Ostatni wywiad prezesa PGNiG

Ostatni wywiad prezesa PGNiG

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Szubski, odchodzący prezes PGNiG Agencja Gazeta
Z Michałem Szubskim, odchodzącym prezesem PGNiG, rozmawialiśmy zaledwie tydzień temu, gdy jeszcze nic nie wskazywało na to, że opuści swoje stanowisko. To najpewniej ostatni wywiad udzielony mediom przez Szubskiego przed jego wczorajszą zaskakującą dymisją.
Gdy przeprowadzaliśmy tę rozmowę (13 grudnia), nic nie wskazywało na nadchodzącą zmianę na stanowisku szefa PGNiG. Trudno przewidzieć, co z zapowiedzi i planów odchodzącego prezesa zostanie zrealizowane przez jego następcę, a co zmienione. Uznaliśmy jednak, że w kontekście ostatnich dymisji szefów wielkich spółek w Polsce, warto przedstawić plany i pogląd na drogę rozwoju PGNiG, jakie miał Michał Szubski. Już po ogłoszeniu dymisji nasz rozmówca udzielił nam zgody na publikację wywiadu bez autoryzacji i przysłał SMS-a z informacją, że podtrzymuje wszystko, co powiedział w wywiadzie.

Michał Kobosko, Bartłomiej Mayer:  PGNiG właśnie się zmienia. Jak koncern będzie wyglądać za kilka lat?

Fundament pod to, jak nasza firma ma wyglądać w przyszłości, został już położony. Zakup polskiej spółki Vattenfalla pokazuje, że nasze wcześniejsze deklaracje co do tego, że PGNiG chce być grupą multienergetyczną, zaczynamy przekuwać w czyny. Pierwszym tego typu sygnałem był nasz udział ? wspólnie z Tauronem ? w budowie elektrowni w Stalowej Woli. Włożyliśmy w ten projekt sporo pieniędzy, co najlepiej pokazuje, jak poważnie podchodzimy do sprawy.

Trwa wybór wykonawcy tej inwestycji. Kiedy można spodziewać się decyzji?

Jeśli złożone oferty będą w porządku zarówno pod względem formalnym, jak i finansowym, to możemy wybrać wykonawcę jak najszybciej. Być może jeszcze w tym roku.

A kiedy przejęcie Vattenfall Heat Poland?

W pierwszych dniach przyszłego roku. To dobry termin, bo transakcję finansujemy w dużym stopniu z kredytu. Jeśli do przejęcia dojdzie już po sylwestrze, zarówno dług, jak i przychody nowej spółki w grupie zostaną zapisane w księgach na 2012 rok.

Będą duże zmiany w Vattenfall Heat Poland? Na przykład kadrowe?

To jedna z najlepszych elektrociepłowni w Polsce. Wysoko oceniamy jej zarząd, a więc zgodnie z lekarską zasadą: po pierwsze nie szkodzić, nie ma sensu robić trzęsienia ziemi. To nie jest wroga napaść PGNiG na Elektrociepłownie Warszawskie! Myślę raczej o wzajemnym transferze wiedzy.

A nazwa?

Nazwę Vattenfall Heat Poland zmieniamy na PGNiG Termika. Na bazie naszej głównej marki tworzymy szereg podmarek. Tak właśnie powstała ? po skonsolidowaniu rozproszonych, drobnych podmiotów budowlano-montażowych ? firma PGNiG Technologie, a także spółka PGNiG Energia.

Kiedyś były pomysły na zmianę nazwy PGNiG. Zostajecie jednak przy niej?

Tak. Odnowiliśmy znak PGNiG, nowy już się chyba zakorzenił. Czy teraz, gdy czeka nas wiele najróżniejszych inwestycji, warto wydać masę pieniędzy na utrwalanie w świadomości klienta, który i tak operuje nazwą 'gazownia', zupełnie nowej marki? Myślę, że nie.

Tego typu inwestycje jak Stalowa Wola czy zakup spółki Vattenfalla mają zrekompensować spodziewany spadek udziałów PGNiG w rynku gazu?

Musimy się liczyć z utratą części rynku gazu. Dziś nasze udziały sięgają 98,5 proc., a pozostałe 1,5 proc. mają dystrybutorzy, którzy i tak gaz kupują od nas. Jeśli w Polsce ma powstać konkurencyjny rynek gazu, to stanie się to kosztem PGNiG. Inaczej się nie da. Dlatego od dłuższego czasu szukamy sposobów na zrekompensowanie przychodów.

W jaki sposób?

Naszym pierwszym pomysłem, już chyba sprzed czterech lat, było spojrzenie w kierunku przemysłu chemicznego, ale tam nie udało się znaleźć partnerów. Drugim kierunkiem była energetyka i okazało się, że ma ona większą zdolność współpracy z PGNiG. Pojęcie koncernu multienergetycznego może mieć wiele znaczeń. Najbardziej rozbudowany jest model niemiecki, gdzie firmy oferują odbiorcy wszystko, czego on potrzebuje. My na razie mówimy, że chcemy ? po pierwsze ? mieć udziały we własnych źródłach wytwarzania energii elektrycznej z gazu ziemnego, a po drugie ? zaoferować klientom, na początek zapewne tym biznesowym, łączoną ofertę dostaw gazu i prądu na jednym rachunku. Byłoby to wygodniejsze dla odbiorcy, a także oszczędniejsze. Inna oferta nie miałaby sensu.

W jakiej perspektywie jest to realne?

