Pracownicy stoczni w Świnoujściu, która jest sprzedawana przez właściciela - Zarząd Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia”, poinformowali iż w czwartek 26 listopada otrzymali wypowiedzenia.
– W czwartek dostaliśmy wszyscy wypowiedzenia. W tym samym dniu pan premier Morawiecki i pan minister Gowin mówili o tym, że należy ratować wszystkie miejsca pracy, że każde miejsce pracy jest na wagę złota – powiedziała Aneta Stawicka z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni. – Potraktowano nas niegodnie, haniebnie. W dobie koronawirusa wyrzucono nas na bruk – dodała.
„Ludzie przychodzili po wypowiedzenia z płaczem”
Firma zapewnia, że każdy z pracowników Zakładów w Świnoujściu dostał propozycję pracy w oddalonym o 100 kilometrów Zakładzie w Szczecinie. Ale Stawicka twierdzi, że oprócz etatowych pracowników stoczni zarobek stracą także kontrahenci i inni współpracownicy. W sumie wraz z ponad 200 pracownikami, którzy dostali wypowiedzenia, ze stocznią ma współpracować około 1000 osób.
O zwolnieniach opowiada Bartłomiej Szmyt ze stoczniowego NSZZ "Solidarność". – Ludzie przychodzili po te wypowiedzenia z płaczem. Jeden z pracowników, który miał 42 lata wymiaru pracy, o godz. 12 dostał wypowiedzenie bez świadczenia pracy już w tym dniu. Wziął swoją torbę, wziął reklamówkę, w której miał kilka ciuchów schowanych i tak jak zbity pies, jak smieć został wyrzuconym z zakładu pracy – mówi zwiazkowiec.
Likwidacja ma pomóc całej spółce
Zarząd Gryfii, której prezesem jest były poseł PiS Krzysztof Zaremba już w połowie miesiąca informował, że zamierza zlikwidować zakład w Świnoujściu. Powodem ma być ratowanie stoczni w Szczecinie, która należy do tej samej spółki.
Oba zakłady zostały połączone w 2013 roku. Stocznia w Szczecinie już wtedy borykała się z problemami finansowymi. Po połączeniu wielomilionowe, wciąż narastające zadłużenie stało się wspólne. Teraz zakład w Świnoujściu ma być zlikwidowany i sprzedany, a nabywca terenu ma mieć zakaz działalności stoczniowej.
– Ktoś wpadł na genialny pomysł zrobienia kanibalizmu. Naszą stocznię, która jest znakomicie zlokalizowana, prosperuje dobrze od wielu lat, likwiduje się, a zadłużoną, nierentowną, ale silniejszą politycznie stocznię w Szczecinie utrzymuje się – uważa Szmyt. – Większość pracowników stoczni przyznaje, ze głosowało za Prawem i Sprawiedliwością, bo uwierzyło w ich szumne hasła. Hasła głoszone przez pana premiera Morawieckiego, pana Kaczyńskiego, pana Gróbarczyka – przyznaje związkowiec.
Kwestia polityczna?
Likwidację zakładu w Świnoujściu ostro oceniają też lokalni politycy opozycji. – To jest kwestia czysto polityczna. Chodzi o to, że w Świnoujściu jest mniej wyborców Prawa i Sprawiedliwości niż w Szczecinie – twierdzi Rafał Zahorski, pełnomocnik marszałka województwa zachodniopomorskiego do spraw gospodarki morskiej. Władze w urzędzie marszałkowskim sprawuje PO.
Zahorski do tematu odniósł się równiez we wpisie na Facebooku. „Czy słyszeliście o tym, że – mając do zamknięcia jeden z dwóch zakładów – ktoś zamyka lepszą lokalizację by ratować tę słabszą? Czy słyszeliście o tym, by gdziekolwiek na świecie firma znajdująca się w złej sytuacji ekonomiczniej i zmuszona tą sytuacją, by sprzedać część swojego majątku w postaci całej np. fabryki, zamiast sprzedać działającą i w pełni funkcjonalną spółkę za dobrą cenę, (...) wywala najlepszych ludzi, wywozi cały majątek a następnie wystawia na sprzedaż praktyczne gołą ziemię?” – napisał. „Nie widzieliście? no to witamy w "PRL-PIS"!” – dodał
Likwidację zakładu w Świnoujściu na antenie lokalnego Twojego Radia komentował poseł PiS Leszek Dobrzyński. – Ja mam takie przede wszystkim wrażenie i świadomość, że to nie jest plan pana Krzysztofa Zaremby. Jest to plan zarówno ludzi, którzy zarządzają firmą, ale jest to również plan ministerialny, w ten plan zaangażowany jest także Port Szczecin-Świnoujście, więc mam wrażenie, że ci ludzie do tego bardzo trudnego i nie ukrywam kontrowersyjnego projektu podchodzą z jednej strony biznesowo, ale z drugiej strony również poważnie – broni decyzji polityk.
Czytaj też:
Świnoujście. Robaki rozchodzą się po bloku. Mieszkańcy mają problem z lokatorem