoka inflacja niczym zabawa z zapałkami. Łatwo można wywołać pożar

Wysoka inflacja niczym zabawa z zapałkami. Łatwo można wywołać pożar

sklep
sklep Źródło: Pixabay
„Inflacja zżera oszczędności”, „przez inflację ceny znów idą w górę” – słyszymy regularnie. Czym jest ten pogromca oszczędności, przyczyna drożyzny?

Bez wchodzenia w definicje z podręczników do ekonomii można powiedzieć, że inflacja to wzrost ogólnego poziomu cen towarów i usług w gospodarce. Jednorazowe wahnięcie cen nie jest inflacją; wzrost musi mieć stały charakter. Skutkiem inflacji jest utrata wartości pieniądza, która zmniejsza siłę nabywczą posiadanych zasobów finansowych.

Wpływ inflacji na ceny można zobrazować przykładem. Banknot stuzłotowy nominalnie zawsze jest wart 100 zł, ale wartość dóbr, jakie możemy za niego nabyć, zmniejsza się z czasem. Lub inny przykład: świadczenie 500 plus realnie warte jest nieco ponad 450 zł, bo właśnie ze względu na inflację spadła wartość tego, co możemy za nie kupić.

Przyczyny inflacji

Przyczyny inflacji mogą być różne. Będą to na przykład:

  • Nadmierna emisja pieniądza, która skutkuje zbyt dużą ilością pieniądza w gospodarce
  • wadliwa struktura gospodarki
  • niezrównoważony budżet państwa
  • wzrost zagregowanego popytu konsumentów w gospodarce
  • nagły, znaczący wzrost kosztów produkcyjnych

Skutki inflacji. Lokaty bankowe przestają dać zarobić

Dla statystycznego klienta czy osoby oszczędzającej pieniądze inflacja jest zjawiskiem jednoznacznie złym, bo w jej wyniku spada siła nabywcza pieniądza, więc określona suma pieniędzy zaspokaja mniej potrzeb. Choć wartość nominalna pieniądza nie zmienia się, to wartość spada.

Inflacja zniechęca do oszczędzania i nie tylko dlatego, że po wypłaceniu pieniędzy z lokaty będzie można za nie kupić mniej niż przed wpłaceniem, bo ceny poszły w górę (przykład: nieruchomości kilka lat temu były znacznie tańsze niż obecnie. Jeśli ktoś założył sobie, że wpłaci pieniądze na 10 lat na oprocentowaną lokatę, to po „wyjęciu” pieniędzy niemiło się rozczaruje. Zgromadzone oszczędności sfinansują znacznie mniej metrów kwadratowych niż w chwili założenia lokaty).

Drugim czynnikiem, który pogrążą oszczędności jest fakt, że gdy utrzymuje się wysoka inflacja, bank centralny obniża stopy procentowe. Banki reagują na to obniżając oprocentowanie depozytów. W połowie 2020 roku na rynku nie było praktycznie ofert lokat czy rachunków oszczędnościowych, na których oprocentowanie przekraczałoby pół procent. Z reguły były to tak symboliczne odsetki, że bez szkody dla zysków klienci mogliby trzymać pieniądze w szufladzie.

Rosnące ceny nieruchomości napędzają wzrost cen

Niska inflacja to stabilne ceny i duże zaufanie do krajowego pieniądza. Dzięki temu ludzie nie wykupują złota, nie oszczędzają w obcych walutach lub nie kupują czegokolwiek, by tylko nie trzymać pieniędzy na koncie. Po tym, jak w połowie 2019 roku stało się jasne, że inflacja nieprędko spadnie, ci, którzy mieli duże środki, zaczęli kupować mieszkania w celach inwestycyjnych. Wywindowali tym samym ceny do poziomów znanych z lat 2006-2008, po których nastąpił kryzys gospodarczy. Źródła tamtego kryzysu znajdowały się wprawdzie poza Polską, ale również dotyczyły rozgrzania rynku nieruchomości.

Czy grozi nam kolejny kryzys gospodarczy – to już temat na inną analizę. Z jednej strony, po kilkunastu miesiącach pandemii, która przecież wcale nie musi się skończyć w połowie 2021 roku, nie można wykluczyć takiego scenariusza. Z drugiej strony, Unia Europejska i poszczególne państwa powzięły szereg kroków, by do takiego stanu rzeczy nie doprowadzić. Pomijając jednak te kwestie: wysokie ceny nieruchomości (dla przykładu: średnia cena ofertowa metra kwadratowego w Warszawie to w kwietniu 2021 roku wyniosła 12 163. Jeszcze cztery lata wcześniej za taką cenę można było kupić metr kwadratowy w najdroższej dzielnicy. Tempo wynagrodzeń nie dorównuje tempu wzrostu cen nieruchomości).

