Korekta czy kryzys

Dodano:   /  Zmieniono: 
Giełda nowojorska rosła nieprzerwanie przez ponad pół roku (od 18 czerwca 2006 r.) i w tym czasie (do 20 lutego 2007) Dow Jones powiększył się o 20 proc. Korekta kiedyś musiała nadejść i 21 lutego się rozpoczęła.

Przebiegała łagodnie, bo przez tydzień indeksy zmniejszyły się tylko o około 1 proc. 26 lutego nastąpiło jednak tąpnięcie na giełdzie w Szanghaju, gdzie indeksy spadły o ponad 8 proc. I na giełdach całego świata zrobiło się nerwowo. W takiej sytuacji spadków cen nie mogła uniknąć także GPW, zwłaszcza, że – z bardzo drobnymi przystankami – kursy rosły od końca czerwca, a WIG 20 w tym czasie powiększył się o połowę.

Krótkotrwała korekta czy głębsze załamanie? Nad tym pytaniem zastanawiają się wszyscy mędrcy giełdowi całego świata i wypatrują "twardych" informacji, na których mogliby oprzeć swoje prognozy. Takich nowych "twardych" informacji jednak nie widać. Dane makroekonomiczne – w zasadzie dla całego świata - cały czas są niezłe (nawet najnowsze dane amerykańskie, mimo, iż widać oznaki zmęczenia tej gospodarki, okazały się lepsze niż przewidywano). Z drugiej strony jednak skala wzrostów w ostatnim okresie sprawia, że "pęknięcie bąbla" nie jest niemożliwe. Ta niepewność sprawia, że większość inwestorów czeka, a skala obrotów utrzymuje się na niskim poziomie.

Patrząc długookresowo dominuje jednak optymizm. Po prostu, wolnego kapitału finansowego na świecie jest dużo i gdzieś musi być inwestowany. Dlatego zapewne na giełdy wróci. Tyle, że nie wiadomo jak szybko i w jakiej kolejności atakować będzie poszczególne rynki. Dlatego wszyscy czekają. I zapewne maja rację.