Paweł Bednarz: Jeśli Leszek Balcerowicz myśli dziś o gospodarce, to co go niepokoi?
Prof. Leszek Balcerowicz: Wspólnym mianownikiem rządów PiS jest gwałt na rozwiązaniach zawartych w Konstytucji, które odróżniały ustrój komunistyczny od tego, który powstał w ramach Trzeciej Rzeczpospolitej. A to godzi zarówno w rozwój gospodarki, jak i w wolności obywatelskie i praworządność. Chodzi między innymi o zawładnięcie wbrew Konstytucji instytucjami kontroli jakości prawa oraz egzekwowania prawa.
Trybunał Konstytucyjny stał się PiS-trybunałem, PiS przejął też prokuraturę oraz próbuje opanować sądy. Wszystkie antydemokratyczne reżimy przejmują instytucje stanowienia i egzekwowania prawa. Dlatego potrzebny jest potężniejący obywatelski opór przeciwko cofaniu Polski ku PRL.
Uważa pan, że te działania spowodują, że będzie żyć się gorzej przeciętnemu Polakowi?
Moim zdaniem są dwa najważniejsze wskaźniki jakości życia w kraju, które zależą od ustroju. Po pierwsze – jak się poprawia materialny wymiar życia. Jak wiemy, Polska przez poprzednie niemal trzysta lat, a w szczególności pod rządami narzuconego nam ustroju socjalistycznego, traciła w stosunku do uciekającego nam Zachodu. Dopiero po 1989 roku zaczęliśmy nadrabiać ten gospodarczy dystans, najszybciej spośród wszystkich krajów naszego regionu. Tego by nie było bez wolnościowych reform.
Drugim bardzo istotnym wymiarem jest to, w jakim zakresie władza opiera się na zastraszaniu obywateli. Widzimy, że władza PiS podobnie, jak to było w PRL, przejmuje praktycznie wszystkie instytucje państwowe. Włącznie z tymi, które powinny być niezależne od jakichkolwiek polityków (a także od prywatnych grup nacisku). Taka władza przygotowuje i po jakimś czasie – jeżeli nie natrafi na dostateczny opór – używa instytucjonalnych narzędzi zastraszania opozycji.
Przez opozycję rozumiem nie tylko partie opozycyjne, ale aktywne organizacje i ludzi tworzących społeczeństwo obywatelskie. Charakterystyczne dla państw dyktatorskich zawsze było to, że narzędziem represji mogła stać się właściwie każda instytucja. Popatrzmy na ostatnie działania sanepidu. Dlatego przeciwstawiam się pełzającemu zamachowi stanu, jaki PiS robi w Polsce.
To jakie są te wymiary jakości w Polsce?
Zastraszanie, które dotyka zwykłych obywateli, szczególnie tych, którzy przeciwstawiają się łamaniu konstytucji przez rządzących, to zawsze zło. Dzwonkiem alarmowym jest przejmowanie instytucji wymiaru sprawiedliwości, na czele z prokuraturą, a także zachowanie się prokuratorów Ziobry. Poza tym ograniczanie wolności – zwłaszcza gospodarczej – prędzej, czy później powoduje spadek tempa rozwoju gospodarki. Dlatego, że wbrew socjalistycznej doktrynie głoszonej przez PiS, to inwestycje prywatne (a nie inwestycje państwowe) dają rozwój. W socjalizmie wszystko było państwowe i wiemy, jak to się zakończyło.
A inwestycje prywatne i związane z nimi innowacje, są bardzo wrażliwe na to, w jakim otoczeniu prawno-państwowym działają przedsiębiorcy. Jeśli rośnie arbitralność władzy i związana z nią niepewność, to inwestycje prywatne spadają, a w ślad za tym słabnie wzrost gospodarczy.
Ten najczulszy i najważniejszy wskaźnik jest miernikiem jakości rządów PiS w przypadku gospodarki. Albowiem inwestycje prywatne – wbrew buńczucznym zapowiedziom Morawieckiego – bardzo wyraźnie spadły. Komisja Europejska prognozuje, że ich udział w PKB spadnie do najniższego poziomu w historii Unii Europejskiej.