Posiadacze kapitału od dawna powtarzają, że w sytuacji, w której inflacja zabija wszelkie oszczędności, nie będą trzymać pieniędzy na kontach, lecz będą inwestować w kolejne mieszkania na wynajem. Ceny mieszkań nie będą spadały (tym bardziej, że za ich wysokie ceny odpowiadają też inne czynniki), co dodatkowo napędzać będzie spiralę inflacyjną.

Dobra inflacja? Tak, ale pod warunkami

Z drugiej strony umiarkowana inflacja ma korzystny wpływ na gospodarkę. Aby jednak inflacja mogła „leczyć”, musi być na niskim poziomie (różni ekonomiści inaczej postrzegają to, czym jest akceptowalny poziom inflacji) i trwać krótko. Na inflacji korzystają dłużnicy, którzy dzięki większej inflacji w przyszłości spłacą mniej. Nominalnie spłacają to samo zobowiązanie, ale z powodu mniejszej siły nabywczej pieniądza, be zobowiązania są realnie mniej warte.

Wyższa inflacja jest również korzystna dla rządu z punktu widzenia długu publicznego oraz wpływów z VAT-u. Wyższe ceny towarów oznaczają wyższą podstawę VAT-u, dzięki czemu do kasy państwa wpada więcej pieniędzy. Jednocześnie wyliczanie waloryzacji emerytur odbywa się dopiero w kolejnym roku budżetowym, zatem do tego czasu Ministerstwo Finansów może się cieszyć wyższymi wpływami z tytułu VAT i poziomem wydatków, które są ustalone na zeszłorocznym, niższym poziomie. Aby jednak taki scenariusz mógł się spełnić, inflacja musi utrzymywać się krótko.

W ekonomii przyjęło się uważać, 2,5 proc. to optymalna inflacja.

Sytuacja wymyka się spod kontroli

Z gospodarczego punktu widzenia najkorzystniejsza jest inflacja na poziomie 2,5 proc. Pozwala przewidywać zmiany cen i tworzyć długoterminowe plany gospodarcze. To też bezpieczny bufor dzielący nas od deflacji, czyli długotrwały spadek przeciętnego poziomu cen w gospodarce. Przekłada się on na wzrost siły nabywczej pieniądza. W warunkach deflacji za tę samą ilość pieniędzy po pewnym czasie można kupić więcej towarów i usług.

Ostatnią deflację mieliśmy w Polsce od połowy 2014 roku do listopada 2016. Deflację pogłębiały bardzo niskie ceny surowców oraz stagnacja gospodarcza w Europie, która wciąż ratowała najsilniej uderzone przez kryzys państwa Europy południowej. Na deflację miała również wpływ konkurencja cenowa, m.in. wśród operatorów telefonii komórkowej, którzy bardzo obniżali ceny usług.

twitter

Wiosną 2021 roku poziom inflacji niebezpiecznie przekroczył 4 proc. (4,3 proc. w kwietniu), wobec czego znajdujemy się powyżej zdrowego poziomu.

– Może się wydawać, że 4,3 proc. wobec przewidywanych 4,0 proc., to nieduża różnica, jednak tak nie jest, bo najistotniejsze, że inflacja bardzo przyspiesza – powiedział w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Przy tym tempie, wkrótce będziemy mieli inflację powyżej 5 proc. – dodał.

Najbardziej istotny był wpływ cen paliw (ropa brent podrożała na świecie o 135 proc. r/r), a ponieważ cena ropy wzrasta wraz z osłabieniem pandemii, nie należy się spodziewać, że będzie spadać przy rosnącym popycie.

Podniesieniu inflacji sprzyjały także decyzje rządu: wyższe koszty wywozu śmieci uderzyły w niejedno domowe gospodarstwo. 15 maja 2021 roku rząd ogłosił program gospodarczy pod nazwą Nowy Ład. Zawiera on obietnicę kolejnych transferów finansowych, a one zawsze przyspieszają inflację.

Czytaj też:
Inflacja rośnie, a Polacy ruszą do sklepów. Czy to pora na podwyżkę stóp procentowych?