Rosną koszty obsługi długu publicznego. Nakręca się niebezpieczna spirala

Rosną koszty obsługi długu publicznego. Nakręca się niebezpieczna spirala

Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki Źródło:X / Kancelaria Premiera
Koszty obsługi długu wzrosną w tym roku o 20 mld zł do blisko 50 mld zł. Potrzeby pożyczkowe państwa są znacznie większe i w ciągu trzech lat mogą wynieść nawet 1 bilion złotych. To bardzo zły moment na zadłużanie się, gdyż obligacje skarbowe Polski, jak i innych krajów, szybko tracą na wartości.

Zgodnie z przewidywaniami rządu deficyt może wzrosnąć do 4,3 proc. PKB. Znacząco zwiększy się też dług publiczny, choć jego relacja do PKB ma spaść – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Dług liczony metodologią unijną ma urosnąć z 1 bln 410 mld zł do 1 bln 532 mld zł, przy czym jego relacja do PKB miałaby spaść z ponad 53 proc. w zeszłym roku do 52 proc. w tym. Wzrost rentowności i potrzeb pożyczkowych powodują, że znacząco wzrosną koszty obsługi długu z 29 mld zł w zeszłym roku do 49 mld zł w tym. To o 70 proc. więcej niż rząd zakładał w budżecie.

Bilion złotych finansowania z rynku obligacji

To bardzo dużo, ale wciążnic w porównaniu z tym, na ile się musimy w najbliższym czasie zadłużyć. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, powiedział w programie „Money. To się liczy”, że Polska w najbliższych trzech latach będzie musiała pozyskać z rynku obligacji brutto bilion złotych finansowania.

–To jest realna skala potrzeb budżetu państwa, PFR i BGK, a w którą nie wliczamy również kosztownych inicjatyw, jak inwestycje w lądowe elektrownie wiatrowe, farm solarnych, wiatraków na morzu czy być może elektrowni jądrowej. To są inwestycje, które w związku z wojną będą musiały być przemyślane i przynajmniej w jakiejś części wdrożone – zaznaczał ekspert.

Sprzężenie dwóch czynników: rosnące oczekiwania na podwyżki stóp i decyzja rządów

To bardzo zły moment na zadłużanie się, bo obligacje skarbowe Polski, jak i innych krajów, szybko tracą na wartości. Dziesięcioletnie papiery dłużne oprocentowane były w poniedziałek na ok. 6,2 proc. W ciągu roku staniały więc o ok. 300 proc. Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI wyjaśnił w rozmowie z money.pl, że napięcia na rynku długu wynikają ze sprzężenia dwóch czynników: stale rosnących oczekiwań na podwyżki stóp procentowych (globalnie oraz w Polsce) oraz decyzji rządu, który w takim otoczeniuistotnie zwiększa deficyt budżetowy. Obligacji do emitowania na rynku będzie więc coraz więcej.

Rząd zamierza zwiększyć deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych z ok. 49 mld zł w 2021 r. do 128 mld zł w 2022 r. (do 4,4 proc.). Ekspansja fiskalna może spowodować jeszcze silniejsze podwyżki stóp procentowych przez NBP, ponieważ dosypywanie pieniędzy na rynek w obecnym otoczeniu będzie podtrzymywało inflację na wyższych poziomach. A wysoka inflacja jest jednym z czynników, które wpływają na wysokość długu.

– Następuje więc sprzężenie zwrotne: większa inflacja --> wyższe stopy procentowe --> większy deficyt --> większa inflacja – wyjaśnił obrazowo Mikołaj Raczyński.

Ostrzeżenia przed deficytem pojawiły się w połowie 2021 roku

O tym, że jeśli Polska nie naprawi finansów publicznych, to deficyt może wyskoczyć z bezpiecznych torów, mówił odchodząc z rządu Jarosław Gowin. Powiedział – i wcale nie był w swojej opinii odosobniony – że gdy w 2023 r., ponownie zaczną obowiązywać wszystkie polskie i unijne bezpieczniki dotyczące nadmiernego, Polska może nie zmieścić się w akceptowanych granicach. A wtedy konieczne będą cięcia (być może na pierwszy ogień pójdą jakieś transfery społeczne) albo podniesienie podatków

Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, zauważył latem 2021 roku, że Polska może przekroczyć bezpieczniki nawet o kilkadziesiąt miliardów złotych. Jego zdaniem winę ponosi rząd, który kontynuuje politykę wysokich wydatków publicznych finansowanych z długu, choć gospodarka nie potrzebuje już tak dużego popandemicznego impulsu. – Komisja Europejska może stracić do nas cierpliwość i przestać tolerować wysoki, jeden z najwyższych w UE jeszcze przed pandemią, deficyt strukturalny, nakazując szybkie dostosowania – uważa Dudek.

Czytaj też:
Rozhulane wydatki państwa. Rachunek może przyjść już w 2023 roku

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna / Money.pl