Można sobie więc odpuścić słuchania tej kłamliwej propagandy sukcesu i trzeba patrzeć właśnie na ten wskaźnik. On wszystko mówi. Pamiętajmy także, że przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce w 2015 roku nie było powodowane przez politykę gospodarczą PiS, ale przez dwa czynniki zewnętrzne: ożywienie w Unii Europejskiej, które właśnie się skończyło oraz podwojenie napływu Ukraińców do Polski, które też się skończyło. Spowolnienie gospodarcze w Polsce zaczęło się zanim zapanowała epidemia koronawirusa.
Czy w związku z tym pandemia nie jest idealnym wytłumaczeniem trudności gospodarczych, które i tak by się pojawiły? Od dłuższego czasu mówiło się o spowolnieniu.
Na pewno rządzący będą próbowali głosić taką fałszywą propagandę. Do tego dochodzi propaganda sukcesu, mówiąca, że rząd PiS znakomicie sobie poradził z epidemią koronawirusa. Mamy kolejną kampanię oficjalnego kłamstwa, co przypomina metody z PRL-u. Tym istotniejsze jest odkłamywanie kłamców. To właśnie staram się robić. Nie dlatego, że to jest moja największa pasja, ale po prostu nie mogę spokojnie patrzeć na to, jak wracają najgorsze elementy PRL-u.
W wielu krajach, w pierwszym okresie wybuchu pandemii, popularność rządów rosła. To nastąpiło nawet we Włoszech, które zostały najbardziej dotknięte epidemią i wcale dobrze sobie z nią nie poradziły. To dlatego Kaczyński dążył do jak najszybszego zorganizowania wyborów za wszelką cenę.
Wspomniał pan o inwestycjach. Mateusz Morawiecki na konferencji powiedział, że inwestorzy prywatni boją się inwestować w tych niepewnych czasach. Z kolei prezydent Duda powiedział, że z kryzysu uratują nas duże rządowe inwestycje.
Jest to dodatkowa dawka socjalistycznej propagandy. Trzeba zwrócić uwagę, że nie ma sukcesu gospodarczego kraju bez inwestycji prywatnych. Inwestycje państwowe podlegają upolitycznieniu, co często prowadzi do marnotrawstwa, czyli topienia pieniędzy, które przecież biorą się nie z powietrza, tylko od ludzi.
Sztandarowe projekty, które mają „rozruszać” gospodarkę, to projekty dzikiego marnotrawstwa, na czele z CPK czy lotniskiem w Radomiu. Moim zdaniem powstaje ono dla korzyści politycznych lokalnych pisowskich bonzów: Bielana i Suskiego, z którymi fotografuje się prezes Polskich Portów Lotniczych Mariusz Szpikowski!
Mówi pan o marnotrawieniu i upolitycznieniu pieniędzy spółek – okazało się, że Poczta Polska wydała ok. 60 mln zł na wybory, które się nie odbyły. Czy taki model wspierania przez spółki państwowe politycznych decyzji ma pan na myśli?
Spółka państwowa wydała te pieniądze, bo prywatna by tego nie zrobiła; po prostu by nie reagowała na prośby władz w sprawie zainwestowania w coś, o czym z góry wiadomo, że przyniesie stratę. Przykład Poczty pokazuje, że firmy państwowe ostatecznie są pod władzą rządzących polityków. A ci przychodzą i odchodzą, pojawiają się różne osoby.
W końcu przychodzą najgorsi, tak jak obecni, którzy bezwstydnie wykorzystują przedsiębiorstwa państwowe dla celów partyjno-prywatnych. To jest korupcja. W naukowym tego słowa znaczeniu, korupcja to jest nadużywanie stanowisk publicznych dla celów prywatnych, rodzinnych, czy partyjnych.
Przedsiębiorstwa państwowe działają dużo gorzej niż prywatne, bo państwowy nadzorca nie ma takiej motywacji do dobrego gospodarowania, jaką ma przedsiębiorca prywatny.
Państwowy nadzorca może mieć natomiast złe motywacje: do wykorzystywanie firm państwowych dla celów osobistych, rodzinnych czy partyjnych. To jest najważniejsza przyczyna upadku socjalizmu.
Czyli cofamy się do socjalizmu?
