W czwartek na wielu stacjach benzynowych utworzyły się kolejki, bo kierowcy przestraszyli się, że jednym z efektów wybuchu wojny w Ukrainie będzie zmniejszenie dostaw rosyjskiej ropy naftowej oraz wzrost cen surowca na stacjach. Aby uspokoić emocje, PKN Orlen wydał oficjalny komunikat. „Dostawy paliw na wszystkie stacje Orlen w całej Polsce są realizowane. W związku ze wzmożonym ruchem na stacjach przy granicach, podejmujemy działania, aby w pełni odpowiadać na obecne zapotrzebowanie na paliwa. Wszyscy klienci mają zapewniony dostęp do produktów i usług” – napisał w nim.
Wojna w Ukrainie. Ceny na stacjach benzynowych poszły w górę
Niezależnie od takich zapewnień, ceny na niektórych stacjach bardzo nieprzyjemnie zaskoczyły. Ich właściciele / franczyzobiorcy wykorzystali okazję i podnieśli ceny w przekonaniu, że klienci i tak zatankują. O takiej sytuacji napisał lider Agrounii Michał Kołodziejczak. W mediach społecznościowych zamieścił zdjęcie stacji, która za litr benzyny 95 oczekuje 9,99 zł. Fotografii towarzyszy opis, w którym znajduje się m.in. zdanie: „Informacja od obsługi: nie będzie dostaw paliwa przez co najmniej 10 dni” (pisownia oryginalna).
„Od kiedy mówiło się o wojnie na Ukrainie? To się przygotowaliśmy. Mamy zapasy? Czego?” – napisał pod zdjęciem.
Na wpis szybko zareagowała Joanna Zakrzewska, rzecznik Orlenu. „Haniebny przykład dezinformacji. Pan Kołodziejczak próbując wywołać panikę związaną z wojną na Ukrainie, posługuje się przykładem stacji, która kupuje paliwo w hurcie między innymi od Orlenu i sprzedaje z ok. 100% marżą!” – napisała.
Zdaniem Kołodziejczaka słowa rzecznik noszą znamiona zniesławienia. W kolejnym wpisie zauważył, że nie sieje dezinformacji, a jedynie opisuje to, co widzi. Zagroził, że jeśli Joanna Zakrzewska nie przeprosi i nie sprostuje swojej wypowiedzi, to rolnik złoży przeciw niej pozew.
Prezes Orlenu zapowiada zerwanie umów z nieuczciwymi stacjami
Pogłoski o tym, że zabraknie paliwa, od wczoraj pojawiają się w mediach społecznościowych i nakręcają panikę. Nie zapadły żadne decyzje o wstrzymaniu sprzedaży paliwa, to szkodliwy fake news, którego powtarzanie powoduje destabilizację i pogorszenie nastrojów. Zwiększone zainteresowanie kupowaniem paliwa i tankowaniem nierzadka do pełna spowodowało, że na wielu stacjach go zabrakło, gdyż nie przewidziano tak dużego popytu. Nie znaczy to jednak, że odgórnie podjęto decyzję o wstrzymaniu sprzedaży w najbliższych dniach.
Do przykładu stacji, która wywindowała cenę do blisko 10 zł, odniósł się prezes Orlenu Daniel Obajtek. Poinformował, że kierowana przez niego spółka w trybie natychmiastowym rozwiąże umowę „z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw”.
Czytaj też:
Na polskich stacjach może zabraknąć paliw? Daniel Obajtek uspokaja