Wielu Polaków nie rozumie, dlaczego rząd zakazał funkcjonowania siłowni, klubów fitness i basenów, a pozwolił na działanie np. meczetów, kościołów, cerkwi i synagog. Nie rozumieją tego także same sportowe instytucje. Tym bardziej, że – jak wskazują – zatrudniają w Polsce więcej osób niż przykładowo górnictwo. A lockdown oznacza dla nich wyrok śmierci. Drugiego zamknięcia wiele z nich nie przetrwa.
Właściciele i pracownicy siłownik i klubów fitness protestowali nawet w Warszawie, pierwszego dnia „sportowego lockdownu”. Argumentowali, że to właśnie oni pozwalają Polakom wzmocnić się przed koronawirusem SARS-CoV-2 wywołującym COVID-19. O ile siedzenie w domu osłabia, o tyle ćwiczenie, w warunkach zachowania dystansu społecznego, noszenia maseczki i dbania o dezynfekcję radykalnie wzmacnia i pozwala przetrwać w ewentualnej chorobie.
Siłownie. Nie pozwólcie im zbankrutować
Siłownie i kluby fitness wsparł Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców (choć wiele sieciowych klubów to wcale nie są małe przedsiębiorstwa, a kilka to nawet nie średnie, lecz duże). „Aktywność fizyczna służy budowaniu odporności, dzięki której lepiej znoszone są rozmaite infekcje, w tym COVID-19” – napisał rzecznik. Poinformował jednocześnie, że z danych samych klubów wynika, że obłożenie w siłowniach i klubach fitness wynosi 60 proc. obłożenia sprzed pandemii. „Kolejne dłuższe zamknięcie, bez pomocy publicznej, skutkować będzie bankructwem wielu miejsc, służących treningowi i rekreacji” – dodał Abramowicz, argumentując dalej, że sam rząd uznał jakiś czas temu, że nie ma lepszej metody na otyłość dzieci w wieku szkolnym, niż chodzenie przez nie na basen i do klubów sportowych.
Tymczasem siłownie walczą, falandyzując prawo (termin pochodzi od nazwiska prof. Lecha Falandysza, prawnika prezydenta Lecha Wałęsy, który w latach 90. XX wieku kontrowersyjnie interpretował prawo w interesie swojego szefa).
Siłownie i kluby fitness jako kościoły i sklepy
Zamieniają np. siłownie w „sklepu z możliwością płatnego testowania urządzeń”. Takie mogą działać. „Skoro nie mogą funkcjonować siłownie – w miejsce naszej od dzisiaj otwieramy SKLEP ATLANTIC ze sprzętem do ćwiczeń – nasze PKD to również 4764Z, więc możemy i zapraszamy wszystkich, którzy chcą testować odpłatnie nasze maszyny” – napisała na Facebooku siłownia i klub squasha Atlantic Sports Fitness z Krakowa.
Inna z krakowskich siłowni, jak pisze serwis Lifeinkrakow.pl. Zdecydowała, by siłownię przekształcić w miejsce spotkań dla członków „Kościoła Zdrowego Ciała”.
Wysiłek pracowników i właścicieli siłowni jest ogromny, bo nie mają oni wyboru. „My nie tylko walczymy o zdrowie! My teraz walczymy o przetrwanie! O nasze miejsca pracy! O ludzi, którzy wrócili i stęsknili się za nami! O możliwość wyboru!” – alarmują prowadzący klub Atlantic.
O otworzenie siłowni apeluje nie tylko rzecznik MŚP. Strona z petycją do premiera Morawieckiego „Stop zamknięciu obiektów sportowych” ma 130 tys. podpisów (ich liczba rośnie).
Siłownie: Ryzyko zarażenia podczas uprawiania sportu jest znikome
Operator Benefit Systems (karty na siłownie dla pracowników) napisał: „Ryzyko transmisji koronawirusa w miejscach takich jak kluby fitness jest zbliżone do zera. Dla przykładu: w ciągu trzech miesięcy od ponownego uruchomienia obiektów sportowych w USA zarejestrowano w nich blisko 50 milionów wizyt, a wśród nich jedynie 0,002 proc. stanowiły wizyty klientów, u których potwierdzono pozytywny wynik na COVID-19. Z kolei w Wielkiej Brytanii w pierwszych trzech tygodniach od wznowienia działalności klubów fitness, odnotowano w nich jedynie 17 klientów z koronawirusem na ponad 8 milionów wizyt, czyli 0,0002 proc”. – pisze Benefit Systems.
Protest właścicieli siłowni i klubów fitness w Warszawie (odbył się 17 października na Placu Zamkowym) poparł Rafał Trzaskowski, Krzysztof Bosak i Paweł Tanajno – ramię w ramię.
Czytaj też:
Siłownie i kluby fitness. Czy można ćwiczyć w strefie żółtej i czerwonej?