Socjalizm to było totalne upolitycznienie gospodarki, które musiało ją dołować, a w rezultacie socjalistyczna władza mogła się utrzymać tylko przez zastraszanie społeczeństwa. Dlatego socjalizm jest zawsze dyktatorski.
PiS prowadzi Polskę w kierunku socjalizmu m.in. poprzez nacjonalizację w dwóch kluczowych sektorach: systemu bankowego oraz energetyki i górnictwa. Nawet przed PiS mieliśmy dużo własności państwowej w gospodarce, a pod rządami PiS jej udział w gospodarce jeszcze się zwiększył.
Gdzie tkwi niebezpieczeństwo nacjonalizacji sektora bankowego?
W sektorze bankowym mamy w Europie w tej chwili trzecie miejsce pod względem udziału państwa, po Łukaszence i Putinie.
Dlaczego to jest niebezpieczne? Dlatego, że państwowe banki pod wpływem presji politycznej mogą marnować pieniądze deponentów, wydając je na upartyjnione projekty. To mogą być nawet prywatne projekty, jeżeli się pojawią partyjni oligarchowie.
Oligarchowie?
Myślę, że pan Łukasz Szumowski, minister zdrowia – oczywiście jeżeli to, co donoszą mu media, potwierdzi się – jest oligarchą. Bo oligarcha to osoba, która zdobyła majątek – on i jego rodzina – dzięki powiązaniom politycznym. Tak się to definiuje w badaniach naukowych.
Co z polskim finansami? Plan o zrównoważonym budżecie można nazwać już miłym wspomnieniem. Jacek Rostowski w ostatniej naszej rozmowie mówił, że nie ma pieniędzy w kasie państwa.
Zrównoważonego budżetu nie było. To kłamstwo, a kłamstwa nieodkłamywane są skuteczne.
Rząd chce wydać 7 mld zł na bony turystyczne. Stać nas na to?
To jest coś w rodzaju 500 plus. Polega na rozdawaniu pieniędzy nie pod wpływem jakiegoś uzasadnienia ekonomicznego, ale uzasadnienia partyjnego. Ma to zwiększyć popularność rządzących.
Jeszcze bardziej niebezpieczne jest to, że w Narodowy Bank Polski, którym rządzi Glapiński, przystąpił do masowej kreacji pieniądza. Doszło do wydrukowania 70 mld złotych.
Część ekonomistów usprawiedliwia takie działanie, powołując się na przykład zachodnich banków centralnych. Nie wspominają oni jednak, że również na zachodzie jest dużo głosów krytycznych wobec długofalowych skutków tego rodzaju procederu. Są poważne badania empiryczne, które pokazują, że polityka bardzo niskich stóp procentowych oraz masowego tworzenia pieniądza przyczynia się do deformacji rozdziału kredytów nawet w bankach prywatnych.
Polega to na tym, że zaczyna się opłacać finansowanie przedsiębiorstw, które już zaciągnęły kredyty, a nie innych, które mogą być bardziej efektywne.
To się nazywa finansowaniem „zombie”. Nam grozi dodatkowo partyjna deformacja rozdziału kredytów przez państwowe banki. Trzeba też pamiętać, że Polska to nie Stany Zjednoczone czy strefa Euro. Polski złoty to nie dolar ani euro. Wreszcie, polityka Glapińskiego i jego grupy w NBP to najzwyczajniej złamanie Konstytucji, która zabrania finansowania budżetu przez bank centralny.
Czy takie działanie może stworzyć niebezpieczny precedens dla innych, przyszłych rządów?
To jest złamanie bardzo ważnej zasady. Jak się raz ją złamie, to bardzo trudno do niej wrócić. To otwarcie drogi dla łatwego i niebezpiecznego rozwiązania, które tworzy wygodną dla polityków iluzję, że nie trzeba robić reform. To wszystko podpada pod definicję populizmu, która mówi, że populistami są ci, którzy dla zysków krótkookresowych podważają perspektywy długofalowe dla kraju. To, co robi PiS to właśnie czysty populizm. Epidemia go nasila, z udziałem ekipy z NBP. Nagle okazuje się, że są pieniądze, bo rosną na drzewach – w banku centralnym.
