95,75 proc. górników za strajkiem

95,75 proc. górników za strajkiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
95,75 proc. górników, uczestniczących w referendum w kopalniach, opowiedziało się za strajkiem generalnym w branży. Na razie związkowcy planują 24-godzinny strajk ostrzegawczy, który ma się odbyć w najbliższą środę.
Do strajku ostrzegawczego ma dojść, jeżeli rząd nie zmieni części zapisów strategii dla górnictwa na lata 2007-2015.

Wyniki głosowania przedstawił w piątek sztab protestacyjno- strajkowy górniczych związków. Głosowanie odbyło się we wszystkich kopalniach na Śląsku; głosowało ponad 70,8 tys. osób. Za strajkiem opowiedziało się 67.814 górników, przeciwko 2.274. Oddano 738 głosów nieważnych. W referendum uczestniczyło ok. 62,5 proc. ogółu zatrudnionych w branży i blisko 73 proc. pracujących w dniu głosowania.

"W związku z tym, że załogi górnicze obdarzyły nas tak dużym zaufaniem, a do tej pory nie mamy żadnego sygnału ze strony rządowej, że mają się rozpocząć jakiekolwiek rozmowy, scenariusz akcji protestacyjnej zostaje utrzymany w mocy - 24 stycznia na wszystkich kopalniach węgla kamiennego na Górnym Śląsku odbędzie się 24-godzinny strajk" - zapowiedział szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz.

Wiceminister gospodarki, Paweł Poncyljusz, powiedział w piątek w Warszawie: "Znaleźliśmy się na rozdrożu. W wielu kwestiach się zgodziliśmy, ale zostało kilka spraw, gdzie trzeba przyjąć albo jedno, albo drugie rozwiązanie. Albo uzależnić wydobycie od możliwości zbytu, uzależnić płace od wydajności i zgodzić się na powolną prywatyzację przez giełdę z udziałem załóg, albo zamknąć oczy i uznać, że wszystko jest dobrze"

Poncyljusz podkreślił, że ministerstwu zależy, żeby górnictwo było rentowne, ale i zorientowane na przyszłość, "a strona związkowa w pewnych sprawach chce zachować status quo".

Według Kolorza, referendum pokazało, że załogi kopalń bardziej ufają związkowcom niż rządowi, mimo - jak mówił - "zmasowanego ataku propagandowego przeciwko referendum, przeciwko górnikom". Zdaniem Kolorza, strajk - wbrew informacjom resortu gospodarki - będzie legalny, ponieważ większość kopalń spełniła procedury wynikające z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Przypomniał, że o legalności protestów rozstrzyga sąd, a nie pracodawcy czy minister.

Związkowcy podkreślają, że za strajkiem opowiedziały się załogi kopalń ze wszystkich spółek węglowych i wszystkie górnicze związki. Wyniki głosowania pokazują jednak, że w niektórych zakładach sytuacja odbiegała od średniej. W kopalni "Bolesław Śmiały", która wkrótce ma być przekazana do grupy energetycznej, strajk poparło niespełna 69 proc. głosujących, w należącej do Kompanii Węglowej kopalni "Makoszowy" niespełna 74 proc. W Katowickim Holdingu Węglowym za strajkiem było niespełna 94 proc., w Jastrzębskiej Spółce Węglowej prawie 99 proc.

We wtorek związkowcy zamierzają wystosować list otwarty do premiera Jarosława Kaczyńskiego na temat sytuacji w górnictwie; na razie jednak nie zamierzają zwracać się o mediację np. do prezydenta. Liczą, że zapowiadany na środę strajk skłoni rząd do podjęcia rozmów, choć zaznaczają, że sam fakt ich rozpoczęcia nie będzie oznaczał odwołania akcji. Może to nastąpić, jeżeli związkowcy uznają, że rząd skłonny jest przyjąć najważniejsze dla nich postulaty. Związkowcy chcą też powołać przy sztabie strajkowym zespół ekspertów - profesorów, którzy myślą o górnictwie podobnie jak związki.

Związkowcy sprzeciwiają się niekorzystnym - ich zdaniem - dla górników zmianom w układach zbiorowych pracy, obawiają się realnego spadku górniczych pensji oraz możliwości prywatyzacji branży. Ich zdaniem, zapisy strategii, wobec przeniesienia części kosztów z budżetu na spółki węglowe, mogą prowadzić do likwidacji kopalń.

Wypowiedzi Poncyljusza, który w czwartek mówił m.in. o nielegalności strajku, stratach, jakie przyniesie on branży oraz oceniał propozycje związkowców jako nierozwojowe, Kolorz uznał za prowokacyjne i nieprawdziwe. Podkreślał, że obecna sytuacja wskazuje, iż to związki bardziej troszczą się o bezpieczeństwo energetyczne kraju niż rząd.

"Dlatego jest to starcie z rządem i tak napięta sytuacja w górnictwie, że to propozycje rządowe spowodują w niedługiej perspektywie zwijanie sektora, a nie jego rozwój (...) Ta strategia spowoduje, że w ciągu 10 lat Polska będzie w dużej części uzależniona od rosyjskiego gazu i innych nośników energetycznych" - ocenił Kolorz.

Z analiz, jakimi dysponują związkowcy, wynika, że gdyby nie fakt, iż większość polskiej energii wytwarzana jest z krajowego węgla, prąd musiałby być droższy o ok. 40 proc.; wyższe ceny energii to wolniejszy wzrost gospodarczy - argumentują.

"Walczymy nie tylko o sprawy pracownicze, ale o to, aby dobro narodowe, jakim jest węgiel i niezależność energetyczna, która w Rzeczpospolitej powinna być, stała się wreszcie faktem. Pilnujemy też polityków, żeby realizowali swoje hasła wyborcze" - mówił Kolorz, przypominając, że w kampanii wyborczej politycy PiS opowiadali się przeciwko prywatyzacji w górnictwie.

W swoich propozycjach do strategii związkowcy chcą m.in., aby wykorzystać środki unijne na inwestycje w zakresie nowoczesnych technologii spalania węgla (np. jego gazyfikacji czy produkcji paliw płynnych). Chcą też gwarancji 416 mln zł dotacji w sytuacji, kiedy rząd nie zrealizuje przewidzianego w poprzednim programie restrukturyzacji dokapitalizowania Kompanii Węglowej.

Odnosząc się do zapowiedzi wiceministra Poncyljusza, że górnicy nie otrzymają wypłaty za dzień strajku, związkowcy przypomnieli, że informowali o tym górników podczas masówek w kopalniach. Związki kwestionują rządowe wyliczenia, że każdy dzień strajku to ok. 90 mln zł strat. Zapewniają, że nie zamierzają blokować szybów, aby uniemożliwić zjazd na dół górnikom, którzy nie chcieliby strajkować.

Związkowcy nie zdradzili, na czym ma polegać zapowiadana na 1 lutego "generalna akcja", do której dojdzie, jeżeli do tego czasu nie nastąpi porozumienie z rządem. "Mogą to być różne formy protestów" - powiedział szef górniczej "S", podkreślając, że "górnicy walczą o swój honor i swój byt, bo traktowani są przez ten rząd i wszystkie poprzednie jako ludzie nikomu niepotrzebni".

pap, ss