Oferta dla biznesu właściwie jest już gotowa i zaczęliśmy sondażowe rozmowy z klientami. Na początku nowego roku będziemy w stanie przedłożyć formalne oferty dostaw gazu i energii. Pierwsi klienci indywidualni dostaną od nas propozycje najpewniej w drugiej połowie przyszłego roku, ewentualnie na początku 2013 roku. Na budowaniu rynku energetycznego będziemy się skupiać przez dwa najbliższe lata. To najważniejszy fragment nowej działalności, którą chcemy realizować. Ponadto w perspektywie dwóch?trzech lat chcemy przejść na całkowicie zdalną obsługę klienta, który docelowo spotyka się z nami tylko dwa razy: żeby podpisać umowę i żeby ją rozwiązać ? bo na przykład się przeprowadza.

Jak w związku w wejściem PGNiG na nowy rynek zmieni się struktura przychodów spółki?

Na rynek energii elektrycznej chcemy wejść w ciągu dwóch najbliższych lat, w związku z czym na razie wszystkie szacunki w tej sprawie są naszymi marzeniami. Myślę, że PGNiG powinno uzyskiwać 20-30 proc. swoich przychodów z energii elektrycznej produkowanej na bazie gazu ziemnego.

Kiedy miałoby do tego dojść?

Jeśli mówimy o budowie nowych źródeł produkcji prądu, to jest to perspektywa lat 2014-15. Myślę, że taki udział energii elektrycznej w naszych przychodach bylibyśmy w stanie osiągnąć za trzy?cztery lata.

W Polsce trwa wielkie wyczekiwanie na gaz z łupków. Tymczasem prace poszukiwawcze zarówno PGNiG, jak i innych firm, które mają koncesje, wcale nie postępują w szybkim tempie. Państwa spółka chce w przyszłym roku wydać na ten cel kilkaset milionów zł, czyli mniej niż w mijającym.

Myślę, że to będą podobnej wielkości wydatki, jak w 2011 roku, około 1 mld zł. Nie chodzi o to, żeby na potęgę wydać pieniądze, tylko o to, żeby znaleźć ten gaz. Wiercimy wtedy, gdy mamy dobre projekty geologiczne, a czy wydamy na to 800 mln zł, czy 1,2 mld zł, to już jest wtórne. W gazie niekonwencjonalnym skupiamy się teraz na dwóch obszarach: w Lubocinie, czyli tam gdzie już rozpoczęliśmy pracę, oraz w Lubyczy Królewskiej na południu kraju, gdzie dopiero zaczynamy poszukiwania. Mam nadzieję, że w pierwszym z tych miejsc w pierwszej połowie przyszłego roku przeprowadzimy wiercenie horyzontalne, szczelinowanie oraz kolejne testy. Na podstawie uzyskanych w ten sposób danych będziemy podejmować decyzje o kolejnych wierceniach. Wszystko musi następować w swoim czasie. Jabłoń nie będzie rodzić jabłek w lutym, niezależnie od tego, jak bardzo by się ją namawiało.

Po Pana publicznych wypowiedziach można było odnieść wrażenie, że jest Pan gorącym zwolennikiem podwyższenia danin od wydobycia, bo są one w Polsce za niskie.

To pewne uproszczenie. Ja bym powiedział inaczej: w Polsce rzeczywiście nie było do tej pory istotnego drenażu firm wydobywczych, poza KGHM, bo nie stanowiły one istotnego elementu PKB. W związku z tym, przestrzeń do zwiększenia fiskalizacji z pewnością istnieje. Przestrzegałbym jednak przed tym, by nie miała ona 'janosikowego' charakteru.

Co konkretnie ma Pan na myśli?

To, by reguły gry były znane, zanim przedsiębiorcy podejmą decyzje inwestycyjne. Podatek musi być tak skonstruowany, by przedsiębiorca miał pewność, że zrefinansuje nakłady inwestycyjne z zyskiem. Inwestorzy, którzy tu przyjeżdżają szukać i wydobywać gaz, nie robią tego dla polskiego społeczeństwa, tylko dla pieniędzy. Jeśli nie będą mieli możliwości zrefinansowania inwestycji z zyskami, wyjadą z Polski do Ugandy czy gdziekolwiek indziej, gdzie takie gwarancje będą mieli.

Kiedy PGNiG wróci do Libii?

Myślimy o tym. I chcemy tam wrócić, gdy tylko sytuacja się ustabilizuje. Dobre jest to, że nikt nie zakwestionował prawnych ram udzielonych nam wcześniej koncesji. Nowe libijskie władze uznały, że prace przerwaliśmy na skutek siły wyższej. To zaś oznacza, że nie będą miały do nas pretensji, że nie wywiązaliśmy się z zobowiązań koncesyjnych. W Libii wciąż mamy sprzęt, który nie został rozszabrowany. Gdy tylko MSZ uzna, że sytuacja jest bezpieczna, wracamy do pracy. Myślę, że to kwestia miesięcy.

Jakie są perspektywy arbitrażu z Gazpromem o ceny gazu kontraktowego?

Wierzymy, że mamy argumenty i dlatego złożyliśmy wniosek. Jesteśmy przekonani, że rynek gazu w Europie oderwał się od rynku produktów ropopochodnych, że to trend stały. To oznacza, że trzeba na nowo zdefiniować formuły cenowe w kontraktach długoterminowych, takich jak kontrakt PGNiG z Gazpromem. Nie możemy posługiwać się anachroniczną metodą kształtowania cen i to jest nasz podstawowy argument w tym arbitrażu. Obu stronom zależy, żeby arbitraż trwał jak najkrócej, bo kontrakt ma klauzulę retroaktywną, co oznacza, że po rozstrzygnięciu trzeba się rozliczać za czas od rozpoczęcia procesu. Każdy wie, że jak przegra, będzie musiał płacić wstecz. Zakładamy, że sprawa rozstrzygnie się w trzecim kwartale przyszłego roku.