Czy obecny kryzys doprowadzi do zwiększenia się różnic pomiędzy biednymi a bogatymi?
Przede wszystkim trzeba zwalczać biedę. A gdzie jest dużo biedy? W biednym kraju. A dlaczego niektóre kraje są biedne? Bo mają państwa, które tłumią wolność gospodarczą i opanowują instytucje wymiaru sprawiedliwości.
Wszystkie takie kraje poniosły klęskę gospodarczą. Socjalizm wszędzie przegrał. Akcentowanie nierówności zamiast skupiania się na ograniczaniu biedy, to – moim zdaniem – granie na zawiści.Tam, gdzie odpolityczniano gospodarkę, zwykle ona ruszała. Biedne kraje, które korzystały z globalizacji, takie jak Bangladesz czy Chiny, zmniejszyły zakres biedy. Trzeba też rozróżniać, czy bogactwo zostało uzyskane dzięki innowacjom w firmie, czy dzięki powiązaniom politycznym.
Jak będzie wyglądał ten kryzys?
Szkody dla gospodarki wynikły nie tyle z samej epidemii, co z reakcji na nią konsumentów i rządu. Ja tego nie krytykuję. Nawet jeśli nie rząd nie zamknąłby restauracji, to pewnie Polacy i tak baliby się tam chodzić. Trzeba jednak podkreślić, że największe straty przyniosła polityka prowadzona przez rządy, a zmierzająca do tego, żeby ograniczyć tempo zarażania. Znoszenie tych obostrzeń ma sens, ale powinno być odpowiednio ubezpieczone.
Po pierwsze, powinny być nagromadzone odpowiednie zapasy środków ochronnych zwłaszcza, jeżeli chodzi o sektor medyczny. Po drugie, powinna być odpowiednio wzmocniona zdolność szybkiego wykrywania nowych zarażeń; czyli testowanie, odpowiedni sprzęt. Po trzecie, powinny istnieć odpowiednie rezerwy w szpitalach.
Każdy odpowiedzialny rząd podaje do wiadomości publicznej informacje i opiera się na publicznie znanych ekspertach. A my w Polsce mamy pana Szumowskiego wraz z panem Morawieckim, którzy wydają sprzeczne komunikaty. Nie mamy elementarnych informacji, które należą się społeczeństwu. Czy było kiedykolwiek wiarygodne oficjalne wyjaśnienie, dlaczego w Polsce mamy tak mało wykonywanych testów? Nie. Na to się nie można godzić. Taka polityka informacyjna przypomina mi państwa niedemokratyczne. Okłamywanie ludzi należy do repertuaru dyktatorów.
Jak pan ocenia stosunek Polski do Unii Europejskiej? Z jednej strony rząd jest jednym z większych krytyków Brukseli, a z drugiej strony chwalimy się, że wynegocjowaliśmy rekordowe środki?
Unia Europejska jest dla Polski 100 razy ważniejsza niż była dla Wielkiej Brytanii. Musimy pamiętać, że graniczymy z państwem Putina. Jest bardzo ważna nie tylko z gospodarczego punktu widzenia, ale także z punktu widzenia naszego narodowego bezpieczeństwa.
Unia jako ugrupowanie krajów demokratycznych nie może spokojnie patrzeć na bezwstydne i jaskrawe łamanie praworządności w Polsce, co oznacza również łamanie traktatów europejskich. W związku z tym stała się wrogiem dla PiS. Z tego cieszy się tylko Rosja. Ja myślę, że Putin nawet nie oczekiwał, że coś takiego może się stać w Polsce. Ataki na tak bardzo ważny czynnik polskiego bezpieczeństwa, jakim jest Unia Europejska, są skrajnie antypatriotyczne.
Jednocześnie mamy do czynienia z wyciąganiem ręki po unijne pieniądze, i pretensjami, że „daje za mało”. Mam nadzieję, że opinia o Polakach na świecie i na Zachodzie nie kształtuje się tylko na podstawie postępowania obecnie rządzącej ekipy w Polsce. Chociaż oczywiście to się przebija.
Czytaj też:
Balcerowicz dla „Wprost”: Lewica ciągle próbuje udowodnić, że kapitalizm jest zły
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.