Wygrana, prezent, prostytucja. Takie tłumaczenie nie wystarczy, by uniknąć 75-proc. podatku

Wygrana, prezent, prostytucja. Takie tłumaczenie nie wystarczy, by uniknąć 75-proc. podatku

podatki, pit, rozliczenie, urząd skarbowy (fot. © Patryk Kosiński /Fotolia.pl) 
Z prostytucji, wygranej na wyścigach, prezentów ślubnych. Podatnicy wiją się w wyjaśnieniach, w jaki sposób weszli w posiadanie pieniędzy, od których nie zapłacili podatku. Gra toczy się o wysoką stawkę: od nieujawnionych dochodów należy zapłacić 75-proc. stawkę podatku.

O wszystkich swoich dochodach podatnicy muszą informować urząd skarbowy i płacić od nich podatek. Zasady są jasne i te same dla wszystkich, a jednak wielu podejmuje próbę uniknięcia opodatkowania. Biada temu, kto zostanie przyłapany na zatajaniu dochodów: karą jest wyjątkowo wysoki, bo aż 75-procentowy podatek. To najwyższa stawka przewidziana w polskim prawie. Ma zniechęcić podatników do zatajania źródeł dochodu.

Skąd fiskus wie o nieujawnionych dochodach?

Organy podatkowe mają narzędzia umożliwiające kontrolowanie, czy wydatki ponoszone przez podatnika znajdują pokrycie w jego przychodach. Porównują wartość posiadanego przez podatnika majątku oraz przychodów za dany okres do wartości poniesionych przez niego wydatków. Z reguły robią to w sytuacji, gdy podatnik zgłasza nabycie jakiegoś drogiego składnika majątku, np. zakup mieszkania. Musi się liczyć z wezwaniem do urzędu i koniecznością przedłożenia dokumentów, z których wynika, że posiadał środki na zakup.

Jeśli tego nie zrobi, organ podatkowy może ustalić dochód z nieujawnionego źródła i wymierzyć opodatkowanie według sankcyjnej stawki 75 proc.