Ubezpieczenie aspołeczne?

Ubezpieczenie aspołeczne?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bartłomiej Mayer, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum
Mój znajomy przejdzie na emeryturę w wieku 55 lat. No, chyba że będzie miał fantazję popracować np. trzy lata dłużej albo dwa lata krócej. To zależy tylko od niego pisze Bartłomiej Mayer, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska”.
Mój znajomy wybrał wolność. Nie chodzi jednak wcale o kogoś, kto w latach 70. uciekł przez Jugosławię do NRF. Mój znajomy cały czas mieszka w Polsce, a uniezależnił się tylko od ZUS-u. Dla porządku dodam, że nie należy również do KRUS-u (nie jest bowiem chłopem) ani nie jest klientem Funduszu Kościelnego (stan kapłański jest mu bardzo obcy). W związku z tym wszelkie dyskusje o reformie systemu ubezpieczeń społecznych, podwyższeniu wieku, w jakim przechodzi się na emeryturę, czy stopniowym zrównywaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn nic a nic go nie obchodzą.

Mój znajomy od kilkunastu lat, czyli przez całe swoje życie zawodowe, jak ognia unika umowy o pracę. Pracuje wyłącznie na umowy, które teraz zwykło się nazywać śmieciowymi, czyli umowy-zlecenia lub umowy o dzieło. Pracodawcy są więc szczęśliwi, bo nie muszą opłacać za niego żadnych składek ZUS-owskich. Ani zdrowotnych, ani na ubezpieczenie społeczne.

Nie oznacza to jednak ? jak można by sądzić ? że mój znajomy skazany jest na leczenie się na własną rękę (dodam, że nie jest lekarzem) i pracę aż do śmierci. Przeciwnie! Jak coraz większa grupa Polaków w ogóle nie korzysta z publicznej służby zdrowia, lecz opłaca abonament w jednej z ogólnopolskich sieci poradni medycznych. Dzięki temu nie musi czekać na wizytę, nawet u specjalisty, w wielomiesięcznej kolejce, a w razie potrzeby wzywa pomoc medyczną do domu. Wszystko w ramach abonamentu.

Na emeryturę zaś przejdzie ? jak mówił mi ostatnio ? w wieku 55 lat. No, chyba że będzie miał fantazję popracować np. trzy lata dłużej albo dwa lata krócej. To zależy tylko od niego.

Świadczenia będzie mu wypłacać prywatna firma ubezpieczeniowa, w której co miesiąc już od kilkunastu lat opłaca składki. Z powodu wrodzonej delikatności nie dopytywałem, jak duże. Mój znajomy musi być jednak jednym z lepszych klientów tej firmy, skoro co roku na święta dostaje od niej kosz łakoci i butelkę naprawdę dobrego wina. Zapewnia, że jego składki są na tyle wysokie, że niedługo po 50. urodzinach będzie mógł liczyć na wypłatę godnego świadczenia. Nie nazywa go emerytalnym tylko dlatego, by nie urazić osób, które skazane są lub będą na emerytury wypłacane z ZUS-u. Najważniejsze jest jednak to, że pieniądze, jakie mój znajomy przeznacza na abonament medyczny oraz swoje składki ubezpieczeniowe, są znacznie mniejsze niż ewentualne składki, jakie przy swoich zarobkach musiałby odprowadzać do miesiąc do ZUS-u. ? To działanie aspołeczne! ? powie ktoś. ? Ten człowiek odżegnuje się od obowiązującego w Polsce systemu solidarności pokoleniowej. To amoralne!

Mój znajomy z pełną odpowiedzialnością przyznaje, że odżegnuje się od tego systemu. Ale wcale nie uważa tego za amoralne. Mówi bowiem, że ani on, ani nikt inny w Polsce nie deklarował, że ma ochotę do tego systemu przystąpić. Decyzję o tym, że Polacy mają należeć do ZUS-u, podjęto za nich, bardzo często także wbrew ich woli. I właśnie to było amoralne.

Być może mój znajomy to przypadek odosobniony. Jeden z kilkudziesięciu lub kilkuset w Polsce. Co się jednak stanie, gdy tą samą drogą pójdą wkrótce tłumy młodych ludzi, którzy nie mają co liczyć na inne umowy niż śmieciowe? Co się stanie, gdy dziesiątki lub setki tysięcy Polaków odżegnają się od systemu solidarności pokoleniowej? Obawiam się, że wtedy żadne zrównywanie wieku emerytalnego ani jego podnoszenie nic nie da. Konieczna będzie... faktyczna reforma systemu emerytalnego.