Francuski oddział Ingka Group, posiadającej większość sklepów Ikea na świecie, był oskarżany o wtykanie nosa w sprawy swoich pracowników i klientów przez kilka ostatnich lat. Firmie udowodniono niezgodne z prawem praktyki, łamiące prywatność swojej załogi, poprzez np. sprawdzanie ich rachunków bankowych, lub wykorzystywanie fałszywych pracowników do pisania raportów na temat obsługi.
Przedstawiciele strony oskarżającej przekonywali, że informacje zbierane przez władze firmy były później wykorzystywane w niektórych sprawach do ataków na liderów związków zawodowych. Część informacji o klientach była z kolei wykorzystywania do zyskiwania nieuprawnionej przewagi w negocjacjach. Ikea wiedziała m.in. o zarobkach kupujących czy nawet samochodach, którymi jeżdżą. Dowiedziono nawet płacenia za akta policyjne.
Prawnik związków zawodowych: Liczy się symbolika
Prokurator żądał dwóch milionów euro kary. Prawnicy związku zawodowego CGT oraz indywidualnych skarżących ostatecznie wyrazili zadowolenie z połowicznego spełnienia ich oczekiwań. – Liczy się sfera symboliczna – podkreślała Solene Debarre, reprezentująca CGT.
Oświadczenie Ikei po wyroku francuskiego sądu
Ikea oświadczyła, że będzie jeszcze analizować rozstrzygnięcie sądu przed decyzją co do dalszych kroków. Firma zapewniła, że podjęła już działania mające położyć kres inwigilacji oraz zapobiegać im w przyszłości. We Francji spółka zatrudnia 10 tys. osób. To jej trzeci największy rynek po Niemczech i Stanach Zjednoczonych.
Czytaj też:
IKEA wycofuje talerze, miski i kubki. Apeluje do klientów