Hiszpania jest teraz epicentrum kryzysu

Hiszpania jest teraz epicentrum kryzysu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nerwowość, jaką na rynkach finansowych wywołuje kryzys w Hiszpanii, przyćmiła na chwile problemy z Grecją 123RF
Spirala zadłużenia ciągnie Hiszpanię na dno. Oprocentowanie 10-letnich obligacji znów wzrosło do niebezpiecznego poziomu. Komisja Europejska spuszcza z tonu w sprawie redukcji hiszpańskiego deficytu. Grupa 50 europejskich osobistości apeluje do liderów UE, aby poluzować również Grecji.
Nerwowość, jaką na rynkach finansowych wywołuje kryzys w Hiszpanii, przyćmiła na chwile problemy z Grecją. Wczoraj Europejski Bank Centralny oświadczył, że rząd Mariano Rajoya nie konsultował z nim planów rekapitalizacji głównych hiszpańskich banków. Rząd zamierza znacjonalizować Bankię, jeden z największych banków, w którym już ma 45 proc. udziałów. To sposób na ratowanie tej najbardziej obciążonej kredytami spółki przed upadkiem. W ślad za tym notowania Bankii spadły o 30 proc. Pod wpływem tych wiadomości rentowność 5-letnich hiszpańskich obligacji wzrosła do ponad 6 proc. po raz pierwszy od 30 listopada 2011 r. Natomiast koszty hiszpańskich 10-letnich papierów skarbowych dobiły do 6,7 proc., podczas gdy wartość niemieckich spadła do 1,3 proc.
 
Przy tak wysokich kosztach obsługi zadłużenia pozyskiwanie pieniędzy drogą emisji obligacji staje się nakręcaniem spirali zadłużenia, która pociągnie Hiszpanię na dno. Z drugiej strony rząd nie ma dość pieniędzy na rekapitalizację zagrożonych banków, ponieważ ma na głowie deficyt wynoszący prawie 9 proc. PKB i jest naciskany przez władze UE, aby zmniejszyć tę dziurę w budżecie do 3 proc. PKB już w 2013 r.   

Hiszpańska zawierucha powoduje osłabienie euro do dolara. Wczoraj kurs był najniższy od dwóch lat. Wspólna waluta na rynku międzybankowym w Londynie była w środę wyceniana po 1,2462 dol., po spadku o 0,3 proc. Wcześniej euro staniało do 1,2452 dol., najniższego poziomu od lipca 2010 r.

Unijni urzędnicy wydają się tracić panowanie nad sytuacją. Komisarz ds. walutowych Olli Rehn poinformował wczoraj, że KE jest gotowa dać Hiszpanii dodatkowy rok ? czyli czas do 2014 r. ? na redukcję deficytu. Zastrzegł wprawdzie, że w zamian Madryt musi przedstawić solidny plan budżetowy na 2013 i 2014 r., ale trzeba to potraktować raczej w kategoriach próby zachowania twarzy. Już raz w tym roku ministrowie finansów UE poluzowali wymagania wobec rządu hiszpańskiego i pozwolili, aby tegoroczny deficyt wyniósł 5,3 proc. zamiast wcześniej wyznaczonych 4,4 proc. PKB. Ale nawet tego celu nie uda się osiągnąć.   

Zmiękczenie stanowiska KE wobec Hiszpanii może stać się precedensem, dzięki któremu swoje ugra Grecja. Pod naciskiem społecznego niezadowolenia z reform narzuconych przez UE liderzy tamtejszych partii mniej lub bardziej stanowczo domagają się poluzowania rygorów oszczędno-ściowych. Teraz po ich stronie stanęło 50 europejskich byłych premierów, eurodeputowanych i ekonomistów. Zaapelowali do przywódców UE, aby dać Grecji więcej czasu na przeprowadzenie reform. 'Stało się ewidentne, że bezkompromisowa polityka drastycznych oszczędności może jedynie prowadzić do gospodarczej porażki. Należy znaleźć kompromis, który pozwoli uporząd-kować finanse publiczne Grecji w zamian za więcej czasu na redukcję jej deficytu i spłacenie dwustronnych oraz wielostronnych kredytów' ? napisano.  

Pod apelem podpisali się m.in. były prezydent Finlandii Martti Ahtisaari, były premier Włoch Giuliano Amato, były niemiecki minister finansów Hans Eichel, były sekretarz generalny NATO George Robertson, a także polska eurodeputowana Danuta Hübner, byli szefowie polskiej dy-plomacji Adam Daniel Rotfeld i Andrzej Olechowski oraz eksperci Aleksander Smolar i Paweł Świeboda.