Właściciele zajętych jachtów nie chcą się ujawnić. Nie ma komu płacić za naprawy

Właściciele zajętych jachtów nie chcą się ujawnić. Nie ma komu płacić za naprawy

Jacht Tango
Jacht Tango Źródło:YouTube / Gibraltar Yachting
Oligarchowie, którzy w wyniku sankcji stracili dostęp do swoich jachtów, nie śpieszą się z opłacaniem koniecznych prac serwisowych. W przypadku niektórych superjednostek trudno ustalić właściciela, więc administracja portów nie wie, komu wysyłać faktury.

W portach na południu Europy od ponad miesiąca zajmowane są warte miliony jachty należące do oligarchów, a „zaplombowanie” każdej kolejnej jednostki pływającej jest przedstawiane jako sukces służb. Tyle tylko, że może to być preludium do poważnych kłopotów, z którymi będą sobie musiały poradzić władze portów i firmy dbające o bezpieczeństwo jachtów. Przecież nawet unieruchomione jednostki muszą być serwisowane, a to kosztuje – a ustalenie, kto ponosi koszty bieżących napraw, może nastręczać trudności.

Właściciele jachtów nie chcą się ujawniać

Reuters podaje przykład superjachtu Amore Vero, który – zdaniem francuskich władz — należy do oligarchy Igora Sieczina, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Władimira Putina. Jacht o długości 86 metrów został zajęty w nocy 2 marca w porcie niedaleko Marsylii. Firma wynajęta do serwisowania jednostki nie wie, kogo obarczać kosztami koniecznych napraw. Zaniechać prac nie można, więc dyrektor stoczni La Ciotat przyznał w rozmowie z agencją, że nadal wystawia faktury, ale nie wie, kto je opłaci.

Reuters informuje, że z podobnymi dylematami muszą radzić sobie władze innych portów, w których cumują superjachty. Trudność z ustaleniem właściciela wynika z tego, że kwestie własnościowe są bardzo zagmatwane, w dokumentach rzadko widnieje nazwisko właściciela, bo ten ukrywa się za spółkami zarejestrowanymi w rajach podatkowych. Amore Vero na przykład pływa pod banderą Kajmanów. Z powodu tych niejasności nie wiadomo, czy zadokowany we Włoszech jacht o nazwie Szeherezada należy do Władimira Putina. Wiele na to wskazuje, ale nie znajduje to potwierdzenia w dokumentach.

Jeśli oligarchowie nie wezmą na siebie kosztów serwisowania jachtów, właściciele portów, którzy ponoszą koszty związane z dokowaniem ogromnych jednostek – oraz firmy serwisowe – będą musiały wdrożyć procedury egzekucyjne. Cytowany przez Reutersa John Dalby, właściciel firmy Marine Risk Management, która zajmuje się odzyskiwaniem aktywów morskich w imieniu ubezpieczycieli i banków, przyznał, że rządy krajów śródziemnomorskich mają niewielkie doświadczenie w zawiłościach prawnych związanych z zajmowaniem superjachtów. Stąd można przypuszczać, że drogie jednostki wkrótce staną się dla nich przekleństwem.

Czytaj też:
Kolejny jacht oligarchy zatrzymany. Załoga wpadła w zasadzkę