Francja i Stany Zjednoczone chcą uwolnić swoje rezerwy strategiczne, Arabia Saudyjska zapowiada zwiększenie wydobycia. Wszystko po to, by cena ropy wróciła do poziomu 100 dol. za baryłkę. Ale niektórym światowym liderom walka z wysoką ceną surowca pomoże też w wyborach.
Cena ropy naftowej stała się główną przyczyną niezadowolenia społecznego w niemal wszystkich krajach Europy i Ameryki Północnej. W dwóch z nich ? we Francji i w Stanach Zjednoczonych ? odbędą się wybory. Nic więc dziwnego, że przywódcy tych państw robią, co mogą, by w oczach opinii publicznej wyjść na obrońców taniej ropy.
Tylko w tym roku cena ropy naftowej wzrosła o ponad 15 proc., dochodząc do poziomu 128 dol. za baryłkę. To efekt niepokojów na rynkach światowych związanych z sytuacją w Iranie, jak również ograniczenia produkcji przez Syrię, Sudan Południowy, a także platformy na Morzu Północnym. Podczas wczorajszych notowań ceny ropy spadły o 0,75 proc., do poziomu poniżej 125 dol. za baryłkę.
Nicolas Sarkozy odbył w tym tygodniu kilka rozmów ? zachęcał przywódców do uwolnienia zapasów strategicznych ropy, by w ten sposób obniżyć podaż na nią i nie tylko nie dopuścić do wzrostu cen do rekordowych pułapów (ponad 145 dol. za baryłkę), ale także trwale obniżyć cenę do poziomu zbliżonego do 100 dol. Sarkozy przekonywał, że będzie to poziom atrakcyjny zarówno dla wydobywców, jak i krajów, które są największymi odbiorcami tego surowca.
Apel prezydenta Francji pokrył się z prowadzonymi wcześniej rozmowami na linii Wielka Brytania?Stany Zjednoczone. Przywódcy tych państw opowiedzieli się za przeprowadzeniem kontrolowanego uwolnienia rezerw. Jednak przeszkodą dla takiej operacji może być stanowisko Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE). Jej dyrektor wykonawczy Maria van der Hoeven wielokrotnie powtarzała, że nie ma podstaw do takich działań, gdyż na świecie nie wystąpiły istotne zakłócenia w dostawie ropy, a tylko tego typu okoliczności mogłyby usprawiedliwiać planowane przez Amerykanów, Anglików i Francuzów działania. Planom Francji sprzeciwiły się ? z tych samych powodów, z których robi to MAE ? Niemcy, które nie przewidują uwolnienia swoich rezerw w najbliższej przyszłości.
Patrząc na tę sytuację, światowe media coraz częściej sugerują, że zapowiedzi Baracka Obamy i Nicolasa Sarkozy’ego są jedynie zaklinaniem rzeczywistości, grą na obniżkę cen na światowych rynkach oraz... uśmiechaniem się do wyborców, którzy w tym roku (w kwietniu we Francji i w listopadzie w Stanach Zjednoczonych) zdecydują o reelekcji prezydentów tych państw.
Na francusko-amerykańskie propozycje zareagowała też Arabia Saudyjska. Minister ropy naftowej tego kraju Ali al-Naimi zapowiedział, że jego kraj jest gotowy zwiększyć wydobycie tego surowca. Obecnie Arabia Saudyjska wydobywa dziennie ok. 9,9 mln baryłek, a maksymalne moce wynoszą 12,5 mln baryłek. ? Chcemy zobaczyć silniejszy wzrost gospodarczy w Europie ? stwierdził Al-Naimi. ? Wiemy, że rozsądne ceny ropy są do tego kluczem. Komentując plany Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, arabski minister stwierdził: ? Wysoki poziom cen ropy jest wynikiem reakcji rynku, który boi się potencjalnego ograniczenia dostaw. A na razie nie osiągnęliśmy jeszcze takiego poziomu zapotrzebowania, któremu nie bylibyśmy w stanie sprostać.
Tylko w tym roku cena ropy naftowej wzrosła o ponad 15 proc., dochodząc do poziomu 128 dol. za baryłkę. To efekt niepokojów na rynkach światowych związanych z sytuacją w Iranie, jak również ograniczenia produkcji przez Syrię, Sudan Południowy, a także platformy na Morzu Północnym. Podczas wczorajszych notowań ceny ropy spadły o 0,75 proc., do poziomu poniżej 125 dol. za baryłkę.
Nicolas Sarkozy odbył w tym tygodniu kilka rozmów ? zachęcał przywódców do uwolnienia zapasów strategicznych ropy, by w ten sposób obniżyć podaż na nią i nie tylko nie dopuścić do wzrostu cen do rekordowych pułapów (ponad 145 dol. za baryłkę), ale także trwale obniżyć cenę do poziomu zbliżonego do 100 dol. Sarkozy przekonywał, że będzie to poziom atrakcyjny zarówno dla wydobywców, jak i krajów, które są największymi odbiorcami tego surowca.
Apel prezydenta Francji pokrył się z prowadzonymi wcześniej rozmowami na linii Wielka Brytania?Stany Zjednoczone. Przywódcy tych państw opowiedzieli się za przeprowadzeniem kontrolowanego uwolnienia rezerw. Jednak przeszkodą dla takiej operacji może być stanowisko Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE). Jej dyrektor wykonawczy Maria van der Hoeven wielokrotnie powtarzała, że nie ma podstaw do takich działań, gdyż na świecie nie wystąpiły istotne zakłócenia w dostawie ropy, a tylko tego typu okoliczności mogłyby usprawiedliwiać planowane przez Amerykanów, Anglików i Francuzów działania. Planom Francji sprzeciwiły się ? z tych samych powodów, z których robi to MAE ? Niemcy, które nie przewidują uwolnienia swoich rezerw w najbliższej przyszłości.
Patrząc na tę sytuację, światowe media coraz częściej sugerują, że zapowiedzi Baracka Obamy i Nicolasa Sarkozy’ego są jedynie zaklinaniem rzeczywistości, grą na obniżkę cen na światowych rynkach oraz... uśmiechaniem się do wyborców, którzy w tym roku (w kwietniu we Francji i w listopadzie w Stanach Zjednoczonych) zdecydują o reelekcji prezydentów tych państw.
Na francusko-amerykańskie propozycje zareagowała też Arabia Saudyjska. Minister ropy naftowej tego kraju Ali al-Naimi zapowiedział, że jego kraj jest gotowy zwiększyć wydobycie tego surowca. Obecnie Arabia Saudyjska wydobywa dziennie ok. 9,9 mln baryłek, a maksymalne moce wynoszą 12,5 mln baryłek. ? Chcemy zobaczyć silniejszy wzrost gospodarczy w Europie ? stwierdził Al-Naimi. ? Wiemy, że rozsądne ceny ropy są do tego kluczem. Komentując plany Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, arabski minister stwierdził: ? Wysoki poziom cen ropy jest wynikiem reakcji rynku, który boi się potencjalnego ograniczenia dostaw. A na razie nie osiągnęliśmy jeszcze takiego poziomu zapotrzebowania, któremu nie bylibyśmy w stanie sprostać.