W ciągu roku łączna kwota zadłużenia wobec kolei zwiększyła się o 6 proc. W bazie danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej o 6 tys. wzrosła również liczba tych, którzy zostali przyłapani na jeździe bez ważnego biletu.
– Na jednego dłużnika przypadają średnio dwa mandaty za jazdę na gapę. Dla części tych osób to jednorazowe zdarzenie, część jednak nie kupuje biletu notorycznie. To nieuczciwe nie tylko w stosunku do przewoźników, ale także do innych pasażerów. Te 209 mln zł można by było przeznaczyć na zakup nawet 10 nowoczesnych pociągów lub modernizację obecnych, co miałoby wpływ na poprawę komfortu podróżowania – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Gdyby nie problemy z ustaleniem adresu gapowicza, liczby te byłyby jeszcze większe. Brak danych w dowodach osobistych, czy brak meldunku znacznie wydłużają proces odzyskiwania należności.
Panowie nie płacą najczęściej
Wśród dłużników kolei ciężko jest znaleźć nieuczciwą pasażerkę – w tym niechlubnym zestawieniu zdecydowanie dominują mężczyźni. Panowie stanowią aż 82 proc. wszystkich gapowiczów. Ich zadłużenie wynosi ponad 175 mln zł, czyli 84 proc. łącznego zadłużenia wszystkich pasażerów.
– Gdyby pokusić się o stworzenie portretu gapowicza, byłby to mężczyzna między 26 a 35 rokiem życia, zameldowany w małym mieście na Mazowszu. Średnia kwota, jaką ma do oddania to 850zł – wylicza Adam Łącki. – Rekordziście, mieszkańcowi województwa łódzkiego, uzbierało się aż 52 tys. zł długu. To kwota, za którą kupiłby około 450 biletów na przejazd pociągiem Intercity na trasie Wrocław – Warszawa – dodaje Łącki.
Czytaj też:
Fatalne dane z KRD. Dłużnicy alimentacyjni są winni budżetowi ponad 10 mld zł